Dzieci, dom, praca, a marzenie o bieganiu
Moderator: beata
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 17
- Rejestracja: 18 lut 2011, 11:22
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:56
Hej wszystkim:)
Ja też myślę, że dobra organizacja jest kluczem do sukcesu. Wystarczy biegać 4 razy w tygodniu żeby nie tylko być w świetnej formie, ale i rewelacyjnie przygotować się do każdych zawodów ( łącznie z maratonem - fakt wtedy treningi musza być dłuższe)
Myślę, że bardzo ważne jest powiedzieć rodzinie (mężowi ) o swoich potrzebach i planach (np. o tym, że chcemy trenować do konkretnej imprezy i będzie to wymagało tyle i tyle czasu). Każdy przecież ma prawo do odrobiny czasu dla siebie:) 2 treningi można zrobić w weekend. (Rodzinka może wybrać się na spacer do parku), w tym długi trening:) A na to zeby w ciągu tygodnia pracy wyjść na przebieżkę jeszcze 2 razy chyba kazdy jest w stanie znaleźć czas (moze to oznaczac rezygnację z TV, czytania książki etc, ale wybór zawsze należy do Ciebie) Wszystko jest kwestią dobrego planowania i... dyscypliny:):):) Powodzenia. Do zobaczenia na biegowych ścieżkach:)
Ja też myślę, że dobra organizacja jest kluczem do sukcesu. Wystarczy biegać 4 razy w tygodniu żeby nie tylko być w świetnej formie, ale i rewelacyjnie przygotować się do każdych zawodów ( łącznie z maratonem - fakt wtedy treningi musza być dłuższe)
Myślę, że bardzo ważne jest powiedzieć rodzinie (mężowi ) o swoich potrzebach i planach (np. o tym, że chcemy trenować do konkretnej imprezy i będzie to wymagało tyle i tyle czasu). Każdy przecież ma prawo do odrobiny czasu dla siebie:) 2 treningi można zrobić w weekend. (Rodzinka może wybrać się na spacer do parku), w tym długi trening:) A na to zeby w ciągu tygodnia pracy wyjść na przebieżkę jeszcze 2 razy chyba kazdy jest w stanie znaleźć czas (moze to oznaczac rezygnację z TV, czytania książki etc, ale wybór zawsze należy do Ciebie) Wszystko jest kwestią dobrego planowania i... dyscypliny:):):) Powodzenia. Do zobaczenia na biegowych ścieżkach:)
"Nawet najdalsza podróż zaczyna się od pojedynczego kroku"
www.kobietkibiegaja.pl
www.kobietkibiegaja.pl
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 16
- Rejestracja: 22 sty 2011, 16:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Tak macie rację. Bez dobrej organizacji i konsekwencji w swych dążeniach to o biegu w maratonie należałoby zapomnieć. Muszę przyznać, że nie jestem posiadaczką tych cech, choć ciężko pracuje żeby je mieć;-)Fajnie jest czytać, jak Wy wszyscy sobie dajecie radę. W duchu myślę, że jak Wy możecie to czemu nie ja .
A pomysł z bieganiem do pracy całkiem fajny, tylko jedno pytanie Atalanta: Jak się biega z plecakiem?
A pomysł z bieganiem do pracy całkiem fajny, tylko jedno pytanie Atalanta: Jak się biega z plecakiem?
-
- Wyga
- Posty: 113
- Rejestracja: 02 gru 2010, 20:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
mi plecak nie przeszkadza chociaż na pewno wygodniej bez niego. W każdym bądź razie na tempo, rytm i czas biegu nie wpływa zbytnio.
Za to utrudnieniem jest kurtka wierzchnia - ta w której biegnę nie nadaje się żeby w niej nie-biec.
Ale mam, w plecaku właśnie, gruby polar (a w czasach mrozów jeszcze gruby sweter) żeby móc w drodze powrotnej go założyc pod spód kurtki "biegowej" i nie zamarznąc.
Tak, tak - moja kurtka do biegania jest z tego względu ogromna
Kombinuję jak koń pod górkę Częśc rzeczy zostawiam w pracy (np.buty i ubranie "pracowe" na zmianę), ale częśc muszę tachac ze sobą.
Oby do wiosny.
Aha, na pewno śmiesznie wyglądam - wszystko z innej parafii (by szmateks) i do tego wypchany plecak.
