22.09-28.09.2025 r.
47. Nationale-Nederlanden Maraton Warszawski - będzie co będzie ...
BARDZO DOBRA ORGANIZACJA I NIESAMOWITA ATMOSFERA BIEGU!
Czekałem na ten maraton i start bez entuzjazmu/bez emocji prawie. Te co były dotyczyły obaw jak to zniosę. Przede wszystkim obawiałem się zawieszenia. Zniosłem nadzwyczaj dobrze i to mimo problemów żołądkowo-jelitowych rano, w dniu startu.
Czas 3:56:48 w pełni mnie satysfakcjonuje. Tego dnia to był mój maks. Pięknie zrealizowałem ten bieg. Organizm wytrzymał obciążenia, przezwyciężył pojawiające się niezbyt mocne, ale jednak kryzysy. Pomogły tu doświadczenia z treningów. Buty świetnie się spisały. Trochę poczułem co to jest doping technologiczny.
Mimo udanego biegu, bez ściany nie pojawiły się chęci na kolejny, ale czy mogę/jestem w stanie zrezygnować/odpuścić?
Tydzień startowy.
22 września 2025 r. Poniedziałek
W niedzielę (21.09) przesadziłem z dodaniem do dnia biegania. Odezwała się pachwina. Jednak w poniedziałek wszystko było dobrze, postanowiłem więc, że mimo zaplanowanego wolnego dnia pobiegam, trochę.
Padało...
7,31km/40:25/5:32/162spm/1,12m/11,7cm/271ms
Baza A-3,1 B-0,0
120/134bpm
36 (29-42) brpm
50,0% L / 50,0% P
Zawieszenie OK. Stan wytrenowania od kilku dni efektywne. O mały włos biegałbym za dużo!
23 września 2025 r. Wtorek
W planie: BL – 8 km @ 5:54-6:34 /TEMPO 46 – 4X5:00 @ 144bpm (4:55-4:50) /2:00
Wybrałem trening z G., czyli trochę bardziej wymagający niż ten z planu Hansonów.
TEMPO 46 min. – 4X5:00 @ 4:50 (144bpm) /2:00
9,06km/48:22/5:20/165spm/1,13m/11,1cm/265ms
Tempo A3,6 B-0,0
130/146bpm
35 (21-43) brpm
50,2% L / 49,8% P
Biegałem na tempo. Wysiłek umiarkowany, nawet lekki, ale nie chciało mi się biegać. Mam nadzieję, że się zregeneruję i nabiorę chęci do biegania.
4x5:00
1/ 1,04/04:49/132/136/ +4 -6 169/ 252/ 49,9% L50,1% P 1,23/ 11,2
2/ 1,03/04:50/136/141/ +7 -5 170/ 253/ 50,5% L49,5% P 1,18/ 10,8
3/ 1,06/04:44/138/142/ +4 -6 170/ 251/ 50,8% L49,2% P 1,23/ 10,9
4/ 1,05/04:46/139/146/ +6 -5 172/ 250/ 50,3% L49,7% P 1,2/ 10,5
Trochę byłem wyczerpany/zmęczony psychicznie, a to przekładało się na moce fizyczne.
Podwozie/zawieszenie się się trzymało dość dobrze.
24 września 2025 r. Środa
Dalej brak chęci do biegania/wysiłku
Sen oceniony jako dostateczny, ale spokojny. GT-46. SW – efektywne.
Czułem lekki (2/10) ból lewej udowej, w stawie biodrowym, może to biodro, ale bardziej góra udowej. To skutecznie stopowało snucie/wytyczanie jakichkolwiek celów czasowych na maraton, poza jego pokonaniem.
Nie było wiary, że będzie moc na końcówce.
Dałem organizmowi wolne by zobaczyć jak to wpłynie na regenerację. Nadzieja cały czas jednka lekko się tliła. Jestem dość dobrze przygotowany, ale jest problem z zawieszeniem...
Regeneracja przebiega bardzo dobrze. Sprawdzian jutro.
STRATEGIA NA MARATON ???
Tego dnia narodził się pomysł by maszerować przy okazji wodopojów, czyli mniej więcej co 2,5 km
25 września 2025 r. Czwartek
SW – Szczytowe.
GT – umiarkowana – 66 (na zielono)
Sen – dostateczny – 75, ale regenerujący.
BL – 8 km @ Z1
8,05km/47:13/5:52/156spm/1,09m/10,6cm/279ms
Baza A-3,1 B-0,0.
