zapotrzebowanie kaloryczne a troska o nasze tyłeczki ;)
Moderator: beata
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2236
- Rejestracja: 04 lut 2011, 19:48
- Życiówka na 10k: 55:43.00
- Życiówka w maratonie: półmaraton 01:58:41
- Lokalizacja: Sosnowiec/Nottingham
Dziewczyny,
to temat z kategorii "dieta", ale panowie na to inaczej patrzą, toteż zakładam go na naszym forum.
Chodzi mi manowicie o to, czy rzeczywiście zjadacie tyle kalorii, ile Wam wychodzi według przeliczników kalorii i wysiłku biegowego??
Czy na przykład w dzień treningowy jecie więcej, a w wolny od treningu mniej??
Oczywiście wiem, że kalorie to marne wytyczne i to wszystko musi jeszcze mieć odpowiednie wartości odżywcze, ilośc posiłków i ich rozkład w stosunku do treningu.
Wybaczcie moją dociekliwość w tej materii, ale już prawie zakończyłam proces odchudzania (jestem na tzw. stabilizacji) i od poniedziałku zaczynam jeść 2000 kcal Według tych wszystkich liczników kalorii w stosunku do treningów wychodzi mi, że powinnam wcinać 2300-2500 kcal dziennie. A - jakby nie było - norma dla dorosłej kobiety to około 2000 kcal. Nie wiem zatem, czy powinna dalej zwiększać ilość aż dojdę do wytycznych z kalkulatorów czy jednak trzymać się tych +/- 2000 kcal. Odchudzanie to ciężka sprawa, stabilizacja jeszcze cięższa, więc nie chciałabym za bardzo zniweczyć efektów.
Rozpisałam się, wybaczcie...
Miłego weekendowania!
to temat z kategorii "dieta", ale panowie na to inaczej patrzą, toteż zakładam go na naszym forum.
Chodzi mi manowicie o to, czy rzeczywiście zjadacie tyle kalorii, ile Wam wychodzi według przeliczników kalorii i wysiłku biegowego??
Czy na przykład w dzień treningowy jecie więcej, a w wolny od treningu mniej??
Oczywiście wiem, że kalorie to marne wytyczne i to wszystko musi jeszcze mieć odpowiednie wartości odżywcze, ilośc posiłków i ich rozkład w stosunku do treningu.
Wybaczcie moją dociekliwość w tej materii, ale już prawie zakończyłam proces odchudzania (jestem na tzw. stabilizacji) i od poniedziałku zaczynam jeść 2000 kcal Według tych wszystkich liczników kalorii w stosunku do treningów wychodzi mi, że powinnam wcinać 2300-2500 kcal dziennie. A - jakby nie było - norma dla dorosłej kobiety to około 2000 kcal. Nie wiem zatem, czy powinna dalej zwiększać ilość aż dojdę do wytycznych z kalkulatorów czy jednak trzymać się tych +/- 2000 kcal. Odchudzanie to ciężka sprawa, stabilizacja jeszcze cięższa, więc nie chciałabym za bardzo zniweczyć efektów.
Rozpisałam się, wybaczcie...
Miłego weekendowania!
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Kiepska definicja jak trenujesz 5-6 razy w tygodniu.pardita pisze:Czy na przykład w dzień treningowy jecie więcej, a w wolny od treningu mniej??
Ja jem, jak jestem głodna. Jak biegam - jestem bardziej głodna. Bywa, że czasami chudnę wtedy kiedy nie biegam - właśnie dlatego, że jem mniej
Wydaje mi się, że u Skarzynskiego czytałam, że powinno się jeść tyle, żeby nie czuć głodu, a nie "być najedzonym". Próbuje to wlasnie wdrożyć w życie, ale opornie mi idzie...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2236
- Rejestracja: 04 lut 2011, 19:48
- Życiówka na 10k: 55:43.00
- Życiówka w maratonie: półmaraton 01:58:41
- Lokalizacja: Sosnowiec/Nottingham
No tak tak....
to prawda z tymi treningami.
Ale dzięki za odpowiedź Czekam na dalsze komentarze
to prawda z tymi treningami.
Ale dzięki za odpowiedź Czekam na dalsze komentarze
-
- Wyga
- Posty: 58
- Rejestracja: 06 wrz 2010, 11:56
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Ja biegam 3-4 razy w tygodniu i nie stosuję żadnego przelicznika - organizm sam podpowiada, kiedy chce więcej paliwa. Trzymam się tylko paru prostych zasad: jeść zdrowo (żadnych produktów przetworzonych, dosładzanych, gotowych posiłków itp), unikać jedzenia w knajpach, jeść 4-5 małych posiłków w ciągu dnia. W dni z treningiem jem więcej, ale raczej nie dlatego, że tak sobie planuję, tylko dlatego że jestem bardziej głodna.
