mattx blog- by biegać lepiej, szybciej, dalej
Moderator: infernal
- mattx
- Dyskutant
- Posty: 37
- Rejestracja: 08 cze 2009, 09:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poddębice
Historia:
Zaczęło się od dziewiątego miesiąca życia, kiedy dumna Mama zwołała wszystkich domowników i pokazała jak jej pierworodny postawił pierwsze kroki. Nieświadoma konsekwencji tego wydarzenia rodzina była wielce uradowana. Niestety radość nie trwała długo, gdyż mały Mateuszek zaczął uciekać, biegać po całym domu i wszędzie było go pełno. W wieku trzech lat bez problemu pokonywałem wszelakie płoty, a i drzewa obce mi nie były. Mimo kłódek na wszystkich furtkach uciekałem i biegłem… przed siebie, bez celu, jak to dziecko. Potem zaczęło się bieganie z kijem w ręku i udawanie dzielnego rycerza. Dalsze moje życie było bardzo mocno związane z bieganiem. Gra w piłkę nożną, koszykówkę i to przez długi czas. W gimnazjum, gdzie trzeba było się uczyć i przez wstrętnego złodzieja czasu jakim jest komputer moja aktywność się zmniejszyła, ale nigdy nie zanikła. Na WF wyżywałem się jak tylko mogłem, czasami z kolegami grałem w piłkę, ale to z rzadka, ale nigdy moje bieganie nie miało takiego czystego wymiaru, czyli nigdy nie biegałem dla samego biegania. Zawsze ganiałem na piłką;). W wieku lat 16. Nauczyciel WFu odkrył we mnie talent lekkoatletyczny i przez 3 bądź 4 miesiące trenowałem skok wzwyż u pana Edwarda Hatali. Niestety jego choroba uniemożliwiła dalsze treningi i znowu pozostała mi okazjonalnie piłka nożna i WF. Oczywiście podejmowałem próby biegania, ale i te plany spełzły na niczym. W Kwietniu 2009 roku zacząłem biegać wg. jakiegoś planu znalezionego na bieganie.pl. Starałem się być regularny. Po drodze zaliczyłem Bieg nad Jeziorskiem, gdzie dystans 7,7km przebiegłem w 30min co dla mnie było rewelacją, lecz było to niczym w porównaniu z następnym biegiem, który odbył się tydzień później. III Bieg Świętojański na dystansie trochę poniżej 15km pokonałem w godzinę i dwie minuty. Byłem tak zachwycony, że przez wiele następnych dni uśmiech nie znikał z mojej twarzy. Biegałem regularnie w wakacje, lecz niestety w sierpniu wylądowałem w szpitalu, a po wyjściu już nie realizowałem planu. We wrześniu podejmowałem próby ale nawał lekcji skutecznie mi to uniemożliwiał. I myślałem, że moja przygoda z bieganiem się skończyła. W styczniu tego roku postanowiłem wziąć się w końcu za siebie i kontynuowałem treningi. Realizuję plan treningowy w miarę dokładnie. Staram się biegać codziennie. I mam nadzieję, że prowadzenie dziennika biegowego pomoże mi w systematycznej pracy. A co z tego wyjdzie… zobaczymy:]
Cele:
Zaliczyć biegi w okolicach Łodzi, może coś więcej. Poprawić szybkość, siłę i wytrzymałość.
Dieta:
Tutaj nie będę nic pisał, bo jem dużo i praktycznie wszystko. Wiem, że to szkodzi, ale nie mogę się powstrzymać, a po za tym jestem na garnuszku rodziców, więc wybrzydzać się mogę.
Sprzęt:
New Balance 478, nawet nie jesten pewien, czy są to buty do biegania, ale kupowałem je z myślą o treningach na tartanie 2 lata temu.
Dane:
-Uczeń LO
-190cm wzrostu
-75kg
P.S wybaczcie za rozpisanie się w pierwszym punkcie, ale jakoś mnie natchnęło.
