Nowa - uczę się truchtać

Dziewczyny - to nasze miejsce.

Moderator: beata

Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

Uczę się truchtać.
Od 4 miesięcy jestem na diecie i ćwiczę fitness. Przestało mi to wystarczać, więc 12 stycznia postanowiłam rozpocząć aktywność na świeżym powietrzu. Zaczęłam maszerować i szybko chciałam więcej. Zaciekawiona bieganiem mojego męża, i pod wrażeniem treningów sąsiada (przygotowuje się do któregoś z kolei maratonu :szok: ) postanowiłam spróbować. Wybrałam się na pierwszy marszobieg. I wsiąkłam. W tej chwili realizuję plan PUMA jestem na etapie 5 tygodnia (4 minuty truchtu, na 1 marszu), wykonuję 8 powtórzeń i ok 5 km.
Nie zwracam uwagi na czas (chociaż go mierzę). I pojawia się coraz więcej pytań. Na kilka już znalazłam odpowiedź , a na resztę mam zamiar uzyskać od Was. Zastanawiam się czy to co robię jest ok. Truchtam tak jak pozwala mi organizm, ale może powinnam zmniejszyć dystans. Mam nadzieję, że lepsza kondycja i wydolność organizmu przyjdzie niepostrzeżenie.
Mam cel. Chcę kiedyś przebiec z mężem 10 km, a z sąsiadem 20. Nie wiem kiedy, po prostu kiedyś.
W wyjściu na trening nie przeszkadza mi śnieg, deszcz, błoto...po prostu chcę to robić. Czuć zmęczenie po truchcie, czuć rodzące się endorfiny...a przy okazji poprawić swoją kondycję i jeszcze troszkę schudnąć, ale z tym poradzę sobie sama.
Po raz pierwszy zalogowałam się na podobnym forum i chyba błądzę we mgle. Wiem, że jest możliwość założenia bloga treningowego, ale nie wiem jak to zrobić.
Proszę o wsparcie i doping.
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
szelma
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 400
Rejestracja: 21 sie 2012, 12:19
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Belgia

Nieprzeczytany post

Cześć :)

Na pewno dobrze, że tu trafiłaś - odpowiedzi pewnie uzyskasz, a w gratisie mnóstwo innych informacji, od których można czasem zgłupieć ;) Co do pytania o dystans - jeśli truchtasz sobie spokojnie, nie padasz zupełnie bez sił na koniec, nie bolą Cię stawy i jakieś dziwne rzeczy (bo pewne rzeczy mają prawo boleć - a inne nie - ważne, żeby odróżnić, co nie :) ), to dlaczego miałabyś zmniejszać dystans? :) Chyba że coś jest nie tak - ale to musisz wtedy więcej napisać o swoich treningach.

Ani się obejrzysz, a 10 km stuknie - mówię Ci :) Najważniejsze, że sprawia Ci to wszystko przyjemność - endorfiny fajne są :D A na wsparcie i doping możesz tu na pewno liczyć :)
Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Leemonca pisze:Mam cel. Chcę kiedyś przebiec z mężem 10 km, a z sąsiadem 20. [/color]
popieram :hej:
Fretka
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 211
Rejestracja: 29 wrz 2012, 07:11
Życiówka na 10k: 48:33
Życiówka w maratonie: 3:49:58
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Cześć.
Ja też zaczynałam od 5km łącznego dystansu i przetruchtomarszowanie tego zajmowało mi wtedy około godzinę.
Jak dla mnie te 5km to był bardzo dobry trening, bo z jednej strony już całkiem spora liczba kilometrów, a z drugiej strony da się przeżyć wyjście na tą godzinę dziennie i nie obciążyło mnie to wcale przy treningach 3, a potem 4 razy w tygodniu. Od początku swojej kariery biegowej nie miałam jeszcze poważnej kontuzji (tfu, tfu, odpukać)

Tak orientacyjnie swoje pierwsze 10km ciągłego biegu zrobiłam po 6 miesiącach regularnego biegania, a 20km po roku, a potem to już z górki... :hahaha: Wiem, że są ludzie, którym poszło to szybciej, ale dla mnie priorytetem było nie zniechęcić się do biegania, no i nie nabawić się kontuzji.

