
ZACZYNAM ....z niczym;)
Moderator: beata
- katekate
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 7135
- Rejestracja: 01 paź 2013, 18:11
- Życiówka na 10k: 45.18
- Życiówka w maratonie: 3.42.11
papilon ile czasu biegasz już i ile masz lat? jeśli to nie tajemnica 

-
- Dyskutant
- Posty: 50
- Rejestracja: 26 lis 2013, 08:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Papillon ja tam Ciebie i tak podziwiam za Twój zapał i że wychodzisz i biegasz mimo, że za dużo, ze względów medycznych nie możesz, z tego co pisałaś. Jakoś w bieganiu nie porównuje się do lepszych, traktuje to tylko i wyłącznie jako moją zabawę i pewnie że sprawdzam dystans i czas w telefonie ale najbardziej się cieszę z tego, że udaje mi się wyjść i biec te kilka kilometrów, bo jeszcze w marcu to tylko z 200 metrów mogłam przebiec.
Tak nawiązując do biegania to nie wiem co mam zrobić żeby się ciągle nie przeziębiać. Od listopada mam tak 3 razy biegam na podwórku tydzień przeziębienia, czyli tydzień choruje tydzień biegam. W drugi dzień świat pobiegałam później w sobotę i w nowy rok a teraz mam mega katar, kaszel i drapie mnie gardło. Może to przez moją przegrodę, którą robiłam w maju i mam źle zrobioną. Jak biegam to oddycham tylko przez buzię, bo nos wysiada na pierwszych metrach biegu. Jestem zapisana na tomograf żeby sprawdzić dlaczego mam ciągle zatkaną dziurkę a powinno być przecież po operacji wszystko super. Laryngolog który robił mi zabieg nic złego nie widzi i wmawia mi, że to siedzi w mojej głowie, czyli wariatka jestem jak nic. Po kolejnej wizycie dał mi skierowanie na ten tomograf co bym się odczepiła i powiedział, że mogę mieć wysoko w nosie przerośniętą błonę a on usuwał tylko te niżej położone. Z wynikiem pójdę już do innego lekarza, bo na tego nie chcę już patrzeć.
Tak nawiązując do biegania to nie wiem co mam zrobić żeby się ciągle nie przeziębiać. Od listopada mam tak 3 razy biegam na podwórku tydzień przeziębienia, czyli tydzień choruje tydzień biegam. W drugi dzień świat pobiegałam później w sobotę i w nowy rok a teraz mam mega katar, kaszel i drapie mnie gardło. Może to przez moją przegrodę, którą robiłam w maju i mam źle zrobioną. Jak biegam to oddycham tylko przez buzię, bo nos wysiada na pierwszych metrach biegu. Jestem zapisana na tomograf żeby sprawdzić dlaczego mam ciągle zatkaną dziurkę a powinno być przecież po operacji wszystko super. Laryngolog który robił mi zabieg nic złego nie widzi i wmawia mi, że to siedzi w mojej głowie, czyli wariatka jestem jak nic. Po kolejnej wizycie dał mi skierowanie na ten tomograf co bym się odczepiła i powiedział, że mogę mieć wysoko w nosie przerośniętą błonę a on usuwał tylko te niżej położone. Z wynikiem pójdę już do innego lekarza, bo na tego nie chcę już patrzeć.
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
Papillon, nie prowokuj mnie, bo nastepnym razem jak bede w Polsce to sie pofatyguje do Ciebie, zostawimy psa w domu i zobaczysz, ze bez problemu utrzymasz moje tempo 

- katekate
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 7135
- Rejestracja: 01 paź 2013, 18:11
- Życiówka na 10k: 45.18
- Życiówka w maratonie: 3.42.11
Otiku ja zawsze biegam z otwartą gębą, na dodatek choruję na astmę, odpukać jeszcze się nie przeziębiłam, ale ja jestem takim przypadkiem, który w ogóle nie choruje
a chorowałaś tak samo jak nie biegałaś?
wbrew pozorom kolejne infekcje nas uodparniają, więc może w końcu 'załapiesz'
współczuję przygód laryngologicznych
sama miałam skierowanie na zbadanie zatok,nosa itde w związku z m.in.z moja alergią, ale mój brat przeszedł podobny zabieg do twojego, który nic mu nie pomógł, a wręcz zniechęcił do dalszego leczenia(suwałki)
więc ja już wole ten mój przewlekły katar niż zabawy w prostowanie przegrody, brrrrr

a chorowałaś tak samo jak nie biegałaś?