Zaczęło się od dziewiątego miesiąca życia, kiedy dumna Mama zwołała wszystkich domowników i pokazała jak jej pierworodny postawił pierwsze kroki. Nieświadoma konsekwencji tego wydarzenia rodzina była wielce uradowana. Niestety radość nie trwała długo, gdyż mały Mateuszek zaczął uciekać, biegać po całym domu i wszędzie było go pełno. W wieku trzech lat bez problemu pokonywałem wszelakie płoty, a i drzewa obce mi nie były. Mimo kłódek na wszystkich furtkach uciekałem i biegłem… przed siebie, bez celu, jak to dziecko. Potem zaczęło się bieganie z kijem w ręku i udawanie dzielnego rycerza. Dalsze moje życie było bardzo mocno związane z bieganiem. Gra w piłkę nożną, koszykówkę i to przez długi czas. W gimnazjum, gdzie trzeba było się uczyć i przez wstrętnego złodzieja czasu jakim jest komputer moja aktywność się zmniejszyła, ale nigdy nie zanikła. Na WF wyżywałem się jak tylko mogłem, czasami z kolegami grałem w piłkę, ale to z rzadka, ale nigdy moje bieganie nie miało takiego czystego wymiaru, czyli nigdy nie biegałem dla samego biegania. Zawsze ganiałem na piłką;). W wieku lat 16. Nauczyciel WFu odkrył we mnie talent lekkoatletyczny i przez 3 bądź 4 miesiące trenowałem skok wzwyż u pana Edwarda Hatali. Niestety jego choroba uniemożliwiła dalsze treningi i znowu pozostała mi okazjonalnie piłka nożna i WF. Oczywiście podejmowałem próby biegania, ale i te plany spełzły na niczym. W Kwietniu 2009 roku zacząłem biegać wg. jakiegoś planu znalezionego na bieganie.pl. Starałem się być regularny. Po drodze zaliczyłem Bieg nad Jeziorskiem, gdzie dystans 7,7km przebiegłem w 30min co dla mnie było rewelacją, lecz było to niczym w porównaniu z następnym biegiem, który odbył się tydzień później. III Bieg Świętojański na dystansie trochę poniżej 15km pokonałem w godzinę i dwie minuty. Byłem tak zachwycony, że przez wiele następnych dni uśmiech nie znikał z mojej twarzy. Biegałem regularnie w wakacje, lecz niestety w sierpniu wylądowałem w szpitalu, a po wyjściu już nie realizowałem planu. We wrześniu podejmowałem próby ale nawał lekcji skutecznie mi to uniemożliwiał. I myślałem, że moja przygoda z bieganiem się skończyła. W styczniu tego roku postanowiłem wziąć się w końcu za siebie i kontynuowałem treningi. Realizuję plan treningowy w miarę dokładnie. Staram się biegać codziennie. I mam nadzieję, że prowadzenie dziennika biegowego pomoże mi w systematycznej pracy. A co z tego wyjdzie… zobaczymy:]
Cele:
Zaliczyć biegi w okolicach Łodzi, może coś więcej. Poprawić szybkość, siłę i wytrzymałość.
Dieta:
Tutaj nie będę nic pisał, bo jem dużo i praktycznie wszystko. Wiem, że to szkodzi, ale nie mogę się powstrzymać, a po za tym jestem na garnuszku rodziców, więc wybrzydzać się mogę.
Sprzęt:
New Balance 478, nawet nie jesten pewien, czy są to buty do biegania, ale kupowałem je z myślą o treningach na tartanie 2 lata temu.
Dane:
-Uczeń LO
-190cm wzrostu
-75kg
P.S wybaczcie za rozpisanie się w pierwszym punkcie, ale jakoś mnie natchnęło.
- mattx
- Dyskutant
- Posty: 37
- Rejestracja: 08 cze 2009, 09:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poddębice
27 lutego 2010
Dystans: 9,8km
Czas: 45 min 25 sec
Pogoda: ok 4*C, wiatr odczuwalny.
Godzina treningu: 17:30
...........................................
Dzisiejszy trening był wyjątkowo udany. Gdy tylko wyszedłem z domu nogi same mnie niosły. Rozgrzewka energiczna, bez żadnego przymulenia, ani uczucia ciężkości w nogach. Po truchcie, krótkich ćwiczeniach i rozciąganiu zacząłem bieg właściwy. Co chwilkę musiałem się sam hamować, gdyż tempo na początku obrałem zabójcze. Po kilometrze dopiero się ogarnąłem i utrzymałem równy bieg. Wszystko było by OK, gdyby nie przykre uroki wsi takie jak gęsty dym z kominów, nieprzyjemne zapachy z gospodarstw rolnych i pól.
Biegam nową trasą i ludzie jakoś dziwnie się na mnie patrzą, ciekawe czemu?;)
Podczas biegu czułem nieprzyjemny ból w łydce. Nie był tak straszny, żeby przeszkodzić mi w treningu, ale jednak odczuwalny.
Bardzo przyjemnie biega się przy takiej pogodzie. Mam nadzieję, że te mrozy już nie wrócą gdyż porzuciłem już
kurtkę i nie chcę szybko do niej wracać.
Zapomniałbym określić tempo biegu. Nie znam się za bardzo na tym jak to określić, ale ja odczuwałem bieg jako dosyć szybki, ale spokojny. Nie biegłem na złamanie karku, tylko swobodnie.
Niestety nie posiadam swojego własnego prywatnego odtwarzacza muzyki więc musiałem znowu zakosić siostrze telefon. Podczas biegu losowo w moich słuchawkach leciały piosenki z albumów:
*Slipknot- All hope is gone
*In Flames- Soundtrack to Your Escape
gdzieś w międzyczasie znalazło się Behemoth- Ov Fire And The Void.
Aktualnie Saga o Wiedźminie Andrzeja Sapkowskiego.
Pozdrawiam wszystkich;]
Skomentuj blog
Dystans: 9,8km
Czas: 45 min 25 sec
Pogoda: ok 4*C, wiatr odczuwalny.
Godzina treningu: 17:30
...........................................
Dzisiejszy trening był wyjątkowo udany. Gdy tylko wyszedłem z domu nogi same mnie niosły. Rozgrzewka energiczna, bez żadnego przymulenia, ani uczucia ciężkości w nogach. Po truchcie, krótkich ćwiczeniach i rozciąganiu zacząłem bieg właściwy. Co chwilkę musiałem się sam hamować, gdyż tempo na początku obrałem zabójcze. Po kilometrze dopiero się ogarnąłem i utrzymałem równy bieg. Wszystko było by OK, gdyby nie przykre uroki wsi takie jak gęsty dym z kominów, nieprzyjemne zapachy z gospodarstw rolnych i pól.
Biegam nową trasą i ludzie jakoś dziwnie się na mnie patrzą, ciekawe czemu?;)
Podczas biegu czułem nieprzyjemny ból w łydce. Nie był tak straszny, żeby przeszkodzić mi w treningu, ale jednak odczuwalny.
Bardzo przyjemnie biega się przy takiej pogodzie. Mam nadzieję, że te mrozy już nie wrócą gdyż porzuciłem już
kurtkę i nie chcę szybko do niej wracać.
Zapomniałbym określić tempo biegu. Nie znam się za bardzo na tym jak to określić, ale ja odczuwałem bieg jako dosyć szybki, ale spokojny. Nie biegłem na złamanie karku, tylko swobodnie.
Niestety nie posiadam swojego własnego prywatnego odtwarzacza muzyki więc musiałem znowu zakosić siostrze telefon. Podczas biegu losowo w moich słuchawkach leciały piosenki z albumów:
*Slipknot- All hope is gone
*In Flames- Soundtrack to Your Escape
gdzieś w międzyczasie znalazło się Behemoth- Ov Fire And The Void.
Aktualnie Saga o Wiedźminie Andrzeja Sapkowskiego.
Pozdrawiam wszystkich;]
Skomentuj blog
- mattx
- Dyskutant
- Posty: 37
- Rejestracja: 08 cze 2009, 09:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poddębice
28 lutego 2010
Dystans: 10km
Czas: 47 min
Pogoda: ok 7*C, wiatr irytująco-przeszkadzający.
Godzina treningu: 3:15pm
...........................................
Ostatni dzień ferii. Za szybko ten czas minął, ale mam satysfakcję, że nie opuściłem żadnego treningu z błahego powodu jakim jest: „nie chce mi się”. Na bieganie czekałem praktycznie od samego rana spoglądając na zegarek zza książki od historii.
