Jednak z tą kostką było trochę więcej zabawy.
W środę (o której wspominałem post wyżej) jednak ortopedy nie miałem. Po przyjeździe do szpitala okazało się, że lekarz jest na urlopie. Dzwonili do mnie, aby mnie o tym poinformować - szkoda, że na numer, który podałem z 6 lat temu. Umówiłem się na 30 maja. Lekarz pracuje w godz. 14-16, a rentgen jest do godziny 15 dlatego dostałem informację, aby przyjść szybciej się zarejestrować by ewentualnie zdążyć pójść do lekarza -> na rentgen -> z powrotem ze zdjęciem jeszcze tego samego dnia. Byłem już o godzinie 12 w szpitalu, mialem 3 numerek. Niestety, lekarz zamiast przyjść o 14 to pojawił się dopiero o 15:30

. Wysluchał co mu powiedzialem, nic nie sprawdził (równie dobrze mogłem napisać w internetach, taka sama diagnoza by byla) i skierowal mnie na rehabilitacje.
Oczywiście rehabilitacja na nfz to pare miesięcy czekania.. Poszedłem prywatnie i już na starcie lekarka powiedziała mi, że te zabiegi, które zlecił lekarz są totalnie bez sensu = stracilem tylko miesiąc czasu na czekanie na ortopedę..
Dzisiaj jestem po 8 zabiegach jakiegoś laseru

i mrożenia. Teraz 2 tygodnie mam chodzić w opasce (chodzić/nie chodzić, aby kostka też się nie przyzwyczaiła za bardzo). I za 2 tygodnie mogę pójść pobiegać

can't wait!
Odpuściłem połówkę we Wrocławiu. Ale akurat za cenę pakietu zrobiłem prawie całą rehabilitację (pakiet sprzedałem dosłownie w minute po ogłoszeniu na giełdzie biegowej).
W między czasie coś tam pływam - akurat ostatni tydzień nic, ale cały miesiąc wstecz wyglądał mniej więcej tak:
