justmario - znowu truchcikiem

Moderator: infernal

justmario
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 168
Rejestracja: 02 lut 2008, 15:27
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Skawina

Nieprzeczytany post

21.04.2011

Lato za rogiem. Skończyły się promocje biegowe w przyjemnym chłodku, no chyba że po 21. Dziś wybiegłem późno właśnie z uwagi na ciepełko, ale było jeszcze widno.

Skończyło się na sześciu dwustumetrówkach w tempie 4:30 z dwustumetrowymi przerwami na truchcik. Z dobiegiem do bieżni i powrotem łącznie niecałe sześć kilkosków, ale w końcu to tempówki, więc wolałem nie przesadzać. Następne wybieganie w sobotę po święceniach.
A później dwa dni koryta. Strach pomyśleć. :wrrwrr:
New Balance but biegowy
justmario
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 168
Rejestracja: 02 lut 2008, 15:27
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Skawina

Nieprzeczytany post

2 maja 2011

W związku ze zbliżającym się Biegiem Skawińskim czas rozpocząć jakieś przygotowanie startowe, bo okres okołoświąteczny bieganiu nie sprzyjał z powodu braku czasu.

Tak więc od Święta Pracy biegam sobie około siedmiu kilometrów dziennie z okołostartową prędkością z kilkoma szybszymi akcentami w granicach 4:30/km. Nie jest tego dużo ale będzie za to codziennie, więc powinno z grubsza wystarczyć. Sie zobaczy.

Gdyby na Biegu pogoda była tak jak dziś, to pewnie byłoby cool. Może te mrozy wytrzymają jeszcze dwa tygodnie :spoczko:

Sayonara. :hej:
justmario
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 168
Rejestracja: 02 lut 2008, 15:27
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Skawina

Nieprzeczytany post

3 maja 2011

Przed niedzielnym obiadkiem postanowiłem pobiegać. Tradycyjną siódemkę rozpocząłem dość szybko; w granicach 5:45/km. Zauważyłem dopiero po kilometrze, wcześniej wydawało mi się że to taki normalny truchcik. Prawdopodobnie niska temperatura obniżyła próg bólu. :hej:

Po drodze zauważyłem czujki milicji na niektórych skrzyżowaniach. Pierwsza myśl: Tusk wprowadził stan wojenny. Dlaczego? Co się stało? Czyżby Kacza ekstrema zagrażała bezpieczeństwu Państwa? Osama zmartwychwstał? :lalala:

Prawda była bardziej prozaiczna. Pierwszy Duathlon w Skawinie się rozpoczynał. Dwa kiloski biegu, osiemnaście rowerka i znowu dwa kiloski.

Po drodze trafiłem pędzących rowerzystów. Bogil dawał ostro. Chwilę po nim machnął ręką Karol - czołowy skawiński ścigacz maratoński - walczący z innym obywatelem, tym razem na rowerze. Jeszcze później zauważyłem mknącego na bicyklu Miecia W. , którego pamiętam jeszcze z czasów liceum; też się starał mocno. Skawina miała więc paru mocnych reprezentantów. Postanowiłem więc doczłapać minitrening do 5 kilosków i dać z podeszwy do parku pokibicować kolegom.

W parku nasz następny maratończyk, Wojtek już dzielnie kibicował wbiegającym na metę. Ogólnie wypasiona imprezka, choć niezbyt duża, nawet jak na pierwszy raz.

Anyway; nasz forumowy Bogil został uhonorowany nagrodą dla najlepszego skawinianina. Bogil; jeszcze raz gratki. Wymiatasz, jak mało który i forma rośnie.

Już nawet Raul zaczyna się migać od konkurowania z Bogilem na Biegu Skawińskim 14 maja; mówi że mu się sesja zaczyna :hejhej: Czyżby zawory zaczynały puszczać? :hahaha:

Raul nie pękaj. Musisz tu być. :taktak:

To taka skawińsko-imprezowa dygresja. :spoczko:

Dziś jeszcze mam truchtać z siostrą wieczorkiem, ale traktuję to nie w kategoriach treningu, a spaceru biegowego, bo więcej jak 7:30/km nie będzie, bo nieboraczka jeszcze kondycji nie złapała, ale pierwsze koty za płoty już były, a trening czyni mistrza, więc pewnie się do końca sezonu wyrobi. :hej: Sie zobaczy.

Sayonara. :hej:
justmario
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 168
Rejestracja: 02 lut 2008, 15:27
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Skawina

Nieprzeczytany post

4 maja 2011

Dziś było ekstremalnie wolne człapanko; zdechła bakteria w krokomierzu, ale na oko było w okolicach 7min/km. Nogi betonowe, psycha jak przed próbą samobójczą. Skończyło się to na sześciu kiloskach z mocnym postanowieniem jutrzejszej przerwy na regenerację.