Gdy tylko wybiegłem od razu wie działem, że lekko nie będzie. Zniknęło Gdzieś słoneczko, a wiatr wiał bezlitośnie. Postanowiłem biec stałą trasą, więc miałem nadzieję, że aż tak bardzo mi wiatr nie przeszkodzi i gęsto rozsiane domki i drzewa stłumią choć trochę ruch powietrza. A gdzież tam. Gdzie było wiele domków to akurat miałem wiatr w plecy a w szczerym polu prosto w twarz. Biegło się strasznie ciężko. Dobrze, że założyłem opaskę na uszy, bo konsekwencję mogły by być przykre. Przynajmniej dziś nie ma kałuż i nie jest mokro- ot to jedyny plus.
Jutro chyba zrobię sobie przerwę. Troszkę niech mi nogi odpoczną. Zasłużyły sobie;]
Znowu z siostrzanego telefonu Slipknot, In-Flames oraz Behemoth.
Aktualnie Saga o Wiedźminie Andrzeja Sapkowskiego
Pozdrawiam wszystkich
Skomentuj blog
Dystans: 10km
Czas: 47 min
Pogoda: ok 7*C, wiatr irytująco-przeszkadzający.
Godzina treningu: 3:15pm
...........................................
Ostatni dzień ferii. Za szybko ten czas minął, ale mam satysfakcję, że nie opuściłem żadnego treningu z błahego powodu jakim jest: „nie chce mi się”. Na bieganie czekałem praktycznie od samego rana spoglądając na zegarek zza książki od historii.
Gdy tylko wybiegłem od razu wie działem, że lekko nie będzie. Zniknęło Gdzieś słoneczko, a wiatr wiał bezlitośnie. Postanowiłem biec stałą trasą, więc miałem nadzieję, że aż tak bardzo mi wiatr nie przeszkodzi i gęsto rozsiane domki i drzewa stłumią choć trochę ruch powietrza. A gdzież tam. Gdzie było wiele domków to akurat miałem wiatr w plecy a w szczerym polu prosto w twarz. Biegło się strasznie ciężko. Dobrze, że założyłem opaskę na uszy, bo konsekwencję mogły by być przykre. Przynajmniej dziś nie ma kałuż i nie jest mokro- ot to jedyny plus.
Jutro chyba zrobię sobie przerwę. Troszkę niech mi nogi odpoczną. Zasłużyły sobie;]
Znowu z siostrzanego telefonu Slipknot, In-Flames oraz Behemoth.
Aktualnie Saga o Wiedźminie Andrzeja Sapkowskiego
Pozdrawiam wszystkich
Skomentuj blog
- mattx
- Dyskutant
- Posty: 37
- Rejestracja: 08 cze 2009, 09:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poddębice
2 Marca 2010
Dystans: 19km
Czas: 91min
Pogoda: ok 6*C, wiatr odczuwalny.
Godzina treningu: 19:00
...........................................
Dłuższy bieg. Początek był straszny, wiał wiatr, przez co było zimno, myślałem że nie dam rady. Jakoś po 3km doszedł następny powód by skończyć trening… straszna kolka. Tu akurat była moja wina, gdyż 3h najadłem się do syta i zbyt krótko odczekałem, ale nie miałem później czasu. Kolka męczyła mnie przez 2,5km, gdzie się strasznie wlokłem. Potem gdy ból ustąpił mogłem wyrównać tempo i biec dalej. Pod koniec czułem ból w łydce. Ogólnie jestem strasznie zadowolony z tego treningu. Wydolnościowo było super, mógłbym jeszcze biec i biec. Nogi mnie tylko bolały.
Albumy:
Frontisde- Zmierzch Bogów
Static X- Cult of Static
Nadal Saga o Wiedźminie Andrzeja Sapkowskiego.
Pozdrawiam wszystkich;]
Dystans: 19km
Czas: 91min
Pogoda: ok 6*C, wiatr odczuwalny.
Godzina treningu: 19:00
...........................................
Dłuższy bieg. Początek był straszny, wiał wiatr, przez co było zimno, myślałem że nie dam rady. Jakoś po 3km doszedł następny powód by skończyć trening… straszna kolka. Tu akurat była moja wina, gdyż 3h najadłem się do syta i zbyt krótko odczekałem, ale nie miałem później czasu. Kolka męczyła mnie przez 2,5km, gdzie się strasznie wlokłem. Potem gdy ból ustąpił mogłem wyrównać tempo i biec dalej. Pod koniec czułem ból w łydce. Ogólnie jestem strasznie zadowolony z tego treningu. Wydolnościowo było super, mógłbym jeszcze biec i biec. Nogi mnie tylko bolały.
