sultangurde - w poszukiwaniu drugiej młodości 2019

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2011
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Mam takie przemyślenie, że wpędziliśmy się w takie żywieniowe koło obłędu.
Tłusty czwartek, potem urodziny kolegi w pracy, potem dzień kobiet, parkrun pełen słodkości, potem kolejne urodziny itd. itp.
Pączek, serniczek, tort, faworki etc etc. Nie to żebym narzekał na dobrobyt...
...ale weź tu Panie jakąś redukcję nawet delikatną stosuj. Albo trzeba robić z siebie antyspołecznego troglodytę i omijać te wszystkie wydarzenia dużym łukiem albo przestać po prostu kupować niektóre produkty w sklepie.
Jak ich nie masz w zasięgu ręki to ich nie zjesz...proste...przerwa bo telefon: cześć synku, upiekłam pyszne oponki, jak będziesz w okolicy zajrzyj. I weź teraz nie miej serca...

26.02
Chomik - 12.35 km
Na samopoczucie 40' @5:20 + 20' @5:08, spalone na 2 pączki, 30'' przerwy na zdjęcie koszulki i otarcie potu

27.02
Rozbieganie 15.20 km z 10x20'' podbiegi

28.02

45' regen po 6:02 na chomiku (70%)

1.03
Stadion: 3x1600 LT + 8x100/100 (tempa 4:12 -> 4:10 -> 4:04).

2.03
Longrun: 21,4 km po 5:17 (75%).

3.03
Regen, chomik, 6 km po 6:05 (70%)

4.03

Stadion: 6 km + 7x1'/1' @3:50-3:35

5.03

Rozbieganie, 11 km @ 5:28 (74%), przy końcu krecik zapukał w taborecik.
W domu jeszcze 36' wchodzenia pod górę na 12 nachyleniu.

6.03
Rozbieganie w cieple, uff skok temperatury +15 stopni z dni ana dzień, biegane zaraz po pracy w słoneczku.
12,25 km po 5:09 z 5 przebieżkami (77%).

7.03
Regen day, 6 km po 6:05 na chomiku (70%) + 30' wchodzenia pod górkę 12 nachylenia.

8.03
Parkrun, dzień kobiet, test trailówek, Saucony Edge.
21:11, dziwnie się biegło, ale pewnie po paru razach noga się przyzwyczai.

09.03
Rozbieganie w słoneczku, 14 km po 5:17 (76%).

10.03
Rozbieganie z 10x20'' podbiegami, łącznie prawie 16 km.

11.03
Stadion trening grupowy: 3 km rozgrzewki + 3x2km subLT na p. 400m + płotki i rytmy.
Jak na dzień po podbiegach 2km szły fajnie i lekko, garminowa trzecia zielona strefa. Czasy 8:34 -> 8:32 -> 8:27
Wszystko idzie w dobrą stronę, tylko trzeba cierpliwości i konsekwencji.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Kiprun
Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2011
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Wiosna panie sierżancie, to nawet i dobrze bo ulubione zimowe leginsy powoli zaczęły się przecierać w kroku i wkrótce mogą się pojawić dodatkowe wywietrzniki :hahaha: Tak więc za chwilę zimowy zestaw idzie na tył szafki a krótkie leginsy i podkolanówki będą wiodły prym. Fajnie mi się biega, przyjąłem pewien schemat i się go trzymam: bieganie pod i na progu, podbiegi oraz regeneracja. Czy będą z tego wyniki jest spora szansa, że tak. Trzeba tylko teraz spokoju i jeszcze raz spokoju. Prognoza na marzec pokazuje 350 km.