Okazuje się, że cztery dni pod rząd, w tym trzy z interwałami, to raczej głupi pomysł i wymaga poprawek. Bez dnia wolnego robi się bryndza, więc jutro błogie lenistwo.
Sayonara.
justmario
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 168
Rejestracja: 02 lut 2008, 15:27
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Skawina

Nieprzeczytany post

5 maja 2011

Miało być lenistwo i było oprócz tego, że siostrunia chciała sobie potruchtać, więc grzecznościowo poczłapałam z nią cztery kiloski w tempie super trooper lazy easy :hej:

Za to jutro wracam do treningu.

Sayonara.
justmario
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 168
Rejestracja: 02 lut 2008, 15:27
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Skawina

Nieprzeczytany post

2 czerwca 2011

Jak mawiał Mark Twain "informacje o mojej śmierci były nieco przesadzone".
Tak więc żyję, choć po Biegu Skawińskim bliski byłem wyzionięcia ducha. Niebiosa pozwoliły mi ten bieg ukończyć, i to jedyny plus całej imprezki. Czas był dramatyczny, więc przez grzeczność nie przytoczę cyfry.
Dramatyzm czasu wynikał prawdopodobnie z wielkiej miłości do lodówki, oczywiście miłości odwzajemnionej. Wciąż jest między nami chemia i nie wiem kiedy się to skończy. :ojnie:
Od ukończenia biegu potruchtuję sobie prawie codziennie około czterech kilosków. Tempo nie jest zabójcze zanadto, ale za to jest systematyczność znacząca.
Pewnie za tydzień będzie zwiększenie dystansu o następny kilometr, choć się zobaczy. Nic na siłę, syćko pomalućku.
Do końca lata mam nadzieję potruchtywać w granicach 7 kaemów jednorazowo, pięć razików w tygodniu.
Sie zobaczy z resztą.
justmario
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 168
Rejestracja: 02 lut 2008, 15:27
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Skawina

Nieprzeczytany post

10 lipca, późny wieczór

Fajne są plany, a jeszcze lepsze ambitne założenia, choć nie zawsze idą w parze z nadmiarem wolnego czasu.
Potruchtuję więc sobie spokojnie i bez nerwancji trzy do czterech razików w tygodniu po trzy do pięciu kilosków; niby niewiele, ale wystarcza.
Dochodzi do tego tenis; dwa razy w tygodniu po półtorej godziny. Efekt wytrzymałościowy widać; zero zmęczenia, zero zakwachów, przy nadmiernym hasaniu po korcie lekka zadyszka występuje nieśmiało :hej:
Prócz tego młodszy syn postanowił zastąpić Małysza, więc większość wolnego czasu poświęcam na wożenie go na treningi do Wisły, Gilowic i Bóg jeden raczy jeszcze wiedzieć gdzie. Z tego wszystkiego na bieganie jest trochę mniej czasu. :smutek: C'est la vie.
Prócz tego pracy w nadmiarze. Prócz tego upały nieziemskie. Czyli bryndza z bieganiem na serio.
Ale z jesienią zdecydowanie się rozpędzę. Jest przynajmniej taka nadzieja. :hej:
Się zobaczy. :spoczko:
justmario
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 168
Rejestracja: 02 lut 2008, 15:27
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Skawina

Nieprzeczytany post

21 lipca, czwartkowy wieczór

Schłodziło się nieco, więc i pora zrobiła się bardziej biegowa.

Dziś trenowałem ze skoczkami narciarskimi, czyli młodszym synem i jego kolegą.

Najpierw było super easy do parku, tam siedem serii po pięć skoków obunóż. Chłopaki robili imitacje wybicia z ławki, a ja ich łapałem w locie :hej:

Nastąpiły po tym dwa duże kółka po parku, powrót pod dom po starszego syna i bieg po siostrę. Wyszło z tego rodzinne zgromadzenie w tempie easy.

Udało mi się w sumie przyładować około dziesięciu kilosków easy z paroma mocniejszymi akcentami.

Czas wrócić do poważniejszego treningu, bo zdeklarowałem się w sztafecie z Wadowic do Kraka. Podobno mam biec dziesięć kilo w okolicach szóstki, więc trzeba będzie się przyłożyć w najbliższych czterech tygodniach, coby wstydu nie było.