Kup sobie zegarek ze stoperem jeśli jeszcze nie masz i co dwa/trzy tygodnie mierz sobie czas na 1km - to była dla mnie świetna motywacja, a jak zeszłam poniżej 5 minut to hoho! (zaczynałam od 7:20..)

I na zachętę powiem, że jak doszłam do biegania 10km co drugi dzień i długie wybieganie raz w tygodniu (przygotowania do maratonu), to żadna dieta już nie jest potrzebna, ponad 2000 kalorii codziennie jem, a waga wciąż spada :oczko:
5km - 22:20
10km - 48:33
półmaraton - 1:45:37
maraton - 3:49:58
GARMIN ; BLOG ; KOMENTARZE
Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

Dziękuję za miłe powitanie.
Po przetrchtaniu swoich 5 km nie odczuwam większego zmęczenia, raczej normalne po takim wysiłku. W każdym razie, na drugi dzień jestem zregenerowana i nie odczuwam żadnego dyskomfortu. Z reguły przeplatam truchtanie z ćwiczeniami fitness (modelowanie sylwetki)
rubin pisze:I na zachętę powiem, że jak doszłam do biegania 10km co drugi dzień i długie wybieganie raz w tygodniu (przygotowania do maratonu), to żadna dieta już nie jest potrzebna, ponad 2000 kalorii codziennie jem, a waga wciąż spada
Licząc w ten sposób, jeśli 10 km zacznę pokonywać za jakieś pół roku (zobaczę jak wyjdzie, nie mam parcia na czas - na razie :hejhej: )
to z pewnością osiągnę już swoją założoną wagę (o 65 kg, a w tej chwili ważę 77) i przynajmiej nie będę musiała skrupulatnie liczyć kalorii aby nie przytyć.
Bardzo miła wiadomość. :hej:
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

Leemonca pisze:Co do pytania o dystans - jeśli truchtasz sobie spokojnie, nie padasz zupełnie bez sił na koniec, nie bolą Cię stawy i jakieś dziwne rzeczy (bo pewne rzeczy mają prawo boleć - a inne nie - ważne, żeby odróżnić, co nie ), to dlaczego miałabyś zmniejszać dystans? Chyba że coś jest nie tak - ale to musisz wtedy więcej napisać o swoich treningach.
Mój mąż radził mi abym początkowo starała się po prostu truchtać do pół godziny, a nie ok 5 km, ale....skoro daję radę...
Wczoraj przetruchtałam 5 km 4 minuty truchtu na 1 minutę marszu, ale zafascynowana biegającymi ("Z biegiem natury" Bydgoszcz) i trochę dopingowana, dziś postanowiłam spróbować swoich sił. Udało mi się przetruchtać 5 km 10 minut truchtu na 2 marszu. Samopoczucie fantastyczne, łydki lekko drżały, ale....było całkiem dobrze
Mam zamiar cały przyszły tydzień truchtać 8 min/ 2 min marszu i może na początku marca da mi się przebiec 5 km bez przerwy, jak myślicie, dobry plan?
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
hassy
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1219
Rejestracja: 09 paź 2012, 11:09
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Organizm Ci powie, jeśli będzie to dla niego zły plan. Wygląda OK i z głową (z innego Twojego postu też widzę, że i dietę masz z głową, gratuluję). Nie przesadzaj tylko z tempem/tętnem - spokojny trucht dalej Cię zaniesie :) Powodzenia.
Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

Dzięki,
jak na razie ciężko mi kontrolować tempo, raczej organizm sam daje znać, że dla niego zbyt szybko. Ambicja pcha do przodu, ale możliwości jeszcze nie ma. Mam nadzieję, że systematyczna praca przyniesie efekt, bo ego chciałoby już biegać...a na razie trzeba się pokornie uczyć :oczko:
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
barthez
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 17
Rejestracja: 05 kwie 2013, 16:05
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

"10 km zacznę pokonywać za jakieś pół roku"

też tak myślałem - zacząłem biegać na początku tego roku. Postawiłem sobie cel: do końca czerwca 10km w godzinę.
I trenując 4x w tygodniu wg jakiegoś planu z sieci, osiągnąłem ten cel na ...koniec marca :lalala:
Bez specjalnego wysiłku, bez przesady, truchtomaszerując i łapiąc po drodze kontuzję = tydzień przerwy....
Wynik jakoś tak sam przyszedł