Albumy:
Frontisde- Zmierzch Bogów
Static X- Cult of Static
Nadal Saga o Wiedźminie Andrzeja Sapkowskiego.
Pozdrawiam wszystkich;]
- mattx
- Dyskutant
- Posty: 37
- Rejestracja: 08 cze 2009, 09:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poddębice
Środa, 3 Marca 2010
Dystans: 8km
Czas: 40 min
Pogoda: ok -2*C, wiatr b. słaby.
Godzina treningu:19:00
...........................................
Dzisiejsze bieganie potraktowałem jako mały odpoczynek dla nóg po wczorajszym. Delikatnie przebiegłem sobie 8km. Wydolnościowo wcale się nie zmęczyłem, ale nogi jeszcze mnie bolą. Przez cały bieg odczuwałem nieprzyjemny ból poniżej pośladka. Wczoraj uszkodziłem sobie chyba stopę, bo mam problemy nawet z chodem. Mam nadzieję, że szybko przejdzie.
W zwykły szkolny dzień mam taki nawał nauki, że prawie wcale nie mam czasu na odwiedzanie forum;/
Ale zgadza się opinia większości forumowiczów, że bieganie pomaga usprawnić plan dnia. Odkąd biegam organizacja mojego dnia jest o wiele lepsza niż to było wcześniej.
Albumy:
Hunter- HellWood
In Flames- Rerute to remain.
Saga o Wiedźminie Andrzeja Sapkowskiego.
Pozdrawiam wszystkich;]
Skomentuj blog
Dystans: 8km
Czas: 40 min
Pogoda: ok -2*C, wiatr b. słaby.
Godzina treningu:19:00
...........................................
Dzisiejsze bieganie potraktowałem jako mały odpoczynek dla nóg po wczorajszym. Delikatnie przebiegłem sobie 8km. Wydolnościowo wcale się nie zmęczyłem, ale nogi jeszcze mnie bolą. Przez cały bieg odczuwałem nieprzyjemny ból poniżej pośladka. Wczoraj uszkodziłem sobie chyba stopę, bo mam problemy nawet z chodem. Mam nadzieję, że szybko przejdzie.
W zwykły szkolny dzień mam taki nawał nauki, że prawie wcale nie mam czasu na odwiedzanie forum;/
Ale zgadza się opinia większości forumowiczów, że bieganie pomaga usprawnić plan dnia. Odkąd biegam organizacja mojego dnia jest o wiele lepsza niż to było wcześniej.
Albumy:
Hunter- HellWood
In Flames- Rerute to remain.
Saga o Wiedźminie Andrzeja Sapkowskiego.
Pozdrawiam wszystkich;]
Skomentuj blog
- mattx
- Dyskutant
- Posty: 37
- Rejestracja: 08 cze 2009, 09:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poddębice
6 marca 2010
Dystans: 10km
Czas: 47 min
Pogoda: ok 0*C, wiatr odczuwalny.
Godzina treningu: 16:00
...........................................
Niestety dwa dni przerwy. Jeden spowodowany bólem nóg, który kategorycznie zabraniał mi wyjścia na bieg. Wczoraj nie miałem czasu. Dzisiaj znudzony nauką historii z chęcią wyszedłem na trening. A tu szok. Bo już tak fajnie się biegało w ciepłym, a zima zrobiła mały come back i mrozi.
Biegłem swobodnie. Na luzie. Kości mnie trochę jakby bolały, ale było ok. Tylko na pewnym 2,5km odcinku zostałem zmuszony do zwolnienia, bo nie dość, że droga nierówna, to jeszcze całkowicie śnieg zamarzł i było lodowisko. Widomo, że nieszczęścia chodzą parami, to do zamarzniętej nawierzchni dołączył wiatr prosto w twarz.
Ogólnie bieg oceniam na przyjemny. Małe oderwanie od szkolnej rzeczywistości. Jutro siatkówka, 10km biegu i nauka na sprawdzian. Chyba dam radę. Zobaczymy.