Ale co tam. Damy radę :hej:

Sayonara
justmario
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 168
Rejestracja: 02 lut 2008, 15:27
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Skawina

Nieprzeczytany post

22 lipca, piątek

Czwartkowe schłodzenie było tylko preludium do następującego po nim w piątek arktycznego lata. :smutek:
Temperaturka z wieczora spadła chyba do 12 stopni, a dujący wiatr pogłębiał uczucie chłodu.
Teoretycznie powinno się biegać lepiej, ale dyszka z czwartku dawała o sobie znać. Pierwsze trzy kilometry były spoko. Ćwiczenia sprawnościowe w przerwie też szły nieźle. Z dalszym truchtaniem nie było już tak łatwo. Betonowe uda i szybkie tempo sprawiły, że po siódmym kilometrze odpuściłem. Powrót do domu marszem był jedynym wyjściem. Jednak dzień przerwy jest potrzebny.
Może w niedzielę zdecyduję się na dłuższy truchcik. Sie zobaczy.
justmario
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 168
Rejestracja: 02 lut 2008, 15:27
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Skawina

Nieprzeczytany post

12 grudzień;

Witam ponownie biegającą brać. :hej:
Czas najwyższy nadszedł reanimować bloga; nieopatrznie wróciłem do truchtania po dość długiej przerwie.
Przerwa wynikała z nadwyrężenia przyczepu achillesa; drobna infekcja wyłączyła mnie z obiegu na cztery miesiące. Było zero ruchu i pełny atak na lodówę; gdybym był niewiastą z pewnością nazwałbym to rubensowskimi kształtami. My chłopy nazywamy to oponką.
W związku z oponką będzie się działo.
Cel numer jeden; zrzucić tony tłuszczu.
Cel numer dwa; przygotować się do wiosny.
Cel numer trzy; realizować dwa poprzednie cele bezkontuzyjnie.

Damy radę. :hej:
justmario
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 168
Rejestracja: 02 lut 2008, 15:27
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Skawina

Nieprzeczytany post

17 grudnia, Szabas

Dziś było Biegam Bo Lubię, jak zwykle w doborowym towarzystwie (dojazd za namową i dzięki uprzejmości Bogila :hej: ).
Chciałem biegać z żółwikami, ale żółwiki przeszły na profesjonalizm, dzięki czemu byłem najwolniejszym truchtaczem imprezki.
Ale, licząc wraz z dobiegami, zrobiło się z pięć kilosków, więc bez dramatów.
Achilles dał znać o sobie, ale trener Krzysiek mówił, że to pewnie przez bieganie ze śródstopia.
Tak więc próbuję to zmienić na bieganie z pięty, ale muszę się nauczyć.
Następne truchtanko we wtorek.
justmario
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 168
Rejestracja: 02 lut 2008, 15:27
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Skawina

Nieprzeczytany post

środa 21 grudnia

No było wczoraj truchtane, oj było. Problem natomiast pojawił się z rozciąganiem; okazało się bowiem , że po BBL z soboty lewa dwójka zabetonowała. Nie dało się mendy w żaden sposób wyluzować ani choć trochę rozciągnąć; chyba zapodam piwną terapię - może się zlooooozuje.
W każdym razie wyszło tego wczoraj prawie sześć km, co jak na obywatela, który ze względu na wiek powinien już zalegać w trumnie, jest całkiem niezłym wynikiem.
Oczywiście w czwartek znowu truchcik, choć mam nadzieję, że nie powtórzy się shin splint z ubiegłego grudnia.
Póki co, za namową Krzyśka Trenera, spadam na całą stopę, co sprawia mi niewysłowioną trudność, albowiem, zaprawdę powiadam Wam, nigdy tak stopy nie stawiałem. Dupsko zbite na całej linii. Jak tak można klepać.
A jak śmiesznie bucior w glebę stuka; człapię jak platfus, ale może sie przyzwyczaję.
Sie zobaczy.
justmario
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 168
Rejestracja: 02 lut 2008, 15:27
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Skawina

Nieprzeczytany post

28 grudnia; też środa

Udało się nareszcie wybiec po biesiadnym triduum, zwanym, nie wiedzieć czemu, Świętami.
Zrzucenie tych wszystkich serników, makowców, karpi, dorszy, łososi, miąs i wędlin wszelakich, tudzież sałatek, śledzików, zakąsek, win, likierów, browarków, drineczków i wódeczek może potrwać znacznie dłużej, niż ich spożywanie. Wprawdzie waga po świętach wskazuje kilogram mniej (sic!), ale zakładam, że to błąd pomiarowy. :hej:
Tak czy inaczej dziś tradycyjne sześć kilometrów truchciku, i takie człapanko planuję aż do końca stycznia co drugi dzień. A później sie zobaczy, ale pewnie trzeba się będzie sposobić do Biegu Skawińskiego w maju. :taktak:
ODPOWIEDZ