Nie mam zaufania do takich uogólnień typu "norma dla dorosłej kobiety to około 2000 kcal", bo każdy z nas jest inny, prowadzimy różny tryb życia, a poza tym te normy chyba nie uwzględniają osób czynnie uprawiających sport.
Nie mam zaufania do takich uogólnień typu "norma dla dorosłej kobiety to około 2000 kcal", bo każdy z nas jest inny, prowadzimy różny tryb życia, a poza tym te normy chyba nie uwzględniają osób czynnie uprawiających sport.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2236
- Rejestracja: 04 lut 2011, 19:48
- Życiówka na 10k: 55:43.00
- Życiówka w maratonie: półmaraton 01:58:41
- Lokalizacja: Sosnowiec/Nottingham
Wero,wero pisze:Ja biegam 3-4 razy w tygodniu i nie stosuję żadnego przelicznika - organizm sam podpowiada, kiedy chce więcej paliwa. Trzymam się tylko paru prostych zasad: jeść zdrowo (żadnych produktów przetworzonych, dosładzanych, gotowych posiłków itp), unikać jedzenia w knajpach, jeść 4-5 małych posiłków w ciągu dnia. W dni z treningiem jem więcej, ale raczej nie dlatego, że tak sobie planuję, tylko dlatego że jestem bardziej głodna.
Nie mam zaufania do takich uogólnień typu "norma dla dorosłej kobiety to około 2000 kcal", bo każdy z nas jest inny, prowadzimy różny tryb życia, a poza tym te normy chyba nie uwzględniają osób czynnie uprawiających sport.
właśnie dlatego pytam o to tutaj, a nie na forach dietetycznym zapełnionych 15-latkami na diecie 1000 kcal
Dzięki za odpisanie
- beata
- Ekspert/Trener
- Posty: 6508
- Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa
A ja po prostu ... jem .
Nigdy nie zastanawiałam się: co, ile, kiedy. Jeśli człowiek się rusza, to nie ma co przesadzać z restrykcjami i po prostu normalnie się odżywiać, bez szaleństw w żadną stronę. Niczego nie unikam, ale też nie ma za bardzo czego bo i szaleńczych pokus nie miewam. A jeśli raz w tygodniu zjem obiad w knajpie (t.j. wczoraj), albo na śniadanie kawałek szarlotki (dzisiaj ), też nic się nie stanie.
Fakt, biegam dużo (70-100km/tydz) i dość intensywnie, długo - 20 lat - organizm przyzwyczaił się do ... ekonomicznego gospodarowania, i jak tylko zdarzy się okres luzu, czyli mniej biegania a więcej jedzenia, momentalnie 1-2kg potrafię zarobić, które później szybko zbijam bez żadnej diety a tylko zwiększonym wysiłkiem.
Oprócz biegania - inne aktywności i intensywne wyjazdy w góry, najefektywniejsze pod względem tracenia wagi: bardzo duży wysiłek i siłą rzeczy ograniczona podaż pokarmu, bo jeżdżę wysoko i w miejsca raczej odludne.
Nigdy nie zastanawiałam się: co, ile, kiedy. Jeśli człowiek się rusza, to nie ma co przesadzać z restrykcjami i po prostu normalnie się odżywiać, bez szaleństw w żadną stronę. Niczego nie unikam, ale też nie ma za bardzo czego bo i szaleńczych pokus nie miewam. A jeśli raz w tygodniu zjem obiad w knajpie (t.j. wczoraj), albo na śniadanie kawałek szarlotki (dzisiaj ), też nic się nie stanie.
Fakt, biegam dużo (70-100km/tydz) i dość intensywnie, długo - 20 lat - organizm przyzwyczaił się do ... ekonomicznego gospodarowania, i jak tylko zdarzy się okres luzu, czyli mniej biegania a więcej jedzenia, momentalnie 1-2kg potrafię zarobić, które później szybko zbijam bez żadnej diety a tylko zwiększonym wysiłkiem.
Oprócz biegania - inne aktywności i intensywne wyjazdy w góry, najefektywniejsze pod względem tracenia wagi: bardzo duży wysiłek i siłą rzeczy ograniczona podaż pokarmu, bo jeżdżę wysoko i w miejsca raczej odludne.