wbrew pozorom kolejne infekcje nas uodparniają, więc może w końcu 'załapiesz'
współczuję przygód laryngologicznych
sama miałam skierowanie na zbadanie zatok,nosa itde w związku z m.in.z moja alergią, ale mój brat przeszedł podobny zabieg do twojego, który nic mu nie pomógł, a wręcz zniechęcił do dalszego leczenia(suwałki)
więc ja już wole ten mój przewlekły katar niż zabawy w prostowanie przegrody, brrrrr
- papillon
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 649
- Rejestracja: 29 lut 2012, 23:49
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: 3 city
Gryziu ja zapraszam BARDZO gorąco! Ja się mogę nawet z okazji odwiedzin wlec za Tobą, a pies to pewnie dotrzymałby Ci kroku, więc może opłaca się go zabrać
katekate żadna tajemnica zaczęłam biegać jesienią 2011 roku, zaczęłam w domu na bieżni mechanicznej, którą sprezentował mi mąż. W zasadzie nie mam pojęcia po co! Nie przejawiałam takich zapędów wręcz przeciwnie każda próba biegania powodowała zapalenie tchawicy i szybki koniec.
Zimę przebiegałam w domu. Biegałam bez przygotowania, bez oczekiwań i efektów oraz bez wiadomości ot tak sobie, wiosną wyszłam z domu z endomondo.
Tak do jesieni, zimą pochorowałam niestety rodzina zarażała rozmaitymi grypami. Przebimbałam do wiosny, pomiędzy była jakaś próba powrotu do tego sportu ale wciągnęła mnie siłownia bieganie zeszło na dalszy plan jako forma spalania tłuszczu.
W czerwcu 2013 wróciłam na ścieżkę w moim oficjalnym 2 treningu towarzyszyła mi Cava, więcej szłyśmy niż truchtałyśmy ale po 12 wspólnych kilometrach i rozmowie, która dała mi energię, zaprosiła mnie do tego wątku i tak trwam!
Mam 30 lat.
Problemy zdrowotne to koszmarne luzy w stawach kolanowych i przecięte więzadła krzyżowe, nierekonstruowane. Przecięte w wyniku operacji usuwania nowotworowej zmiany kości na stawie kolanowym. Jak stwierdziłam, że bieganie mi się podoba i chciałabym zacząć trenować poważniej w terenie poszłam na badania do specjalisty, dał jasno do zrozumienia że albo biegam te 10 km max, albo będę miała problem. Dokładnie powiedział: przebiec półmaraton możesz, ale czy potem będziesz chodzić - nie wiem. Sam jest triathlonistą i wybitnym specjalistą, nie jest z tych co odradzają sport. Ale powiem Wam, że to mnie mocno osłabiło i może też przyczyniło się do dłuższej przerwy.
Od 11 roku życia byłam zwolniona z wf!!! Masakra! Wcześniej byłam normalnym dzieckiem biegałam z psami i grałam w tenisa, a potem w zasadzie do 2011 roku nie robiłam prawie NIC!
Rodzinę mam wybitnie nie sportową, wręcz odciągają od aktywności fizycznej.
Biegać ponownie zaczęłam z 2 powodów po 1 po traumie jaką przeżyłam gdy moja mama dostała nowotwór jelit i niezbędna była resekcja, chyba pisałam o tym, że spędzałam sporo czasu na oddziale gdzie było pełno niedołężnych ludzi. Pielęgniarki dobre kobiety, ale zmęczone przerzucaniem 100 kilowych ciał. Moja mama ze względu na sporą nadwagę nie mogła zostać wyleczona do końca lekarze musieli przerwać operację bo serce nie wytrzymało, było zbyt otłuszczone, po tygodniu rozpruła się leżąc na łóżku gdy ją odwiedzaliśmy, musiała wrócić na stół, wszystko miało niestety swój początek w nadwadze.
Siedziałam w skmce wracając do domu i po prostu postanowiłam, że ja tak nie chcę! Ubrałam buty i poszło. Wcześniej chyba miałam nieodpowiednią zbyt słabą motywację, chciałam zrzucić parę kg, udało się to olałam temat. Jednak zdrowie i chęć zmiany życia motywuje tysiąc razy bardziej.
A 2 nie mniej ważny powód to pies, który zadręczał moje wtedy jeszcze 2 koty, trzeci kot sobie nic z dręczenia nie robi!
No to się wyspowiadałam! To forum działa jak terapia!!!!

