Urlop udal sie bardzo. Nieco krotszy niz planowalismy (pogoda), ale to byl po prostu swietny czas z rodzina.
Pobiegalem 4x (~50km), wszystko w poteznym upale i po krosowej trasie.
Do tego pare razy sie troche przeplynalem w basenie (50m) i w jeziorze, ale nie mozna tego nazwac treningiem w zadnym wypadku.
Po urlopie pogoda nie rozpieszcza, do tego rozpoczecie roku szkolnego syna i zwiazane z tym sprawunki + wywiadowka,
wizyta rodziny z okazji urodzin mojej zony itd. itp. spowodowalo, ze trenuje mniej niz bym sobie tego zyczyl niestety

Plywania jeszcze nie zaczalem, bieganie tez nie idzie najlepiej, w sumie najwiecej pedaluje.
Przy czym np. wczoraj zamiast planowanych 3-3:15h, musialem po 1:20h uciekac do domu, bo sie rozpetala burza i zdarzyla mnie konkretnie zlac.
Podobna historia do tej sprzed tygodnia, tylko wtedy jechalem ponad godzine w deszczu wracaja do domu i na koniec sie troche pochorowalem.
Na szczescie po kilku dniach wszystko bylo juz ok.
Z dobrych wiadomosci to "naprawilem" moj stary pasek z czujnikiem tetna.
Lezal pol roku w szufladzie "zepsuty" i dobrze, ze go nie wyrzucilem

A jak to sie stalo?
W moim nowym pasku wysiadla bateria. No to wstawilem nowa. Nie dziala. Shit. Okazalo sie, ze byla stara (ledwo 2V), ok.
Wyciagam nowa Varte (3.2V), wkladam, czujnik nie dziala. W morde co jest? Sytuacja jak sprzed pol roku, deja vu?
Wygrzebuja inny "listek" z bateriami, a tam jeszcze jedna, miernik pokazuje, ze jest ok, wkladam... i dupa.
No to sie mi troche cisnienie podnioslo. Ale sie nie poddaje, nie wierze, ze czujnik mogl sie tak szybko zepsuc.
Grzebie dalej w szufladzie i wygrzebalem jeszcze inne baterie, byly jeszcze 3.
Wyciagam, pakuje, skrecam... i DZIALA! Odetchnalem, uff...

Po chwili krotka mysl przeleciala mi przez glowe: wycigam stary pasek, laduje baterie z tego samego opakowania i HIT! Tez dziala

Dla testu uzywalem go na ostatnich 2 treningach i wszystko gra. Rewelka.
Wszystkie inne baterie wywalilem do smietnika