-
- Wyga
- Posty: 113
- Rejestracja: 02 gru 2010, 20:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Liczenie kalorii to temat mi zupełnie obcy.
Na pewno po biegu wmiatam coś węglowodanowego (najczęściej bułkę grahamkę ).
Nie sądzę żebym w dzień treningowy jadła więcej.
Ale nawet jakby się zagłębic na chwilę w matematykę - jeżeli biegnę przez godzinę to średnio spalam 600 kcal. Nie jest to jakiś znaczący deficyt kaloryczny do uzupełniania. Jeden duży jogurt owocowy i banan.
Takie różnice w ilości są dla mnie nie odczuwalne. Inna sprawa że mam jakiś problem z nawadnianiem i w dniu biegania (ale takiego porządnego) myślę tylko o piciu. Normalnie suszy mnie przez cały dzień a żołądek raczej nie myśli o jedzeniu. Nawet bym powiedziała że w dniu biegania jem zdecydowanie mniejszy objętościowo obiad. Kolację z resztą też jem mniejszą i zdecydowanie później sobie o niej przypominam.
Chcę głównie pic
Myślę ze biegając regularnie można spokojnie machnąc ręką na kalorie. Skupic się na tym co piszesz - na składnikach odżywczych i będzie gites. Po prostu zdrowo się odżywiac i już.
Na pewno po biegu wmiatam coś węglowodanowego (najczęściej bułkę grahamkę ).
Nie sądzę żebym w dzień treningowy jadła więcej.
Ale nawet jakby się zagłębic na chwilę w matematykę - jeżeli biegnę przez godzinę to średnio spalam 600 kcal. Nie jest to jakiś znaczący deficyt kaloryczny do uzupełniania. Jeden duży jogurt owocowy i banan.
Takie różnice w ilości są dla mnie nie odczuwalne. Inna sprawa że mam jakiś problem z nawadnianiem i w dniu biegania (ale takiego porządnego) myślę tylko o piciu. Normalnie suszy mnie przez cały dzień a żołądek raczej nie myśli o jedzeniu. Nawet bym powiedziała że w dniu biegania jem zdecydowanie mniejszy objętościowo obiad. Kolację z resztą też jem mniejszą i zdecydowanie później sobie o niej przypominam.
Chcę głównie pic
Myślę ze biegając regularnie można spokojnie machnąc ręką na kalorie. Skupic się na tym co piszesz - na składnikach odżywczych i będzie gites. Po prostu zdrowo się odżywiac i już.
- beata
- Ekspert/Trener
- Posty: 6508
- Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa
Tak, ja zapomniałam napisać, że przy biegani co drugi dzień zastosowałabym wręcz odmienną taktykę - więcej jadłabym w dni bez biegania: przecież trzeba zrobić zapas na kolejny treningowy dzień. A po bieganiu to ja akurat apetytu za bardzo nie mam, czasami wręcz jeść nie mogę ...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2236
- Rejestracja: 04 lut 2011, 19:48
- Życiówka na 10k: 55:43.00
- Życiówka w maratonie: półmaraton 01:58:41
- Lokalizacja: Sosnowiec/Nottingham
Dzięki, Dziewczyny
bardzo doceniam Wasze wypowiedzi, bo myślę, że jednak kobiety często nieco inaczej podchodzą do kwestii wahań wagi niż panowie.
Ja na razie biegam 24 km tygodniowo (3 razy), dodatkowo codziennie robię pełną serię 6 weidera oraz 8 min abs. Poza tym raz w tygodniu chodzę na aerobik i raz na tenisa (ale mało-intensywnego).
Miłego dnia!!
bardzo doceniam Wasze wypowiedzi, bo myślę, że jednak kobiety często nieco inaczej podchodzą do kwestii wahań wagi niż panowie.
Ja na razie biegam 24 km tygodniowo (3 razy), dodatkowo codziennie robię pełną serię 6 weidera oraz 8 min abs. Poza tym raz w tygodniu chodzę na aerobik i raz na tenisa (ale mało-intensywnego).
Miłego dnia!!
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2236
- Rejestracja: 04 lut 2011, 19:48
- Życiówka na 10k: 55:43.00
- Życiówka w maratonie: półmaraton 01:58:41
- Lokalizacja: Sosnowiec/Nottingham
Moja najaktualniejsza obserwacja: jak mam dzień niebiegowy, to norlmalnie chodzę głodna jak wilk :/ Czyli powinnam stosować taktykę Beaty