Kumpel, który mnie kiedys widział sadzącą przez zaspy pomyślał "kurcze, ale się musiała spóźnic"
Nic to, nauczyłam się już że czasem jestem centrum zainteresowania przechodniów - swoje dzieci nosiłam w chustach, jeździłam w rolkach za wózkiem (w Radomiu to szczyt dziwaczności), wyłamałam orczyk, usiadłam spektakularnie na wyciągu talerzykowym - to wysoko postawione poprzeczki
Za to utrudnieniem jest kurtka wierzchnia - ta w której biegnę nie nadaje się żeby w niej nie-biec.
Ale mam, w plecaku właśnie, gruby polar (a w czasach mrozów jeszcze gruby sweter) żeby móc w drodze powrotnej go założyc pod spód kurtki "biegowej" i nie zamarznąc.
Tak, tak - moja kurtka do biegania jest z tego względu ogromna
Kombinuję jak koń pod górkę Częśc rzeczy zostawiam w pracy (np.buty i ubranie "pracowe" na zmianę), ale częśc muszę tachac ze sobą.
Oby do wiosny.
Aha, na pewno śmiesznie wyglądam - wszystko z innej parafii (by szmateks) i do tego wypchany plecak.
Kumpel, który mnie kiedys widział sadzącą przez zaspy pomyślał "kurcze, ale się musiała spóźnic"
Nic to, nauczyłam się już że czasem jestem centrum zainteresowania przechodniów - swoje dzieci nosiłam w chustach, jeździłam w rolkach za wózkiem (w Radomiu to szczyt dziwaczności), wyłamałam orczyk, usiadłam spektakularnie na wyciągu talerzykowym - to wysoko postawione poprzeczki
-
- Wyga
- Posty: 113
- Rejestracja: 02 gru 2010, 20:16
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
"Kumpel, który mnie kiedys widział sadzącą przez zaspy pomyślał "kurcze, ale się musiała spóźnic" "
o rany, ale jasno napisałam. On tak pomyślał nie tylko dlatego ze biegłam ale że wyglądałam jakbym w pośpiechu włożyła na siebie przypadkowe części garderoby :D I jeszcze ten plecak
o rany, ale jasno napisałam. On tak pomyślał nie tylko dlatego ze biegłam ale że wyglądałam jakbym w pośpiechu włożyła na siebie przypadkowe części garderoby :D I jeszcze ten plecak
- Bawareczka
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1341
- Rejestracja: 04 paź 2010, 21:18
- Życiówka na 10k: 59'47''
- Życiówka w maratonie: brak
hihiatalanta pisze: Kumpel, który mnie kiedys widział sadzącą przez zaspy pomyślał "kurcze, ale się musiała spóźnic"
Kiedys czytalam w sportowej gazecie, ze w Angli jest taka moda z tym biegniem do i z pracy i nawet to sie jakos nazywalo. I ze duzo angielskich pracodawcow umozliwia swoim pracownikom bieganie w przerwie obiadaowej. Maja w pracy prysznice i ekstra szafki. No i w duzych miastach rzeczywiscie biegiem mozna dotrzec szybciej niz komunikacja miejska.