katekate żadna tajemnica zaczęłam biegać jesienią 2011 roku, zaczęłam w domu na bieżni mechanicznej, którą sprezentował mi mąż. W zasadzie nie mam pojęcia po co! Nie przejawiałam takich zapędów wręcz przeciwnie każda próba biegania powodowała zapalenie tchawicy i szybki koniec.
Zimę przebiegałam w domu. Biegałam bez przygotowania, bez oczekiwań i efektów oraz bez wiadomości ot tak sobie, wiosną wyszłam z domu z endomondo.
Tak do jesieni, zimą pochorowałam niestety rodzina zarażała rozmaitymi grypami. Przebimbałam do wiosny, pomiędzy była jakaś próba powrotu do tego sportu ale wciągnęła mnie siłownia bieganie zeszło na dalszy plan jako forma spalania tłuszczu.
W czerwcu 2013 wróciłam na ścieżkę w moim oficjalnym 2 treningu towarzyszyła mi Cava, więcej szłyśmy niż truchtałyśmy ale po 12 wspólnych kilometrach i rozmowie, która dała mi energię, zaprosiła mnie do tego wątku i tak trwam!
Mam 30 lat.
Problemy zdrowotne to koszmarne luzy w stawach kolanowych i przecięte więzadła krzyżowe, nierekonstruowane. Przecięte w wyniku operacji usuwania nowotworowej zmiany kości na stawie kolanowym. Jak stwierdziłam, że bieganie mi się podoba i chciałabym zacząć trenować poważniej w terenie poszłam na badania do specjalisty, dał jasno do zrozumienia że albo biegam te 10 km max, albo będę miała problem. Dokładnie powiedział: przebiec półmaraton możesz, ale czy potem będziesz chodzić - nie wiem. Sam jest triathlonistą i wybitnym specjalistą, nie jest z tych co odradzają sport. Ale powiem Wam, że to mnie mocno osłabiło i może też przyczyniło się do dłuższej przerwy.
Od 11 roku życia byłam zwolniona z wf!!! Masakra! Wcześniej byłam normalnym dzieckiem biegałam z psami i grałam w tenisa, a potem w zasadzie do 2011 roku nie robiłam prawie NIC!
Rodzinę mam wybitnie nie sportową, wręcz odciągają od aktywności fizycznej.
Biegać ponownie zaczęłam z 2 powodów po 1 po traumie jaką przeżyłam gdy moja mama dostała nowotwór jelit i niezbędna była resekcja, chyba pisałam o tym, że spędzałam sporo czasu na oddziale gdzie było pełno niedołężnych ludzi. Pielęgniarki dobre kobiety, ale zmęczone przerzucaniem 100 kilowych ciał. Moja mama ze względu na sporą nadwagę nie mogła zostać wyleczona do końca lekarze musieli przerwać operację bo serce nie wytrzymało, było zbyt otłuszczone, po tygodniu rozpruła się leżąc na łóżku gdy ją odwiedzaliśmy, musiała wrócić na stół, wszystko miało niestety swój początek w nadwadze.
Siedziałam w skmce wracając do domu i po prostu postanowiłam, że ja tak nie chcę! Ubrałam buty i poszło. Wcześniej chyba miałam nieodpowiednią zbyt słabą motywację, chciałam zrzucić parę kg, udało się to olałam temat. Jednak zdrowie i chęć zmiany życia motywuje tysiąc razy bardziej.
A 2 nie mniej ważny powód to pies, który zadręczał moje wtedy jeszcze 2 koty, trzeci kot sobie nic z dręczenia nie robi!
No to się wyspowiadałam! To forum działa jak terapia!!!!

