Witajcie!
Ponieważ jest to mój pierwszy wpis, będę musiał trochę po przynudzać i napisać coś o sobie.
A więc, jestem Szymon, zacząłem biegać w połowie kwietnia 2013 roku. Na początku nie dałem rady przebiec więcej niż 2 km. Na szczęście po kilku miesiącach treningów nawet 21 km mi nie straszne. Ale według poleceń forumowiczów, od teraz maksymalnie biegam 14 km, podczas jednego wybiegania.

Wiek: 14 lat
Waga: 53 kg
Wzrost: około 167 cm (może być nawet 1,7 m, nie mierzyłem się chyba z pół roku


III Bieg Solidarności Wadowice 5 km (23.05.2013) - 28:39
XXXIV Bieg Powsinogi Wadowice 5 km (15.09.2013) - 23:19
Finały Mistrzostw Wojewódzkich kat. Gim. 1,5 km

Moim głównym celem jest zostać zawodowym biegaczem.
Cele pośrednie:
10 km poniżej 40 min do końca 2014
5 km poniżej 21 min do kwietnia 2014

Największym minusem biegania w tak młodym wieku to brak dobrego planu treningowego. Niestety na razie biegam dość nierówno, czasami zdarzy się 6 treningów w tygodniu, a w następnym uda mi się zrobić maksymalnie 3 treningi. Aktualnie próbuje sam zrobić Plan treningowy, mam nadzieję że będzie gotowy do końca listopada.
Dobra, koniec z tym opisywaniem siebie, dziś relacja z wczorajszego treningu na równe 10 km.

Wczorajszy trening, miał być pierwszym treningiem po tygodniowej przerwie spowodowanej kontuzją kolana (prawdopodobnie przeciążyłem je podczas dźwigania plecaka).
Już na początku bieg nie układał się po mojej myśli, na samym początku biegu zaliczyłem wywrotkę na ubłoconym fragmencie trasy, chwilę później zaczął wiać niesamowicie mocny wiatr, który bardzo mocno mnie spowalniał. Zrozumiałem wtedy że ten bieg będzie jednym z trudniejszych. Jedyny plus jakiego się wtedy wyszukałem to genialny trening psychiki. W końcu po stromym podbiegu, poczułem że coś we mnie drgnęło.
Nagle wiatr przestał wiać mi w twarz (chociaż nadal dawał wycisk, wiejąc od boku). Na 5 km poczułem się niebiańsko, od razu zacząłem biec szybciej. Kolejne kilometry to była głównie kalkulacja czasu z przebiegniętymi kilometrami. Nie czułem zmęczenia, a wiedziałem że moja życiówka na 10 km może być zagrożona. Uwierzyłem w to jeszcze bardziej gdy zobaczyłem że przebiegłem 8,19 km z czasem 36 min (nie pamiętam dokładnie ile było sekund). Postanowiłem nieznacznie przyśpieszyć.
9,71 km 43 min około 18 sekund, taki czas zobaczyłem podczas kończenia dyszki. Zmartwiłem się chciałem pobić życiówkę. Przyśpieszyłem, na ostatnich metrach rozpocząłem sprint podczas, którego osiągnąłem prędkość maksymalną 24,5 km/h. Biegłem patrząc na telefon, w końcu zobaczyłem na ekranie 10 km i od razu zpałzowałem trening. został mi jeszcze kilometr do domu, przebiegłem go nie zwalniając tempa nasiąknięty dumą.
Gdy dobiegłem pod blok, zapisałem trening i zobaczyłem na wyniki. Podczas przyglądania treningu poczułem niedosyt. Nie byłem zmęczony, chciałem biec dalej, mój organizm aż się prosił o dodatkową dawkę wysiłku. Na szczęście, na czas zjawił się zdrowy rozsądek przypominając słowa jednego z naszych forumowiczów mówiące: "Nie biegaj w tym wieku 20 km, bo się wypalisz i będziesz biegał później przeciętnie". Przypominając sobie te słowa wszedłem do domu.
W mieszkaniu nadszedł czas na chłodną kalkulację treningu. Wkurzyłem się lekko. Pierwsze pięć kilometrów było rzeczywiście nie najlepsze. Tempo na kilometr wahało się pomiędzy 4:25 - 4:40. A 3 km był najwolniejszy 1 km przebiegłem w aż 4:50 ( może to słabe usprawiedliwienie, ale był to podbieg).
Kolejna piątka była znacznie szybsza. Tempo na kilometr wahało się pomiędzy 4:10 - 4:19. A najszybszy był ostatni kilometr przebiegnąłem go w 4:07 min.

Podsumowując, trening nie był zły, ale czuję nie dosyt. Mogłem biec szybciej, lub więcej. Jestem zadowolony z nowej życiówki, a o to czas wczorajszego treningu:
43:42
Pobiłem stary rekord o 9 sekund.

3 st. C
Duże zachmurzenie
Silny wiatr
Na dziś przewiduję wykonanie po raz pierwszy testu Coopera.