12.03 - Regen day - 45' po 6:04 na chomiku, 68%.
13.03 - Rozbieganie na samopoczucie, trochę ponad 15 km po 5:16 (76%).
14.03 - wolne.
15.03 - stadion 16x400 na przerwie 100m w truchcie. Średnie tempo odcinków 4:08 (83%).
16.03 - rozbieganie na samopoczucie, 15 km po 5:03 (77%), ostatnie 5 km spotkałem koleżankę i pobiegłem z nią ciągły po ~4:45
17.03 - rozbieganie 12,7 km po 5:22 z 5x przebieżkami
18.03 - stadion, niecałe 6 km truchtu + 3 x 1600 LT: tempa 4:05, 4:03, 3:56. Zegarek pokazał LT na 4:03. Fajnie pobiegane, przerwa trucht ok 2'
19.03 - regen day, 8 km po 6:05 (69%)
20.03 - 16,3 km rozbieganie z 12x 20'' podbiegi (75%). Widać że idzie do przodu po lekkości w jakiej szły podbiegi.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2011
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Pchamy dalej ten wózek, na progu, pod progiem, za progmiem itd. Jak tak dalej pójdzie to ulubiony dział w Castoramie to będzie ten z listwami ...progowymi :hejhej:

21.03 - Wolne, 5 km spaceru bo ładnie było.

22.03 - 3 x 3 km progresywnie pod progiem LT
3 km po 4:18 (średnie tętno 82%)
3 km po 4:15 (średnie tętno 84%)
3 km po 4:10 (średnie tętno 85%)
Przerwa 500m w truchcie. Nie pamiętam, żeby tak gładko wchodziły tak długie odcinki.

23.03 - 17 km w 1:29 w lekkiej mżawce, po 5:14, dość ciężko szło bo mało miałem paliwa w baku.

24.03 - 45' rozbieganie na samopoczucie po 5:27 + 8x12" szybko

25.03 - 6x 1km LT + 8x100m mocno
Kilometrówki na przerwie 90 sekundowej w truchcie.
Średnie tempo 4:00, średnie tętno 85 %, max 89 %
Potem jeszcze 100 odcinki mocno ale bez spiny od 18 do 16.5 sekundy.
Samopoczucie bardzo dobre. Już godzinę po treningu tętno spadło do 50, a stres minimalny.
Oby tak dalej.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
Awatar użytkownika
sultangurde
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2011
Rejestracja: 10 paź 2018, 10:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Nie miałem ostatnio zbytnio czasu na wpis, zwłaszcza, że dobrze się pisze jak są sukcesy, jak są problemy to już nie tak fajnie.
Szczerze to nie chce mi się po kolei opisywać co działo się w kwietniu, ale na koniec marca forma była obiecująca i cały czas rosła.


Punktem kulminacyjnym był 5 kwietnia, kiedy akurat miałem zaplanowany dość mocny trening, to wróciła aura zimowa, zaczęło pizgać niemiłosiernie i zaczął padać śnieg. Miałem na ten dzień przewidziany mocny dość na papierze trening 4x15' tempo na p.3' czyli godzina dość mocnego drugiego zakresu.
Mimo, że na początku padał śnieg to jednak po pierwszym odcinku się trochę uspokoiło i warunki stały się znośne.

1. 3,37 km 15:01 4:27/km 82 % 86 %
2. 3,40 km 15:01 4:25/km 85 % 87 %
3. 3,43 km 15:04 4:24/km 86 % 87 %
4. 3,46 km 15:01 4:21/km 86 % 87 %

Całość, czyli 18 km weszła w 1:23:40 czyli po 4:40, byłem pełny optymizmu i nie przewidywałem tego co będzie dalej.
Kolejne dni pokazały, że mam problem z regeneracją tego treningu, byłem ospały, nawet 30 minutowe rozbiegania szły dość topornie.
Wszystko wyglądało dość słabo, zrobiłem parę luźniejszych dni ale zmęczenie siedziało. Miałem przeczucie i poszedłem zrobić od razu całe badania krwi.
Generalnie wszystko wyszło dobrze lub bardzo dobrze: żelazo, ferrytyna, krwinki itd....oprócz witaminy D3, która była 20...czyli mega nisko.
Trochę mnie to zdziwiło bo łykałem w miarę regularnie 2000 jednostek co drugi dzień. Zwiększyłem dawkę do 3000 jednostek dziennie i obserwowałem co będzie.
Po około tygodniu od tego treningu zaczęło się wszystko poprawiać co cieszyło. 18 kwietnia zrobiłem 17 km rozbieganie po 5:15 i czułem się już dobrze.
2 dni później w sobotę zrobiłem 10x 800m na p.1' w marszu progresywnie od 4:08 do 3:47 i czułem się w miarę normalnie.

