Pierwsze zawody biegowe za mną! Wczoraj wziąłem udział w regionalnym biegu Kaczorska Dziesiątka, w którym zająłem dobre 11 miejsce...od końca :P ale zacznijmy od początku:
Jako, że nie udało mi się pobiec regionalnego otwarcia sezonu mocno nastawialem się na kolejny bieg, którym właśnie była KD. Spotkałem ostatnio mojego biegowego kolegę, który też miał zamiar tam pobiec, więc fajnie, bo zgodził się mnie podrzucic swoim autem. Bieg o 12, wyjazd 11:30 z przyczyn losowych - więc przebieralem się w czasie jazdy, na miejscu rozgrzewka w formie sprintu po numery startowe, sprint na start i po dwóch minutach bum, poszli!. Zdążyliśmy na styk! W tłumie wypatrzylem Ukraińców, więc założyłem, że będę się trzymał z Marcinem ich tempa, ale że chłopaki zniknęli nam na pierwszych 500 m to że wspólnego biegu z nimi zrezygnowaliśmy :D
Po pierwszych kilometrach wiedziałem że przed startem zrobiłem błąd, bo w biegu po numery zjadłem Liona. Pić! Suszy! Upał po cholerze, słońce niemiłosiernie pali, a ja usycham. Biegniemy, widzę strażaka z OSP, mizerny jakiś, chyba była libacja i też pewnie by coś wypił. Pytam go o wodę - mówi że będzie po 5 km. No nic, to lecimy. Słońce nie ustępuje, a ją już słyszę w głowie Beatke Kozidrak i jej szlagier Nie ma wody na pustyni. Dobiegamy do 5 km, widzimy zbiorowisko, ja orgazm, będzie picie. Już widzę w głowie jak oblewam się woda, a tam zonk! Wody nie ma, dla tych z tylu zabrakło! My w śmiech przez łzy, z tego wszystkiego pić mi się odechcialo, olac, lecimy dalej. Gadu gadu, pitu pitu czas leci. Na 8 km widzimy znów zbiorowisko - stoi suka przy niej kilku strażaków i policjantów i jakiegoś gościa z woda. Pytam czy mają wodę - oni że nie, no ok, może trzymają dla kogoś kto jest za nami. Ale wkurzyl mnie policjant z brzucholem większym niż on sam tekstem że już nie daleko i że tam się napijemy, takim przesmiewczym tonem. No to ja do niego żeby pobiegł w takim razie z nami jak to niedaleko

my w śmiech, jego kumple w śmiech on glowa w dol i po temacie. Zaciskamy zęby i biegniemy dalej, już widzę ludzi, dzieci biją brawo, ją ręce w górę, zdjęcia, meta!
Czuje się jakbym przebiegł conajmniej maraton, Marcin wbiegali za mną, przybijamy piątkę, ludzie biją brawo, jestem szczęśliwy jak cholera. Okazuje się, że trasa miała 9,3 km a nie dziesięć, mój czas to 00:53:39, tempo powyżej zakładanego 6min/km. Bajka.
Każdy dostał pamiątkową koszulkę, a ja zatrzymalem na pamiątkę numer startowy, będzie wisiał w przedpokoju w ramce, pamiętny pierwszy start
Zdjęcia wrzuce później, póki co jadę pociągiem do Poznania do mojego synka. Jest już po operacji, wszystko poszło ok, teraz dochodzi do siebie. Wygląda mizernie, jak byłem u nich w piątek to sam ryczalem jak bóbr. No ale jak można wygladac po operacji. Będzie dobrze!
Do biegania nakłonił mnie mój synek.