"Ból jest nieunikniony, cierpienie jest wyborem." Tak więc cierpieć nie zamierzam!
- katekate
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 7135
- Rejestracja: 01 paź 2013, 18:11
- Życiówka na 10k: 45.18
- Życiówka w maratonie: 3.42.11
dzięki za obszerne informacje papi
a skąd wzięły się problemy z więzadłami? a dlaczego nie ma mozliwości rekonstrukcji?
wiesz... więzadła pomagają w stabilizacji kolana, owszem, ale moim zdaniem nie ma to wpływu na szybkośc biegu/tempo, moim zdaniem, ale moge się mylić, za co przepraszam twój nieznaczny postęp kilometrazowy i sapanie przy każdym biegu siedzi w głowie bardziej chyba
robisz b.duzo na siłce, pewnie masz świetnie wyrzeźbiona sylwetkę i mocne mięśnie, węc powinnaś latać lepiej
w każdym razie mocno trzymam kciuki, pokonuj siebie-warto
ja mam tak, że jak wylecę z domu, to przez pierwsze 5-6km dysze jak lokomotywa(przypominam-mam astmę), później, mimo trzymania tempa oddech się stabilizuje, zadyszka mija, zwiększam tempo, potrafię to utrzymac przez długi czas-przykład chociazby z dzisiaj, płuca daja radę, ale aparat ruchu wciąz za słaby
więc papilonie, może walcz z tym twoim sapaniem, pokonuj je, zwiększaj zakresy, i twój organizm sie w końcu przyzwyczai do wysiłku

wiesz... więzadła pomagają w stabilizacji kolana, owszem, ale moim zdaniem nie ma to wpływu na szybkośc biegu/tempo, moim zdaniem, ale moge się mylić, za co przepraszam twój nieznaczny postęp kilometrazowy i sapanie przy każdym biegu siedzi w głowie bardziej chyba

w każdym razie mocno trzymam kciuki, pokonuj siebie-warto

ja mam tak, że jak wylecę z domu, to przez pierwsze 5-6km dysze jak lokomotywa(przypominam-mam astmę), później, mimo trzymania tempa oddech się stabilizuje, zadyszka mija, zwiększam tempo, potrafię to utrzymac przez długi czas-przykład chociazby z dzisiaj, płuca daja radę, ale aparat ruchu wciąz za słaby
więc papilonie, może walcz z tym twoim sapaniem, pokonuj je, zwiększaj zakresy, i twój organizm sie w końcu przyzwyczai do wysiłku
- papillon
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 649
- Rejestracja: 29 lut 2012, 23:49
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: 3 city
Rekonstrukcja w moim wypadku może udać się na 50% tak określił lekarz, więc zadałam sobie pytanie czy warto póki śmigam, jak stanę pod ściana wyboru nie będzie. Więzadła przecięto podczas operacji czyszczenia kości z guzów. Absolutnie nie ma to z sapaniem to związku (za to jestem alergikiem i tu pewnie jest problem, od 4 mies biegam z dramatycznym katarem,a uczulenie mam min. na swoje koty
ale nie ważne), a nad stabilizacją pracuję na siłce. Niestety na efekty trzeba czekać, moja sylwetka również pozostawia wiele do życzenia. Kiedyś myślałam, że jak ktoś trenuje tyle co ja teraz to jest małym koksem, ja zasuwam a postępy wolniutko... ale jakby działo się to w 3 miesiące każda laska byłaby jak kulturystka, pewnie do upragnionej figury czeka mnie jeszcze ponad rok pracy.
Ze względu na słabe wyniki biegowe wprowadziłam plan Danielsa czerwony. Mam nadzieję, że pomoże! Jedyne o co się boję to te moje rozklekotane kolana, że przy zwiększaniu dystansu i obciążenia w końcu coś mi strzyknie. Na wiosnę pójdę chyba jeszcze raz na kontrolę i zobaczę czy różnica jest po tych 2 latach.

