Kolejny tydzień przygody z bieganiem minął pod znakiem przeziębienia i niezidentyfikowanych zjawisk!
We wtorek jak zwykle
Tempo 4km, byłem nie do końca zregenerowany po niedzielnym biegu i biegło mi się słabo.
W środę
bieg odpoczynkowy, który też nie należał do najprzyjemniejszych

I kumulacja dziadowskich biegów nastąpiła w czwartek, kiedy to nie dałem rady zrobić
interwałów. Fakty są takie, że pobiegłem je trochę za szybko, poza tym miałem fatalną dietę w tym tygodniu, mało spałem i byłem przeziębiony. W tym tygodniu postaram sie poprawić w miarę możliwości wszystkie te czynniki, bo wracanie na tarczy z treningu nie jest wymarzoną opcją, szczególnie, że nikt tej tarczy nie chce nieść.
Po tak fatalnie rozpoczętym tygodniu nadszedł czas na piątkowy odpoczynek i sobotnie
ekstra wybieganie, biegło się świetnie, chłodna, ale ładna pogoda, super trasa po okolicznych parkach, wróciłem pełen euforii!
No i najdziwniejszy bieg tygodnia:
niedzielne powtórzenia. Po sobotnim grillu, prawie nie przespanej nocy, łażeniu po torowiskach, lekkim kacu postanowiłem przesunąć bieg na popołudnie (zawsze rano biegam) i wiedziałem, że będzie biegło się fatalnie! Postanowiłem nawet, że jak sie będzie biegło bardzo fatalnie zrobię sobie wolniutki bieg odpoczynkowy za miast tych powtórzeń. A tu się okazało, ze znam swój organizm jak tradycyjny język Papuasów, czyli w ogóle! Biegło się świetnie, lekko jak chyba nigdy, wspaniale!
W tym tygodniu "Biegnij Warszawo" Pierwsza dycha i pierwszy PB! Nie mogę się doczekać, chociaż mózg już uwalnia hormon niepokoju do krwi

Mam plan do czwartku biegać normalnie: WT: Tempo, ŚR: Odpoczynkowo 10km, CZW: Interwały, a potem do niedzieli laba, czy to dobry plan?
Pozdrawiam!