122/135bpm
35 (21-45)brpm
49,7% L / 50,3% P
Regeneracja postępuje dobrze. Prognoza 3:42:44. Zawieszenie... duży znak ? Zaczynam być gotowy na wysiłek : )
26 września 2025 r. Piątek
Przewidywałem, że w sobotę raczej nie będzie czasu na bieganie. Będzie dużo, może być dużo łażenia. Dlatego zrezygnowałem z regeneracji...
BL 8km @ Z1
8,07km/46:52/5:48/156spm/1,10m/10,8cm/280ms
Baza A-3,1 B-0,0.
121/136bpm
36 (22-45) brpm
49,8% L / 50,2% P
W trakcie było zbieranie kasztanów. Nie było entuzjazmu do biegania.
27 września 2025 r. Sobota
Jest jak jest będzie jak będzie – to o czekającym mnie starcie.
Wyjazd do Warszawy. Tak jak przewidywałem było sporo łażenia. Bez biegania. Najważniejsze, że o 21 byłem w hotelu, tylko średnio zmęczony dniem i łażeniem. Wszystko sobie przygotowałem na następny dzień – dodam wyjątkowo skrupulatnie jak na mnie.
28 września 2025 r. Niedziela – START
47. Nationale-Nederlanden Maraton Warszawski
Rano pojawił się dyskomfort/problem żołądkowo-jelitowy, ale zrealizowałem wszystko zgodnie z harmonogramem. Jedzenie, nawodnienie (tu przesadziłem, czułem się rano odwodniony), strój – nic dodać nic ująć, perfekcyjnie. Na problem wziąłem czarny węgiel. Pomógł... chyba za dobrze aż.
Bywały treningi, na które ruszałem z podobnym problemem i udawało się zrealizować, więc – pomyślałem – zobaczymy ile uda się zrealizować dzisiaj.
7:45 wyjście i dojazd na start. Bez niespodzianek, poza dyskomfortem w brzuszku... Może być ciężko – pomyślałem, ale bez nadmiernej paniki. Byłem zadziwiająco spokojny tego dnia – gotowy na wyzwanie. Trochę mnie ten problem ostudził na pewno.
Maraton, który nie wiedziałem jak się skończy...
Bez rozgrzewki. Ustawiłem się z grupą 3:50 i z nią ruszyłem. Bardzo spokojnie. Niestety z rana przesadziłem z nawodnieniem i kilka razy musiałem odbijać w bok na pierwszych kilometrach.
Ruszyłem bez presji na czas z grupą 3:50 z oczekiwaniem jak rozwinie się sytuacja, na co pozwoli organizm. Szybko się okazało, że 3:45 nie jest realnie.
Nie pamiętam na którym kilometrze, może był to 5, znalazłem się już prawie w środku grupy na 4:00.
Rozwiązanie pacemaker co 5 min i trzech na dany czas jest bardzo pomocne. Praktycznie cały czas masz przed sobą proporzec. Każda grupa miała prowadzącego, środkowego i zamykającego. Trochę też mogłem przypatrzeć się prowadzącym. Niektórzy bardzo dobrze wykonywali swoją robotę. Nie chodzi o trzymanie tempa, ale udzielanie wyjaśnień, informowanie o czasie jaki powinieneś mieć na danym kilometrze. Bardzo pomocne. Tak więc i ja dowiedziałem się/zostałem uświadomiony jak mocno jestem z tyłu.
Biegało się w miarę dobrze, lekko trzymałem prędkość w okolicach 5:20-35, a chwilami nawet szybciej. Powoli nadrabiałem stratę.
Postanowiłem przyspieszyć i dojść grupę na 3:50. Zacząłem gonić. Żołądek, jelita zdawały się nie przeszkadzać. Bieganie w tłumie szybko leci.
Grupa na 3:50 była jednak (za) daleko. Starałem się więc złapać zamykającego grupę na 3:55. Trochę to jednak trwało za nim nawiązałem kontakt wzrokowy z proporcem zamykającego grupę 3:55.
Na każdym wodopoju maszerowałem trochę. Piłem tylko wodę, przy sobie miałem słodki napój, niestety za słodki, za dużo wlałem tego syropu. To i woda na każdym wodopoju wystarczyły do samego końca. Może powinienem wziąć ze sobą jedną kapsułkę elektrolitu, tak pomyślałem sobie w pewnym momencie.
