12.12.2013
Nocno - mglisty - deptakowy bieg. Bardzo przyjemny, w sumie bez żadnych fajerwerków, ale nawracając pod skocznią przypomniałam sobie inny bieg. Z kwietnia, może maja, bo już ciepły bardzo wieczór był. Bieg 8-mio kilometrowy, może najdłuższy mój wtedy nawet... nie pamiętam. Zgrzana, zasapana dotarłam pierwszy raz biegowo pod tą skocznię i z wielką radością odkryłam pozostałość po zimie - kupkę śniegu. Brudne toto było i zszargane takie, ale z jaką radością przytuliłam się do niego i chłodziłam upocone lico. Pomyślałam sobie wtedy: "Czy następną zimę powitam biegowo?". Melduję, że tak.
8 km 070 m w czasie 46:08, średnie tempo 05:43/km
nimfa_blotna -cichociemny podczytywacz wychodzi z ukrycia ;)
Moderator: infernal
-
- Wyga
- Posty: 114
- Rejestracja: 20 kwie 2013, 12:11
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
-
- Wyga
- Posty: 114
- Rejestracja: 20 kwie 2013, 12:11
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
14.12.2013
Poprzez miedze, poprzez łąki, a jak się ściemniać zaczęło to uciekłam na deptak. Bez lampeczki bo zmierzch przepiękny był: czerwona poświata nad górami, księżyc z roześmianą gębą, gwiazdy zapalające się jak lampki na choince. Truchcik, muzyczka i ja. Cudowności.
10 km 138 m w czasie 57:19; średnio 05:39/km
15.12.3013
Czasem warto łamać zwyczaje i prezent gwiazdkowy wręczyć przed czasem. Zamówione przez A. biegobutki miały grzecznie czekać w pudełku do Wigilii. Nie doczekały.
Marszobieg zimowo górski w duecie.
Jam biegowy samotnik, ale w sytuacjach wyjątkowych, wyjątkową dla mnie osobę w moje wyjątkowe miejsca biegowe zabiorę. Same z tego korzyści: nowe ścieżki poznane, wspólne śmiechy, gleby na lodzie, na butach zjazdy takie, że człowiek żałował, że czekana do hamowania nie ma. Wspólne zachwyty nad widokami, bo pogoda nas dzisiaj cudownymi spektaklami chmur i słońca raczyła. Postoje na złapanie oddechu, zdjęcia i spojrzenia w rozradowane oczy.
Zupełnie nowa dla mnie strona biegania.
A jako duet idealny uzupełniamy się i w tej dziedzinie: pan nadaje tempo pod górę, pani w dół :P.
Bardzo, bardzo udany ten tegoroczny prezent.
Zapowiada się więcej takich naszych biegowych wycieczek, bakcyl połknięty.
9 km 129 m w czasie 1:08:13; średnie tempo 07:29/km; ponad pińcset metrów w górę, tyleż samo w dół
Poprzez miedze, poprzez łąki, a jak się ściemniać zaczęło to uciekłam na deptak. Bez lampeczki bo zmierzch przepiękny był: czerwona poświata nad górami, księżyc z roześmianą gębą, gwiazdy zapalające się jak lampki na choince. Truchcik, muzyczka i ja. Cudowności.
10 km 138 m w czasie 57:19; średnio 05:39/km
15.12.3013
Czasem warto łamać zwyczaje i prezent gwiazdkowy wręczyć przed czasem. Zamówione przez A. biegobutki miały grzecznie czekać w pudełku do Wigilii. Nie doczekały.
Marszobieg zimowo górski w duecie.
Jam biegowy samotnik, ale w sytuacjach wyjątkowych, wyjątkową dla mnie osobę w moje wyjątkowe miejsca biegowe zabiorę. Same z tego korzyści: nowe ścieżki poznane, wspólne śmiechy, gleby na lodzie, na butach zjazdy takie, że człowiek żałował, że czekana do hamowania nie ma. Wspólne zachwyty nad widokami, bo pogoda nas dzisiaj cudownymi spektaklami chmur i słońca raczyła. Postoje na złapanie oddechu, zdjęcia i spojrzenia w rozradowane oczy.