Ze względu na słabe wyniki biegowe wprowadziłam plan Danielsa czerwony. Mam nadzieję, że pomoże! Jedyne o co się boję to te moje rozklekotane kolana, że przy zwiększaniu dystansu i obciążenia w końcu coś mi strzyknie. Na wiosnę pójdę chyba jeszcze raz na kontrolę i zobaczę czy różnica jest po tych 2 latach.
"Ból jest nieunikniony, cierpienie jest wyborem." Tak więc cierpieć nie zamierzam!
- kojer
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1757
- Rejestracja: 26 lip 2013, 11:09
- Życiówka na 10k: 46:03
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
Mamy podobny celPaulinaJ pisze: Matika wydaje się że 1:45 jest realne ale co ma być to będzie, najwyżej będę trenować jeszcze mocniej tak mi w marcu nie pójdzie.

Sobótka to niestety duże podbiegi więc kiepska na życiówki. Przebiegłem się po trasie w listopadzie i jak się zacznie za ostro to już w Strzegomianach można mieć dość, a to drugi kilometr

PS.
Pacemakerów planują na 1:30, 1:40, 1:50, 2:00 (przynajmniej tak jest na stronie http://www.polmaratonslezanski.pl/pacemakerzy/)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 730
- Rejestracja: 02 kwie 2013, 18:30
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
1:45 - to bardzo piękny plan na połówkę. Po tym, co widziałam w Kampinosie Ma_tika powinna bez problemu dać radę. W tym samym czasie, co półmaraton w Berlinie jest nasz warszawski, jednak nie wiem, czy i o ile uda mi się poprawić moją życiówkę. Oczywiście zejście poniżej 1:50 by mnie zadowoliło. Dużo będzie zależało od pogody. Rok temu warunki były ciężkie i źle mi się biegło, chociaż z czasu byłam zadowolona.
Przeszłam już całkiem na poranne bieganie i powiem Wam, że tak całkiem łatwo nie jest, chociaż dziś myśl o tym, żeby już wracać do domu dopadła mnie kawałek dalej niż poprzednio;-)
W weekend biegałam we Wrocławiu w moich rodzinnych stronach. Było wspaniale. Fajna odmiana, dużo wspomnień.
Przeszłam już całkiem na poranne bieganie i powiem Wam, że tak całkiem łatwo nie jest, chociaż dziś myśl o tym, żeby już wracać do domu dopadła mnie kawałek dalej niż poprzednio;-)
W weekend biegałam we Wrocławiu w moich rodzinnych stronach. Było wspaniale. Fajna odmiana, dużo wspomnień.
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
Papillon, wyzwanie przyjete
pokaze ci, ze wcale nie jest tak zle z tym twoim czlapaniem, ze jest wiecej takich jak ty co to nie moga sie rozpedzic
Zdrowie najwazniejsze! Takze czlapmy sobie tym naszym slimaczym tempem i cieszmy sie z tego ze mozemy i chcemy
bo tak wielu sie nie chce.



Zdrowie najwazniejsze! Takze czlapmy sobie tym naszym slimaczym tempem i cieszmy sie z tego ze mozemy i chcemy

- papillon
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 649
- Rejestracja: 29 lut 2012, 23:49
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: 3 city
Gryziu bardzo się cieszę i czekam na Twoją wizytę!!!!
Łydka boli... jezu jaka ja głupia jestem!!! Ja nie wiem co mi do łba strzeliło że by tak od razu sobie boso biegać
No i mam za swoje, codziennie mam nadzieję że ból minie ale póki co jest tak samo niestety. A jak idąc staje na palce to wtedy gwiazdki widzę! Na razie smaruję Traumonem 2 - 3 razy dziennie... ale pewnie trzeba czasu...
Łydka boli... jezu jaka ja głupia jestem!!! Ja nie wiem co mi do łba strzeliło że by tak od razu sobie boso biegać

No i mam za swoje, codziennie mam nadzieję że ból minie ale póki co jest tak samo niestety. A jak idąc staje na palce to wtedy gwiazdki widzę! Na razie smaruję Traumonem 2 - 3 razy dziennie... ale pewnie trzeba czasu...
"Ból jest nieunikniony, cierpienie jest wyborem." Tak więc cierpieć nie zamierzam!
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 423
- Rejestracja: 21 paź 2013, 22:27
- Życiówka na 10k: 40:22
- Życiówka w maratonie: 3:15:22
Kajor ja strzeliłam te 1:45, bo to takie moje życzenie. Wczoraj zaś przyjrzałam się bliżej trasie w Sobótce, poczytałam na blogach i wiem że to nierealne
przy takiej trasie 1:50 było by już sukcesem.
Wiosną będzie kilka szans na życiówki wiec nie ma co marudzić, trzeba trenować.
Dziś była godzina biegania i 11km, pózniej dywanówka. Jutro podbiegi - a ja tak tego nie lubię..