Trzymałem się/goniłem grupę 3:55. Nie udało się. Bywało już bardzo blisko, ale na wodopojach fundowałem sobie komfort maszerowania...
Po 30 km zaczęło mi już zależeć na tym by, skończyć przed 4:00. To pragnienie wzmacniało się coraz bardziej/rosło. A już naprawdę zaczęło mi na tym zależeć gdy odpuściłem gdzieś na 35 km gonienie 3:55.
Pojawiały się myśli defetystyczne, ale maszerowanie było równie uciążliwe/męczące jak bieganie, a może nawet bardziej, a poza tym o wiele wiele wolniejsze, więc biegłem.
Nie było ściany, ale były obawy przed odcięciem, więc nie szarżowałem... Bałem się zaszarżować. Na 37 km, na lekkim spadku coś się we mnie jednak odpaliło i ruszyłem 4:51 lekko i przyjemnie. Poczułem, że tak mogę do mety, ale szybko przestraszyłem się tego pomysłu. Trochę jeszcze do mety było : ) Ale i tak ostatnie kilometry przebiegłem prawie na luzie. Bardzo się dobrze czułem!
Ostatnia prosta, dobieg do mety już mi się jednak dłużył...
Może żal było mi, że kończy się ten bieg... Bieg, który chciałem dobrze przebiec, mając do dyspozycji takiego siebie jakiego miałem, a nie takiego jakiego chciałbym mieć. Poradziłem sobie z zadaniem mając do realizacji siebie jakiego miałem!
Ręce do góry... Jestem zwycięzcą! Jestem na mecie!
47. Nationale-Nederlanden Maraton Warszawski – zapis z zegarka
42,53km/3:56:49/5:34/167spm/1,07m/9,2cm/269ms
Zaliczył jako Pułap Tlenowy A-5,0. B-2,1
139bpm/163bpm
40 (24-53)brpm
48,7% L51,3% P
Podczas całego biegu skupiony byłem na realizacji kroku biegowego. Dobrze biegam, obecnie lepiej niż maszeruję! Buty bardzo pomagały. Poczułem doping technologiczny : )
Strój. Podkoszulka i koszulka, rękawki, pas na telefon i picie. Czapeczka z daszkiem. Bardzo dobry wybór.
Wyjątkowo mało emocji było w tym maratonie. Pobiegłem to jakby to był trening, długie wybieganie. Okazuje się, że u mnie jednak jest nadmiar emocji i działają one destrukcyjnie.
Udany maraton, ale chęci na następny specjalnie nie mam. To jednak ciężka robota. Ale można.
Wiem nad czym musiałbym popracować w kolejnych przygotowaniach.
Tym razem byłem bardziej zdyscyplinowany przed maratonem. Jedzenie i takie tam. Oceniam: 7/10 to zdyscyplinowanie i trzymanie się dobrych przedmaratońskich praktyk.
Im bardziej nad tym myślę tym bardziej jestem zadowolony. Generalnie tak powinen wyglądać maraton przebiegnięty na spokojnie.
Biegania nie odpuszczę, ale chyba bardziej muszę polubić towarzystwo dyskomfortu.
Jeszcze się nie zapisałem na kolejny... Jeszcze...
Podsumowani tygodnia startowego
18/18
Aktywności: 5
Całkowity dystans: 75,01 km
Maksymalny przebieg: 42,53 km
Całkowity czas aktywności - 6:59:41
Aktywność: kalorie - 5.535
Całkowity wznios 370 m
Całkowity spadek 349 m
Średnie tempo 5:36 /km
Średnie tętno: 126 bpm
Maksymalne tętno: 163 bpm
Średnia kadencja biegu: 161 spm
Odchylenie pionowe: 10,7 cm
Czas kontaktu z podłożem: 273 ms
Średnia długość kroku: 1,10 m
Jutro nie będzie czasu na bieganie, ale pojutrze chętnie pobiegam... Na luzie... w tempie maratońskim...
Prognoza Runalyze na dziś - 3:43:42
Zabrakło tych paru tygodni przygotowań...

ATMOSFERA BIEGU NIESAMOWITA!
DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM ZA KIBICOWANIE NA ŻYWO I ON-LINE!
UKOŃCZENIA BIEGU GRATULOWALI MI NAWET PASAŻEROWIE W TRANWAJU!
BARDZO DOBRA ORGANIZACJA BIEGU!