Moderator: infernal
Można się śmiać 
Tym razem najpierw 5 kilosów marszobiegu 2:30B/0:30M a potem 3 kilometry ciągiem nieco wolniej. Przyspieszyłem na ostatnim kilometrze, ale też nie do odciny 
Pracujemy nad wytrzymałością, żeby tego biegu było jak najwięcej Zaplanowane wybieganie 18km, niestety popełniłem kilka rażących błędów - słabe nawodnienie przed, zbyt mocne tempo na początku, a przede wszystkim obranie trasy, gdzie na ostatnich kilometrach biegnie się stale pod górę (wmiarę łagodnie, ale bardzo długi podbieg) sprawiły, że gdzieś od połowy treningu czułem już pewien dyskomfort, a na 16 kilometrze mnie odcięło (https://www.endomondo.com/users/2212280 ... uts/latest) No cóż, mam lekcję na przyszłość Takie treningi nie tylko uczą ale wzmacniają też charakter Mimo wszystko ejstem zadowolony, a po przebiegnięciu 18 kilosów nie trzeba było wzywać karetki albo podawać mi tlenu Nawet nie wiecie ile frajdy sprawił taki trening Teraz pytanie do bardziej doświadczonych - czy piątkowy trening próbować zrobić biegiem ciągłym, czy wrócić do marszobiegu? Dajcie znać tutaj: https://bieganie.pl/forum/viewtopic.php ... &start=165 Za waszą namową spróbowałem kolejnego podejścia do biegu ciągłego i wyszło lepiej niż planowałem, a przy tym nie byłem jakoś niesamowicie wycieńczony. Myślę, że takie 6:30-6:40 w najbliższym czasie będzie moim komfortowym tempem (nie mam na nie jakiejś spiny, chcę jedynie robić kilometry poniżej 7 minut i tego staram się pilnować). W niedzielę wybieganie (ok. 10 km) ale je zrobię chyba marszobiegiem, żeby nie przedobrzyć, bo o kontuzję nietrudno. Wiatr mnie chyba nie lubi, bo gdzie bym nie skręcił i którędy nie biegł, to cały czas wiał w twarz Ostatecznie jednak wykonałem założony trening (10 km) a nawet więcej niż planowałem - po 5 km marszobiegu drugą piątkę zrobiłem ciągłym truchtem 
Teraz do środy odpoczynek i regeneracja, bo pierwszy raz od dawna mam zakwasy na nogach Początek słabiutki, potem z każdym kilometrem było lepiej, aczkolwiek ostatnie 500 metrów walczyłem z kolką 
Zrobiłem 7 kilosów ciągiem, więc nie jest źle 
W piątek znów 8 kilometrów, ale raczej w dużo spokojniejszym tempie. Wczorajsze wyjście było "na próbę" - chciałem zobaczyć na jakim jestem poziomie Zacząłem od 10 minut marszobiegu (4 min bieg - 1 minuta marsz), a potem przeszedłem do spokojnego biegu ciągłego na zasadzie - ile dam radę bez większej spiny planowałem koło 20 minut, wyszło niemal 45 dzisiaj odpoczynek, a jutro kolejna "osemka"