Hunter- Hellwood
In Flames- Rerute to Remain
Saga o Wiedźminie Andrzeja Sapkowskiego.
Pozdrawiam wszystkich;]
Skomentuj blog
Dystans: 10km
Czas: 47 min
Pogoda: ok 0*C, wiatr odczuwalny.
Godzina treningu: 16:00
...........................................
Niestety dwa dni przerwy. Jeden spowodowany bólem nóg, który kategorycznie zabraniał mi wyjścia na bieg. Wczoraj nie miałem czasu. Dzisiaj znudzony nauką historii z chęcią wyszedłem na trening. A tu szok. Bo już tak fajnie się biegało w ciepłym, a zima zrobiła mały come back i mrozi.
Biegłem swobodnie. Na luzie. Kości mnie trochę jakby bolały, ale było ok. Tylko na pewnym 2,5km odcinku zostałem zmuszony do zwolnienia, bo nie dość, że droga nierówna, to jeszcze całkowicie śnieg zamarzł i było lodowisko. Widomo, że nieszczęścia chodzą parami, to do zamarzniętej nawierzchni dołączył wiatr prosto w twarz.
Ogólnie bieg oceniam na przyjemny. Małe oderwanie od szkolnej rzeczywistości. Jutro siatkówka, 10km biegu i nauka na sprawdzian. Chyba dam radę. Zobaczymy.
Hunter- Hellwood
In Flames- Rerute to Remain
Saga o Wiedźminie Andrzeja Sapkowskiego.
Pozdrawiam wszystkich;]
Skomentuj blog
- mattx
- Dyskutant
- Posty: 37
- Rejestracja: 08 cze 2009, 09:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poddębice
7 Marca, 2010
Dystans: 10
Czas: 50min
Pogoda: ok -3*C, wiatr odczuwalny.
Godzina treningu: 17:15
...........................................
Od rana byłem na treningu siatkówki. Było okropne, gdyż po studniówce w naszej szkole parkiet na sali potraktowano jakimś płynem antypoślizgowym, lecz niestety pech chciał, że jest jeszcze gorzej niż było. Nie można było dobrze biegać, o wyskokach nie wspominając. Jeden wielki cyrk.
Na bieganie wyszedłem po największej śnieżycy jaka nawiedziła me okolice. Powietrze było rewelacyjne. Do tego nic mnie nie bolało, biegło się przyjemnie. W okolicach 3.km spotkałem (chyba) bezpańskiego psa. Biegł ze mną kilka kilometrów. Ale jak biegł co głowa mała. Idealnie przy nodze, jak samochód nadjeżdżał, to zbiegał na pobocze, albo biegł za mną. Wcale się nie męczył. Potem uczepił się jakiegoś rowerzysty.
Gdy biegam lubię patrzeć na reakcję ludzi, którzy widząc mnie albo pukają się w głowę, albo patrzą jak na idiotę. Dzisiaj spotkałem pewnego miłego staruszka jadącego na rowerze. Rozmowa zaczęła się od jego słów: „Ej! Młody! No ja Cież ku*wa pie**olę, Ty to masz zdrowie, że tak biegasz” Po samym wstępie wiedziałem, że będzie fajnie. Zamieniłem z nim kilka słów, popytał trochę o moje bieganie. Aż żałowałem, że na skrzyżowaniu jedzie w przeciwną stronę.
A sam bieg bardzo spokojny, taki rekreacyjny. Zero zmęczenia. Wyszło równe 5min/km W domu porobiłem jeszcze trochę ćwiczeń rozciągających i Core Stability.
DevilDriver- DevilDriver
Saga o Wiedźminie Andrzeja Sapkowskiego.
Pozdrawiam wszystkich;]
Skomentuj blog
Dystans: 10
Czas: 50min
Pogoda: ok -3*C, wiatr odczuwalny.
Godzina treningu: 17:15
...........................................
Od rana byłem na treningu siatkówki. Było okropne, gdyż po studniówce w naszej szkole parkiet na sali potraktowano jakimś płynem antypoślizgowym, lecz niestety pech chciał, że jest jeszcze gorzej niż było. Nie można było dobrze biegać, o wyskokach nie wspominając. Jeden wielki cyrk.