Zupełnie nowa dla mnie strona biegania.
A jako duet idealny uzupełniamy się i w tej dziedzinie: pan nadaje tempo pod górę, pani w dół :P.
Bardzo, bardzo udany ten tegoroczny prezent.
Zapowiada się więcej takich naszych biegowych wycieczek, bakcyl połknięty.
9 km 129 m w czasie 1:08:13; średnie tempo 07:29/km; ponad pińcset metrów w górę, tyleż samo w dół
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
-
- Wyga
- Posty: 114
- Rejestracja: 20 kwie 2013, 12:11
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
-
- Wyga
- Posty: 114
- Rejestracja: 20 kwie 2013, 12:11
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
17.12.2013
Polne. Jakby mi ktoś opony od tira do nóżek przywiązał, tak opornie jakoś szło. nie wiem czy po górkach niedzielnych, czy dzień po prostu taki. Nie ważne to.
7 km 260 m w czasie 42:55; średnio 05:55/km
19.12.2013
Polne też. Opony już tylko od malucha, także dużo lżej, ale jednak coś na rzeczy. Porobiłam więc przebieżek kilka, tak na rozruszanie. Popuściło, ale co z tego, trzeba już było dom-prysznic-praca
.
9,504 km w 55:40; średnie tempo 05:51/km
21.12.2013
Celebracje.
Szczerze mówiąc nie przywiązywałam większej wagi do tego tysięcznego kilometra. Zresztą, kto tam te GPS-y wie, może on już był, albo dopiero będzie. Jakby jednak nie było, liczba ładna i okrągła. Życie też ponoć jak papier toaletowy, więc każda okazja do świętowania dobra. Czemu więc nie uczcić? Zwłaszcza, że dzień wolny, pogoda piękna....
Górskich marszobiegów w duecie ciąg dalszy.
Tym razem dalsza wyprawa. Samej by mi się na pewno nie chciało jechać autem 40 kilosów po to, żeby przebiec 10, ale z ukochanym towarzyszem sprawa wygląda zupełnie inaczej.
Plan Żabnica - Hala Boracza i ewentualnie okolice. Kiedyś wyprawa wielka, nawet kanapki po drodze zajadaliśmy. Dziś okazało się, że do schroniska jest ledwo 2,5 kilometra :P. Rozgrzewka taka. Pobiegliśmy więc dalej, szlakiem w kierunku Lipowskiej, do Hali Redykalnej. W tych gdzieś okolicach ten historyczny tysięczny kilometr zaliczyłam w akompaniamencie A., słońca, ośnieżonych drzew i Tatr, które wyłoniły się nam nagle zza zakrętu wydając się być na wyciągnięcie ręki. Nie mogło być lepiej!!! Kilka pamiątkowych fotek i nawrotka, bo wybraliśmy się dość późno i chwila moment, a zrobiłoby się nam ciemno, zimno i do domu daleko. Marzyła nam się też jeszcze herbata w schronisku. Pędem więc na dół. Na Boraczej, przy herbatce było nam dane podziwiać jeden z piękniejszych zachodów słońca jakie widziałam w życiu. Poezja.
Do samochodu zbiegaliśmy już z czołówkami. Ze względu na to, że na szlaku, w lesie lód okropny, postanowiliśmy biec asfaltem. Okazało się, że asfalt nie wiele lepszy, więc kolejna wspólna gleba na koncie :D.
Na sam koniec, A. wygadał się, że specjalnie ciągnął mnie wyżej i dalej, coby tysiączek pękł w miejscu jak najpiękniejszym. Udało mu się to w 100%!
10 km 026 m w czasie 01:08:13, średnio 06:48/km; pięćset w górę, pięćset w dół
kilka foci, jakość niestety telefoniczna... nawet w 1/10 nie oddają uroku widoków
Polne. Jakby mi ktoś opony od tira do nóżek przywiązał, tak opornie jakoś szło. nie wiem czy po górkach niedzielnych, czy dzień po prostu taki. Nie ważne to.