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 16
- Rejestracja: 22 sty 2011, 16:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Wracam do wątku, gdyż chciałam Wam gorąco podziękować. Między innymi dzięki Waszym radom udało się. Przebiegłam pierwszy w życiu półmaraton!!!!! Wydawało mi sie to nierealne, a jednak. No tak, to jeszcze nie maraton, ale niewielki kroczek w jego kierunku. Dzięki Wam uwieżyłam, że to się może udać, że to Wszystko można zorganizować. Dziękuję;-)
-
- Stary Wyga
- Posty: 241
- Rejestracja: 28 lis 2010, 18:20
- Życiówka na 10k: 45m
- Życiówka w maratonie: 3h50m
gratulacje,widzisz jednak mozna sie zorganizowactama pisze:Wracam do wątku, gdyż chciałam Wam gorąco podziękować. Między innymi dzięki Waszym radom udało się. Przebiegłam pierwszy w życiu półmaraton!!!!! Wydawało mi sie to nierealne, a jednak. No tak, to jeszcze nie maraton, ale niewielki kroczek w jego kierunku. Dzięki Wam uwieżyłam, że to się może udać, że to Wszystko można zorganizować. Dziękuję;-)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 295
- Rejestracja: 12 kwie 2011, 20:45
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Gratulacje tama Tak trzymaj, jak bedziesz potrafila utrzymac taka baze przez caly rok, to do polmaratonu z marszu mozesz podchodzic. :D
Trzeba wypracowac sobie rytm, rutyne i sie go trzymac, wtedy i Ty i rodzina sie przyzwyczaicie. U mnie bieganie stalo sie elementem zycia rodzinnego, ktoremu sie kazdy jakos podporzadkowuje, i mam meza, ktory mnie w tym zawziecie wspiera. Mam wyrzuty sumienia, ale coraz mniejsze, bo jak mnie zaczyna nosic w domu i zaczynam byc drazliwa to mnie sami wykopuja na bieganie. Ja biegam 3-4 razy w tygodniu, wtorki z klubem o 19 przez caly rok (stale 10km), czwartek sama tuz po pracy, jaks godzine interwaly, albo ostre podbiegi, syn jest na zajeciach dodatkowych z ojcem, sobota joga, albo jakis cross, syn jest w szkole polskiej przez 4 godziny. W niedziele z klubem wybiegi dlugie 16-22km, albo do 35 jak przygotowania maratonowe o 6 rano. Jak przychodze do domu z cieplymi bulkami na sniadanie, to moi jeszcze sa w pizamach. Biegi uliczne, tez przewaznie w niedziele, wtedy rodzina idzie ze mna i dopinguje. I tak ma zostac do konca zycia, jak mlodziez podrosnie to doloze sobie kick-boxing, bo swietnie dziala na cardio. Mieszkamy tu sami, zadnych babc w poblizu nie ma. Jakos dajemy rade. Dla mnie czas biegania, to czas kiedy nikt mi gitary nie zawraca i czegos ode mnie chce, jak to jest w domu i pracy. Jestem sama ze soba, albo z innymi wspolbiegaczami, jak mam ochote pogadac to sie dolaczam, jak nie, to sie wylaczam.
BTW, dzisiaj bieglam na 5.6km (3.5mili) w biegu ulicznym kobiet z okazji Dnia Matki (prawie 1000 uczestniczek) w ktorym 9 miejsce zajela... 67-letnia kobieta, czas.... 3.9min/km. I miejsce 45-latka, czas..... 3.75min/km. Bardzo maly, miejscowy bieg, wlasciwie jedno 50-tysieczne miasteczko!
Trzeba wypracowac sobie rytm, rutyne i sie go trzymac, wtedy i Ty i rodzina sie przyzwyczaicie. U mnie bieganie stalo sie elementem zycia rodzinnego, ktoremu sie kazdy jakos podporzadkowuje, i mam meza, ktory mnie w tym zawziecie wspiera. Mam wyrzuty sumienia, ale coraz mniejsze, bo jak mnie zaczyna nosic w domu i zaczynam byc drazliwa to mnie sami wykopuja na bieganie. Ja biegam 3-4 razy w tygodniu, wtorki z klubem o 19 przez caly rok (stale 10km), czwartek sama tuz po pracy, jaks godzine interwaly, albo ostre podbiegi, syn jest na zajeciach dodatkowych z ojcem, sobota joga, albo jakis cross, syn jest w szkole polskiej przez 4 godziny. W niedziele z klubem wybiegi dlugie 16-22km, albo do 35 jak przygotowania maratonowe o 6 rano. Jak przychodze do domu z cieplymi bulkami na sniadanie, to moi jeszcze sa w pizamach. Biegi uliczne, tez przewaznie w niedziele, wtedy rodzina idzie ze mna i dopinguje. I tak ma zostac do konca zycia, jak mlodziez podrosnie to doloze sobie kick-boxing, bo swietnie dziala na cardio. Mieszkamy tu sami, zadnych babc w poblizu nie ma. Jakos dajemy rade. Dla mnie czas biegania, to czas kiedy nikt mi gitary nie zawraca i czegos ode mnie chce, jak to jest w domu i pracy. Jestem sama ze soba, albo z innymi wspolbiegaczami, jak mam ochote pogadac to sie dolaczam, jak nie, to sie wylaczam.