Wiosną będzie kilka szans na życiówki wiec nie ma co marudzić, trzeba trenować.
Dziś była godzina biegania i 11km, pózniej dywanówka. Jutro podbiegi - a ja tak tego nie lubię..
- kojer
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1757
- Rejestracja: 26 lip 2013, 11:09
- Życiówka na 10k: 46:03
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
Jest kilka kluczowych odcinków. Początek czyli podbieg do Strzegomianów (w sumie chyba 1,5km, moim zdaniem chyba najgorszy). Potem od 4 do 9km poooooooodbieg i zaraz bardzo ostry zbieg. No i niestety gdzieś tak od 16km znów zaczynają się podbiegi (lżejsze niby ale co z tego) i tak do mety. Wyszło mi treningowo 1:56 ale biegło mi się po asfalcie łatwo, zwykle po parku biegam. No i ambitnie postanowiłem to 1:45 zrobić. Ale po kontuzjach chyba sobie jednak łatwiejszy cel postawięPaulinaJ pisze:Wczoraj zaś przyjrzałam się bliżej trasie w Sobótce, poczytałam na blogach i wiem że to nierealneprzy takiej trasie 1:50 było by już sukcesem.

Ja aktualnie odpuściłem akcenty, podbiegi itp. i biegam tylko kilometraż. W lutym zamierzam wrócić do podbiegów.PaulinaJ pisze:Jutro podbiegi - a ja tak tego nie lubię..
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 405
- Rejestracja: 18 cze 2013, 13:39
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Śląsk
Ja tez darowałam sobie wszystkie przebieżki, skipy itd, bo jakoś po chodnikach średnio mi to pasuje. Podbiegów mam mnóstwo, ale raczej dłuższych i łagodnych.
U nas piękne słońce, zawsze mam nadzieję, że trochę uda mi się w tym słońcu pobiegać, ale nim dotrę do domu i się przebiorę, robi się zmrok. Cóż, jeszcze miesiąc-półtora trzeba przetrwać.
Dziewczyny, dołączam się do klubu ślimaków
Szkoda, ze nie wybieram się nad morze, bo mogłybyśmy razem poczłapać.
U nas piękne słońce, zawsze mam nadzieję, że trochę uda mi się w tym słońcu pobiegać, ale nim dotrę do domu i się przebiorę, robi się zmrok. Cóż, jeszcze miesiąc-półtora trzeba przetrwać.
Dziewczyny, dołączam się do klubu ślimaków

- papillon
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 649
- Rejestracja: 29 lut 2012, 23:49
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: 3 city
Stara Damo kiedykolwiek byś się nie wybierała zapraszam na bieganie nad zatoką!!! Ale Ty masz lepszy czas na 5 tkę ode mnie więc nie bądź taka skromna!!!!!! jak obliczałam wg tabelek w książce Danielsa z jaką prędkością powinnam biegać poszczególne sekcje treningowe to dla mnie skali zabrakło...
trochę wstyd!
Z 2 strony co ja poradzę na swoje ślimactwo, naciągnęłam minutkę tu i ówdzie i wyliczyłam sobie to co potrzebowałam. Co tam ważne że biegam i tego się będę trzymać.
A czasy Ma-Tiki i PaulinyJ będę podziwiać i o nich marzyć

Z 2 strony co ja poradzę na swoje ślimactwo, naciągnęłam minutkę tu i ówdzie i wyliczyłam sobie to co potrzebowałam. Co tam ważne że biegam i tego się będę trzymać.
A czasy Ma-Tiki i PaulinyJ będę podziwiać i o nich marzyć

"Ból jest nieunikniony, cierpienie jest wyborem." Tak więc cierpieć nie zamierzam!