Na bieganie wyszedłem po największej śnieżycy jaka nawiedziła me okolice. Powietrze było rewelacyjne. Do tego nic mnie nie bolało, biegło się przyjemnie. W okolicach 3.km spotkałem (chyba) bezpańskiego psa. Biegł ze mną kilka kilometrów. Ale jak biegł co głowa mała. Idealnie przy nodze, jak samochód nadjeżdżał, to zbiegał na pobocze, albo biegł za mną. Wcale się nie męczył. Potem uczepił się jakiegoś rowerzysty.
Gdy biegam lubię patrzeć na reakcję ludzi, którzy widząc mnie albo pukają się w głowę, albo patrzą jak na idiotę. Dzisiaj spotkałem pewnego miłego staruszka jadącego na rowerze. Rozmowa zaczęła się od jego słów: „Ej! Młody! No ja Cież ku*wa pie**olę, Ty to masz zdrowie, że tak biegasz” Po samym wstępie wiedziałem, że będzie fajnie. Zamieniłem z nim kilka słów, popytał trochę o moje bieganie. Aż żałowałem, że na skrzyżowaniu jedzie w przeciwną stronę.
A sam bieg bardzo spokojny, taki rekreacyjny. Zero zmęczenia. Wyszło równe 5min/km W domu porobiłem jeszcze trochę ćwiczeń rozciągających i Core Stability.
DevilDriver- DevilDriver
Saga o Wiedźminie Andrzeja Sapkowskiego.
Pozdrawiam wszystkich;]
Skomentuj blog
- mattx
- Dyskutant
- Posty: 37
- Rejestracja: 08 cze 2009, 09:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poddębice
8 marca 2010
Dystans: 10km
Czas: 48 min
Pogoda: ok -4*C
Godzina treningu: 17:00
...........................................
Lekki bieg. Trochę zimno był i bolała mnie noga, ale swobodnie, spokojnie. Podobno od przyszłego tyg. Ma nastąpić poprawa pogody, której strasznie wyczekuję. Dzisiaj zrobiłem sobie wolne. Jutro nie idę do szkoły, więc zrobię sobie jakieś dłuższe wybieganie.
DevilDriver- DevilDriver genialna płytka
Saga o Wiedźminie Andrzeja Sapkowskiego. Pozdrawiam wszystkich;]
Skomentuj blog
Dystans: 10km
Czas: 48 min
Pogoda: ok -4*C
Godzina treningu: 17:00
...........................................
Lekki bieg. Trochę zimno był i bolała mnie noga, ale swobodnie, spokojnie. Podobno od przyszłego tyg. Ma nastąpić poprawa pogody, której strasznie wyczekuję. Dzisiaj zrobiłem sobie wolne. Jutro nie idę do szkoły, więc zrobię sobie jakieś dłuższe wybieganie.
DevilDriver- DevilDriver genialna płytka
Saga o Wiedźminie Andrzeja Sapkowskiego. Pozdrawiam wszystkich;]
Skomentuj blog
- mattx
- Dyskutant
- Posty: 37
- Rejestracja: 08 cze 2009, 09:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poddębice
Jakoś dawno nie pisałem. Jakieś choróbsko mnie bierze i aż mnie odrzuca od komputera. Ale biegam. Cały czas, tylko to przychodzi mi przyjemnie i bez bólu. Nadrabiając braki w pisania relacjonuję:
Środa:
19km w 1h29min, przy miłej pogodzie od rana. Wieczorem jeszcze zrobiłem sobie luźno 5km po łąkach z psem.
Czwartek:
10km w 49min. Luźno, spokojnie. Pierwsze objawy choroby.
Piątek:
Wolne od biegania. Dużo ćwiczeń na mięśnie brzucha na WF.
Sobota:
Ciężko jakoś. 10km w 47min, ale straszne zmęczenie. Jak nigdy. Zwodnicza pogoda.
Środa:
19km w 1h29min, przy miłej pogodzie od rana. Wieczorem jeszcze zrobiłem sobie luźno 5km po łąkach z psem.
Czwartek:
10km w 49min. Luźno, spokojnie. Pierwsze objawy choroby.
Piątek:
Wolne od biegania. Dużo ćwiczeń na mięśnie brzucha na WF.
Sobota:
Ciężko jakoś. 10km w 47min, ale straszne zmęczenie. Jak nigdy. Zwodnicza pogoda.