7 km 260 m w czasie 42:55; średnio 05:55/km
19.12.2013
Polne też. Opony już tylko od malucha, także dużo lżej, ale jednak coś na rzeczy. Porobiłam więc przebieżek kilka, tak na rozruszanie. Popuściło, ale co z tego, trzeba już było dom-prysznic-praca

9,504 km w 55:40; średnie tempo 05:51/km
21.12.2013
Celebracje.
Szczerze mówiąc nie przywiązywałam większej wagi do tego tysięcznego kilometra. Zresztą, kto tam te GPS-y wie, może on już był, albo dopiero będzie. Jakby jednak nie było, liczba ładna i okrągła. Życie też ponoć jak papier toaletowy, więc każda okazja do świętowania dobra. Czemu więc nie uczcić? Zwłaszcza, że dzień wolny, pogoda piękna....
Górskich marszobiegów w duecie ciąg dalszy.
Tym razem dalsza wyprawa. Samej by mi się na pewno nie chciało jechać autem 40 kilosów po to, żeby przebiec 10, ale z ukochanym towarzyszem sprawa wygląda zupełnie inaczej.
Plan Żabnica - Hala Boracza i ewentualnie okolice. Kiedyś wyprawa wielka, nawet kanapki po drodze zajadaliśmy. Dziś okazało się, że do schroniska jest ledwo 2,5 kilometra :P. Rozgrzewka taka. Pobiegliśmy więc dalej, szlakiem w kierunku Lipowskiej, do Hali Redykalnej. W tych gdzieś okolicach ten historyczny tysięczny kilometr zaliczyłam w akompaniamencie A., słońca, ośnieżonych drzew i Tatr, które wyłoniły się nam nagle zza zakrętu wydając się być na wyciągnięcie ręki. Nie mogło być lepiej!!! Kilka pamiątkowych fotek i nawrotka, bo wybraliśmy się dość późno i chwila moment, a zrobiłoby się nam ciemno, zimno i do domu daleko. Marzyła nam się też jeszcze herbata w schronisku. Pędem więc na dół. Na Boraczej, przy herbatce było nam dane podziwiać jeden z piękniejszych zachodów słońca jakie widziałam w życiu. Poezja.
Do samochodu zbiegaliśmy już z czołówkami. Ze względu na to, że na szlaku, w lesie lód okropny, postanowiliśmy biec asfaltem. Okazało się, że asfalt nie wiele lepszy, więc kolejna wspólna gleba na koncie :D.
Na sam koniec, A. wygadał się, że specjalnie ciągnął mnie wyżej i dalej, coby tysiączek pękł w miejscu jak najpiękniejszym. Udało mu się to w 100%!
10 km 026 m w czasie 01:08:13, średnio 06:48/km; pięćset w górę, pięćset w dół
kilka foci, jakość niestety telefoniczna... nawet w 1/10 nie oddają uroku widoków

Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
-
- Wyga
- Posty: 114
- Rejestracja: 20 kwie 2013, 12:11
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
No to mamy 2014.
Biegania ostatnimi czasy coś niewiele było, ale ze 3 biegi się uzbierały
26.12.2013
Bieg w duecie. Kierunek skałki pod Skrzycznym. Późno się wyzbieraliśmy, więc już po chwili trzeba było odpalić czołówki. Po zimie już prawie nie ma śladu: niżej błotko, wyżej resztki śniegu i sporo paskudnego lodu. Parę zjazdów niekontrolowanych było, ale kocia gracja ratowała przed glebą
. Na szlaku co rusz jakieś powalone drzewo, albo jak zapałka w pół złamane, albo wyrwane z korzeniami... a wydawało się, że ten halny u nas słabiutki był... Powrót nową dla mnie drogą, bardzo sympatyczną, włączę ją do biegowego repertuaru, zwłaszcza, że nie bardzo lubię wracać po własnych śladach. Na zakończenie podbiegliśmy na pagurowatą łąkę, z której roztaczał się cudny widok na rozświetloną Kotlinę Żywiecką. Pogasiliśmy lampki i delektowaliśmy się dłuższa chwilę. Takie Święta to ja rozumiem!