BTW, dzisiaj bieglam na 5.6km (3.5mili) w biegu ulicznym kobiet z okazji Dnia Matki (prawie 1000 uczestniczek) w ktorym 9 miejsce zajela... 67-letnia kobieta, czas.... 3.9min/km. I miejsce 45-latka, czas..... 3.75min/km. Bardzo maly, miejscowy bieg, wlasciwie jedno 50-tysieczne miasteczko!
"You don't stop running because you get old. You get old because you stop running..."
Jack Kirk aka. Dipsea Demon
Jack Kirk aka. Dipsea Demon
- dont_ask
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 462
- Rejestracja: 18 kwie 2011, 11:40
- Życiówka na 10k: 1:01:00
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Konstantynów Łódzki
A ja powiem szczerze, że dla mnie wygospodarowanie czasu na bieganie to ekwilibrystyka.
Jak czytam posty typu „wystarczy dobrze zaplanować” to cierpnie mi skóra. Jak spróbuje czasem wypisać na kartce, co mam zaplanowane na dany dzień, to wychodzi mi, że na to potrzebuję ze trzy dni. A potem jakimś cudem udaje mi się to wykonać…
Życie, to nie tylko praca, obsługa dzieci i bieganie. Mamy wszak jeszcze inne zainteresowania, które też mogą być czasochłonne, chcemy spędzać czas z dziećmi, osobami bliskimi, przyjaciółmi. Nasz partner/partnerka też ma zainteresowania i potrzeby, które wymagają określonych zachowań z naszej strony, może nawet poświęcenia.
Pracuje. Moim głównym sportem jest pływanie. Chodzę jeszcze na gimnastykę, żeby nie zdziadzieć. Mam 7 letnią córkę, którą 2* w tygodniu na angielski, 2 gimnastykę i raz na basen trzeba zawieźć (żeby zupełnie nie tracić tego czasu czytam książki). Są jeszcze zakupy, gotowanie, prasowanie i sprzątanie, które trzeba wpisać w tygodniowy harmonogram.
Facet trochę mi pomaga, ale on też coś tam trenuje, pracuje, w domu wykonuje te „męskie” prace (ogród, naprawy, samochody, itp)
Lekko nie jest, nie czarujmy się. I bez biegania ciężko nieraz ogarnąć życie.
Może trzeba się zastanowić, co można wykreślić. Ja wykreśliłam zupełnie telewizję. Większość zakupów robię przez Internet.
No ale kiedy uporamy się już z tym wszystkim, czujemy się szczęśliwe, zdrowe i spełnione.
Jak czytam posty typu „wystarczy dobrze zaplanować” to cierpnie mi skóra. Jak spróbuje czasem wypisać na kartce, co mam zaplanowane na dany dzień, to wychodzi mi, że na to potrzebuję ze trzy dni. A potem jakimś cudem udaje mi się to wykonać…
Życie, to nie tylko praca, obsługa dzieci i bieganie. Mamy wszak jeszcze inne zainteresowania, które też mogą być czasochłonne, chcemy spędzać czas z dziećmi, osobami bliskimi, przyjaciółmi. Nasz partner/partnerka też ma zainteresowania i potrzeby, które wymagają określonych zachowań z naszej strony, może nawet poświęcenia.
Pracuje. Moim głównym sportem jest pływanie. Chodzę jeszcze na gimnastykę, żeby nie zdziadzieć. Mam 7 letnią córkę, którą 2* w tygodniu na angielski, 2 gimnastykę i raz na basen trzeba zawieźć (żeby zupełnie nie tracić tego czasu czytam książki). Są jeszcze zakupy, gotowanie, prasowanie i sprzątanie, które trzeba wpisać w tygodniowy harmonogram.
Facet trochę mi pomaga, ale on też coś tam trenuje, pracuje, w domu wykonuje te „męskie” prace (ogród, naprawy, samochody, itp)
Lekko nie jest, nie czarujmy się. I bez biegania ciężko nieraz ogarnąć życie.
Może trzeba się zastanowić, co można wykreślić. Ja wykreśliłam zupełnie telewizję. Większość zakupów robię przez Internet.
No ale kiedy uporamy się już z tym wszystkim, czujemy się szczęśliwe, zdrowe i spełnione.
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 21
- Rejestracja: 14 maja 2011, 16:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
mam dom, pracę i dwóch cudownych synów ale ja nie marzę o bieganiu, JA BIEGAM !
