Dont_ask , myślę, że warto się przed sobą przyznać ,,dlaczego właściwie biegam?''. Bo kiedy pobudki są ,,negatywne'' , to i z każdym treningiem potęguje się frustracja. Kiedy ktoś np. biega tylko po to, żeby schudnąć, to siłą rzeczy traci z czasem motywację i chęć do działania, bo nie widzi efektów, albo po prostu swój cel osiąga.dont_ask pisze:Ja maratonu nie pobiegnę.
Ja się z bieganiem nie kocham. Po ponad roku walki musiałam to przed sobą przyznać.
Jestem typem wytrzymałościowym, potrafię docisnąć, potrafię być twarda. Myślałam, że to kwestia czasu i ujarzmię bieganie. Ale nic z tego.
Będę trochę biegać dalej bo to zdrowo, tanio i czasami przyjemnie. Ale to tyle. Smutno mi, bo zostanę już takim biegowym patałachem
Czasem sprawdza się też przerwa od biegania. Ot, najzwyczajniej. Aż się za treningiem zatęskni...
A tak sobie myślę, że wszystkiemu naprawdę winne jest spinanie się, nakręcanie na określony wynik... Trudno jest czerpać przyjemność z treningu/biegu, kiedy jest się nieustannie skupionym na konkretnym osiągu.
Także wolna głowa, bez ścisku i wio na trasę!