Na dzień 27.04 miałem zaplanowany pierwszy start po długiej przerwie po zapaleniu oskrzeli z końcówki zeszłego roku.
Już od tych problemów z witaminą D3 wiedziałem, że atak na 1:30 byłby nie lada wyczynem i w aż takie zbiegi okoliczności nie wierzyłem.
Zwłaszcza, że ostatnio w pracy mam dość nerwową atmosferę związaną z realizacją i wprowadzaniem na rynek jednego produktu.
Nie chcę za bardzo wchodzić w szczegóły ale mam przeczucie, że stres z pracy i brak tej witaminy d3 jest bezpośrednim powodem sytuacji w której się znalazłem.
Bieganie lubi spokój, a nie nerwówkę, nawet ten Gremlin zaczął pokazywać dziwne rzeczy typu Zmęczenie w tygodniu gdzie odpoczywałem, bo spadło hrv średnie z normalnego zakresu 50-60 na średnie 47, 48. Niby głupia maszyna ale widzi...

Co to półmaratonu - 17 Arcelor Mittal Półmaraton Dąbrowa Górnicza.
Przyjechałem oczywiście mimo słabszego samopoczucia. Umówiłem się z Tomkiem (@Siedlak1975), żeby się w końcu poznać i jak będzie dane pobiec razem. W sumie nie ma co narzekać: było chłodno 12 stopni, bardzo słonecznie i momentami dość mocno wiało. Pogadaliśmy z Tomkiem, pokazał mi swój nowy wypasiony telefon komórkowy oraz ślady po ugryzieniu jakie mu zafundował jakiś czas temu pies. Ruszyliśmy razem i biegliśmy razem do około 5 km po 4:20-4:15, na 5 kilometrze na podbiegu pod estakadę wiedziałem już, że cudu nad Wisłą dzisiaj nie będzie. Powiedziałem Tomkowi, że muszę zwolnić i tyle. Widziałem jak powoli się oddala, ale tu wydarzyło się kilka rzeczy, które położyły bieg do końca.

Na zbiegu z estakady, zaczęło mocno wiać i kuriozum zwiało mi z głowy czapeczkę z daszkiem. Masakra musiałem zawrócić i ją podnieść.
Pomógł mi w tym jakiś uprzejmy biegacz, ale to był dopiero początek, na 6 km w tunelu wpadła mi do ust mucha, tak mała muszka.
Wprost do gardła i krtani chyba, zacząłem kaszleć, zwalniać i kaszleć. Nie wiem czy ją połknąłem czy wyplułem, ale podrażniła mi coś, że miałem kaszel przez kilka następnych kilometrów.

W tym momencie wiedząc, że już na nic sensownego nie ma szans, trochę mi się po ludzku odechciało. Na 10 km zameldowałem się w 44:30, ale to już było bez znaczenia.
Widziałem, że to nie mój dzień i nic na to nie poradzę, biegłem kolejne kilometry po 4:40-4:45 bez walki od żeby dobiec do mety.
Na 19 km byłem już dość mocno zmęczony całą tą sytuacją. Trochę pomogła woda, którą spłukałem dziwne uczucie w gardle.
Jako, że ostatni km jest mocno pod górę to nie było lekko do samego końca.
Na mecie bez walki 1:37:56 (4:36/4:37), prawie 7 min gorzej niż rok temu.
Przyjmuję porażkę na klatę, jest to wynik kilku czynników: za mocnego treningu, braków witaminy d3 i stresu związanego z pracą.
Jak mawia klasyk, powiedz bogu o swoich planach to zabije Cię śmiechem.

Bardzo dziękuję Tomkowi za miło spędzony czas, choć przebiegliśmy razem tylko 1/4 dystansu, cóż tak wyszło.
Pchamy dalej ten wózek, choć kilka rzeczy muszę zmienić, żeby wrócił balans do mojego życia.
Czy łatwo pisać o porażkach, nie...czy trzeba...tak. Ku przestrodze.
Blog: viewtopic.php?f=27&t=60020
Komentarze: viewtopic.php?f=28&t=60021
2024 [M40] 18:41//40:12//1:31:02
ODPOWIEDZ