Dwie informacje. 1. Pobiłem życiowy rekord w Maratonie. 2. Celu określonego w tym blogu nie zaliczyłem- osiągnągnąłem czas 4h 21minut i parę sekund. Do złamania 4,15 szło mi dobrze do 37-38 km, ale jednak potem już siły poszły. To mój 3. Maraton ale najmądrzejszy, bo za 1 siły spadły do chodu na 30 na 2 siły wyraźnie spadły po 20 a na tym spadły wyraźnie po 37 a do chodu na 40 i w zasadzie od 30 km lekko nawet mogłem przyspieszyć -dużą ilość osób wyprzedzałem po 30, i to słuszna zasada, że jak po 30 przyspieszasz, to tylko wyprzedzasz potem.... . Może wychłodzenie organizmu mnie powstrzymało przed celem, bo od 5 do 17 km ładnie mnie deszcz wymoczył... . Dyscyplinę tempa udało mi się utrzymać - skutecznie hamując pokusę szybszych kroków- i to też daje mi jakąś tam radość z tego biegu. No cóż, i tak pierwotnie tytuł był o celu poniżej 5h

Jak Bóg da pobiec Orlen, to z celem poniżej 4.10 . Dużo zdrowia!
P.S. Wrocław nawet zrehabilitował się za wpadkę z Nielegalnym Nocnym hehe. Bardo przyjemnie było.
Cieszę się ogólnie - jest rekord !!!