Moje chlopaki to 11-latek i 16- miesięczniak (dodam że wciąż cyckowy), dom mam z ogródkiem i pracę 5 dni w tygodniu po 7 godzin, a możliwośc biegania zawdzięczam mojej brzydszej połówce i małemu zapotrzebowaniu na sen (nigdy nie śpie dłużej niż 6 godzin na dobę)
Moje chlopaki to 11-latek i 16- miesięczniak (dodam że wciąż cyckowy), dom mam z ogródkiem i pracę 5 dni w tygodniu po 7 godzin, a możliwośc biegania zawdzięczam mojej brzydszej połówce i małemu zapotrzebowaniu na sen (nigdy nie śpie dłużej niż 6 godzin na dobę)
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 6
- Rejestracja: 16 maja 2011, 19:14
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Witam. Ja ma 4 dzieci i od 6 miesiecy biegam. Poczatkowo rano,potem ze wzgledu na prace - wieczorami. mieszkam w Anglii i blisko do centrum sportowego i pieknego parku z scieszka dla biegaczy. W pracy tez nie ma problemu,jak ktos chce moze biegac bo przerwa obiadowa to akurat godzinka. Teraz dołączyła do mnie moja 17 letnia córka i jest wspaniale gdy wieczorkiem sobie biegamy i opowiadamy co sie działo w dzien.W tym czasie moj 19 letni syn opiekuje sie 12 letnia corką i 3 letnim synkiem. Taki mamy układ. Syn i mąż cwiczą na siłowni ,dziewczyny biegaja. i zmieniamy sie przy bobasie. Grunt to organizacja i wsparcie najbliższych.
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 16
- Rejestracja: 22 sty 2011, 16:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Pierwszy post pisałam w styczniu. Wtedy byłam troszku załamana. Jak to się mówi "nie wyrabiałam na zakrętach", a tu jeszcze kotłowało mi sie w głowie, aby przebiec maraton. Myślałam "wiek juz nie młody, cały dom na głowie, dzieci, praca zawodowa itp.- to się nie uda". Już nie wspomnę o niektórych osobach z mojego środowiska, które uważały, że mi "lekko odbiło" . A ja poprostu uwielbiam biegać. Tylko nie myślcie, że ze mnie jakaś sportsmenka. Wcale nie. Mam parę kg nadwagi, ze sportem miłam styczność jeszcze w liceum i troszku na studiach, a to było już dawno temu;-). W tym całym codziennym chaosie chciałam mieć coś swojego, a bieganie okazało się właśnie taką odskocznią od codzienności. Jednak ciężko było mi to wszystko pogodzić, bo wiadomo, aby przebiec maraton trzeba biegać systematycznie. W ostatniej chwili pomyślałam, przecież tyle kobiet biega i jakoś dają radę, stąd mój post własnie tutaj;-). Okazało się że wiele osób odpowiedziało na mój post, za co im bardzo dziękuję. Przemyślałam wszystko jeszcze raz. Skorzystałam z cennych rad. I oto końcem kwietnia udało mi się przebiec pierwszy półmaraton. Jak już pisałam to nie maraton, ale już coś. Już wiem, że" to się może udać" . Nie sztuka siedzieć i użalać się nad sobą. Jeszcze raz DZIĘKUJĘ wszystkim.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 295
- Rejestracja: 12 kwie 2011, 20:45
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Tama, gratuluje serdecznie Najlepiej metoda malych kroczkow, jak od razu postawisz ambitnie na maraton, to Cie wyzwanie moze powalic. Kiedys ten maraton zaliczysz, na razie ciesz sie z tego co osiagnelas, utrzymuj baze, zaloz sobie ile km tygodniowo chcesz utrzymac i wdroz w codzienna rutyne juz na zawsze. Przyzwaczajaj rodzine, ze TO jest dla Ciebie, a oni maja Cie w tym wspierac, bo jak przestaniesz biegac, to wszyscy beda zalowac.