8,082 km w czasie 55:47, średnie tempo 06:54/km; up 369 li jedynie
31.12.2013
Nocne, sylwestrowe medytacje deptakowe. Z muzyczką, mgiełką i pojedynczymi fajerwerkami na nocnym niebie. Do skoczni i z powrotem. Na dobre zakończenie 2013.
8 km 161 m w 45:48; średnio 05:37/km
01.01.2014
Jak się dobrze skończyło stare, to nowe trzeba rozpocząć jeszcze lepiej.
Spontaniczny wypad do Ostrego z A. Trasa modyfikowana na bieżąco: trochę lasem, trochę asfaltem, potem na szlak na Malinowską Skałę. Trasa niemal nie do przejścia. Co parędziesiąt metrów jakieś zdmuchnięte drzewo zagradza drogę. Im wyżej tym gorzej. Miejscami pół lasu leży pokotem. Zamierzaliśmy dotrzeć do skałek na Kościelcu, ale na przełęczy tragedia - jeden wielki drzew pogrom. Wiatr lodowaty wyjący, drzewa zalegające - wysoce przygnębiająca sceneria, więc opuściliśmy ją czem prędzej obiecując sobie, że jeszcze tu wrócimy. W dół początkowo po zamarzniętym śniegu, niżej tradycyjnie wiosna. Z góry wypatrzyliśmy też kilka obiecujących ścieżek na kolejne biego-wycieczki, więc wypad bardzo na plus!
10,832 km w czasie 1:10:13; średnio kilometr w 06:29; wznieśliśmy się o 509 metrów
leśny pogrom
:
Biegania ostatnimi czasy coś niewiele było, ale ze 3 biegi się uzbierały

26.12.2013
Bieg w duecie. Kierunek skałki pod Skrzycznym. Późno się wyzbieraliśmy, więc już po chwili trzeba było odpalić czołówki. Po zimie już prawie nie ma śladu: niżej błotko, wyżej resztki śniegu i sporo paskudnego lodu. Parę zjazdów niekontrolowanych było, ale kocia gracja ratowała przed glebą

8,082 km w czasie 55:47, średnie tempo 06:54/km; up 369 li jedynie

31.12.2013
Nocne, sylwestrowe medytacje deptakowe. Z muzyczką, mgiełką i pojedynczymi fajerwerkami na nocnym niebie. Do skoczni i z powrotem. Na dobre zakończenie 2013.
8 km 161 m w 45:48; średnio 05:37/km
01.01.2014
Jak się dobrze skończyło stare, to nowe trzeba rozpocząć jeszcze lepiej.
Spontaniczny wypad do Ostrego z A. Trasa modyfikowana na bieżąco: trochę lasem, trochę asfaltem, potem na szlak na Malinowską Skałę. Trasa niemal nie do przejścia. Co parędziesiąt metrów jakieś zdmuchnięte drzewo zagradza drogę. Im wyżej tym gorzej. Miejscami pół lasu leży pokotem. Zamierzaliśmy dotrzeć do skałek na Kościelcu, ale na przełęczy tragedia - jeden wielki drzew pogrom. Wiatr lodowaty wyjący, drzewa zalegające - wysoce przygnębiająca sceneria, więc opuściliśmy ją czem prędzej obiecując sobie, że jeszcze tu wrócimy. W dół początkowo po zamarzniętym śniegu, niżej tradycyjnie wiosna. Z góry wypatrzyliśmy też kilka obiecujących ścieżek na kolejne biego-wycieczki, więc wypad bardzo na plus!
10,832 km w czasie 1:10:13; średnio kilometr w 06:29; wznieśliśmy się o 509 metrów
leśny pogrom

Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.