Dla mnie wtorek wieczorem jest moj, bez wzgledu na wzglad, to wyjscie na bieganie z klubem, pozniej konczenie w pubie i to jest MOJ wieczor, wtedy nie gotuje obiadu, nie robie nic domowego. Jak chca, niech zamawiaja pizze, albo jedza kanapki, od tego nikt jeszcze nie umarl. Dziecko moze isc spac niekapane, jak ojcu nie chce sie uzerac, od tego tez jeszcze nikt nie umarl. Na biegu uliczne jezdze czasami, nie ma mnie caly weekend, wtedy radza sbie beze mnie bo musza. Juz nie mam wyrzutow sumienia, wole zeby dziecko widzialo mnie taka, niz ganiajaca pomiedzy garnkami, a pralka. Mam na koncie wiele pol maratonow i 4 maratony (2 w tym roku), jesienia juz sie zarejestrowalam na kolejny. Rodzina wspiera, jest dumna, i daje sobie rade bez mojej nieustannej opieki. Pomaga, ze mam bardzo udomowionego partnera.
Kobiety powinny byc jednak wiekszymi egoistkami.
Dla mnie wtorek wieczorem jest moj, bez wzgledu na wzglad, to wyjscie na bieganie z klubem, pozniej konczenie w pubie i to jest MOJ wieczor, wtedy nie gotuje obiadu, nie robie nic domowego. Jak chca, niech zamawiaja pizze, albo jedza kanapki, od tego nikt jeszcze nie umarl. Dziecko moze isc spac niekapane, jak ojcu nie chce sie uzerac, od tego tez jeszcze nikt nie umarl. Na biegu uliczne jezdze czasami, nie ma mnie caly weekend, wtedy radza sbie beze mnie bo musza. Juz nie mam wyrzutow sumienia, wole zeby dziecko widzialo mnie taka, niz ganiajaca pomiedzy garnkami, a pralka. Mam na koncie wiele pol maratonow i 4 maratony (2 w tym roku), jesienia juz sie zarejestrowalam na kolejny. Rodzina wspiera, jest dumna, i daje sobie rade bez mojej nieustannej opieki. Pomaga, ze mam bardzo udomowionego partnera.
Kobiety powinny byc jednak wiekszymi egoistkami.
"You don't stop running because you get old. You get old because you stop running..."
Jack Kirk aka. Dipsea Demon
Jack Kirk aka. Dipsea Demon
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 6
- Rejestracja: 16 maja 2011, 19:14
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Zgadzam sie, kobiety powinny byc wiekszymi egoistkami. 20 lat sprzatam ,gotuje,pamietam o dentyscie,wywiadowkach,zakupach i cholera wie jeszcze o czym. I tez miałam wyrzuty ze jak to? Mam wyjsc 5 razy w tygodniu na godzine? Przeciez dom sie zawali!Figa z makiem,po tygodniu wszyscy sie przyzwyczaili. Nawet moj najmlodszy 3 letni synek jak widzi ze ubieram buty sportowe mówi- Mamusia idzie biegac? Ale wróci. Daje buziaka i wybiegam. Nic sie nie dzieje złego. A ja mam godzinke na posłuchanie ulubionej muzyki,której nie cierpi moja rodzina(Marylin Manson) i na poukładanie sobie planu dnia. A przy okazji schudłam 8 kilo w dwa miesiace.Dobra mama to zadowolona mama.
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 10
- Rejestracja: 17 cze 2011, 08:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Dokładnie - trzeba wcześniej wstawać
U mnie to wygląda tak... pobudka 5.30, rozgrzewka bieganie, wracam o 6.30, prysznic kawa makijaż 7.00 mąż zabiera córkę do przedszkola samochodem ja idę pieszo ok 20 min do roboty, na początku chciałam biegać wieczorkiem ale nie dałam rady wiadomo, przychodzi się z pracy, jakieś zakupy po drodze, obiad, ogarnięcie mieszkania, szykowanie obiadu na następny dzień, chwila relaksu z kawą na kanapie, zabawa z córką, i już 20.00 kolacja, córkę kładę spać a sama siadam do nauki i projektów bo jeszcze zachciało mi się budownictwo studiować
U mnie to wygląda tak... pobudka 5.30, rozgrzewka bieganie, wracam o 6.30, prysznic kawa makijaż 7.00 mąż zabiera córkę do przedszkola samochodem ja idę pieszo ok 20 min do roboty, na początku chciałam biegać wieczorkiem ale nie dałam rady wiadomo, przychodzi się z pracy, jakieś zakupy po drodze, obiad, ogarnięcie mieszkania, szykowanie obiadu na następny dzień, chwila relaksu z kawą na kanapie, zabawa z córką, i już 20.00 kolacja, córkę kładę spać a sama siadam do nauki i projektów bo jeszcze zachciało mi się budownictwo studiować