Wcześniej biegałem jakieś 15 lat temu :hej:

Wg mnie kluczem jest regularność i ...rozciąganie po biegu (na prawdę pomaga!, przekonałem się po kontuzji)
Awatar użytkownika
Doroteczka
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 217
Rejestracja: 18 mar 2013, 08:48
Życiówka na 10k: 58:57
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Ksw
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Witaj :)

Super że dołączyłaś do grona kobiet które biegają! Co do ilości to tak jak napisały moje poprzedniczki słuchaj swojego organizmu i nic na siłę. Też na początku biegania w pewnym momencie czułam, że mogę więcej i mocniej. Jednak trzeba było się powstrzymać, gdyż na pewnym etapie pojawia się właśnie "power" i najlepiej mu nie ulec. Twoje podejście jest jak najbardziej odpowiednie, widać że bieganie sprawia Ci radość i tak trzymaj!! 5 km to naprawdę sporo na sam początek i jeżeli utrzymasz regularność oraz cierpliwość spokojnie dotrzesz do 10 km i tego Ci życzę :D
Dalej, wyżej i na przekór!! http://bliczek.pl :)
Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

I trenując 4x w tygodniu wg jakiegoś planu z sieci, osiągnąłem ten cel na ...koniec marca
Bez specjalnego wysiłku, bez przesady, truchtomaszerując i łapiąc po drodze kontuzję = tydzień przerwy....
Wynik jakoś tak sam przyszedł

Wcześniej biegałem jakieś 15 lat temu

Wg mnie kluczem jest regularność i ...rozciąganie po biegu (na prawdę pomaga!, przekonałem się po kontuzji)
Teraz wiem, że napisałam to mocno zachowawczo. Mogę przebiec już 7 km, więc i 10 dałabym radę, ale właśnie kontuzja (raczej lekkia niedyspozyja, spowodowana amicją i przeciążeniem) ostudziła moją gorącą głowę.
Regularność, hmm - teraz trenuję 6- 8razy w tygodniu - 4 x truchtam,2 x ćwiczę fitness i 2x pływanie. Więc to chyba regularnie, a co do rozciągania....rozciągałąm się, ale chyba źle. I stąd też moja niedyspozycja. Właśnie to naprawiam.
Super że dołączyłaś do grona kobiet które biegają! Co do ilości to tak jak napisały moje poprzedniczki słuchaj swojego organizmu i nic na siłę. Też na początku biegania w pewnym momencie czułam, że mogę więcej i mocniej. Jednak trzeba było się powstrzymać, gdyż na pewnym etapie pojawia się właśnie "power" i najlepiej mu nie ulec. Twoje podejście jest jak najbardziej odpowiednie, widać że bieganie sprawia Ci radość i tak trzymaj!! 5 km to naprawdę sporo na sam początek i jeżeli utrzymasz regularność oraz cierpliwość spokojnie dotrzesz do 10 km i tego Ci życzę :D
Dzięki.
Słucham swojego organizmu, ale niestey posłuchałam bardziej serca niż rozumu. Nie powstrzymałam się kiedy przyszła moc. Teraz muszę zwolnić (z polecenia fizjoterapeuty). Tak się niestety dzieje kiedy ambicja jest silniejsza niż zdrowy rozsądek.
Ale pokochałam bieganie i teraz wracam na dobre tory :oczko:
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
hassy
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1219
Rejestracja: 09 paź 2012, 11:09
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Czegoś nie kumam o tej kontuzji. Piszesz, że ona z przeciążenia - jak rozumiem, za ostry trening? To dość częsta przyczyna kontuzji, ale może tylko czynnik, który wyzwolił/ujawnił coś, co ma przyczynę gdzie indziej. Potem piszesz, że dolegliwość wzięła się ze "złego rozciągania" (cokolwiek to znaczy).... Właśnie to naprawiasz... mam nadzieję, że nie usiłujesz jeszcze lepiej rozciągać kontuzjowanego mięśnia? :) Daj się temu uspokoić i spróbuj dociec co jest przyczyną dolegliwości. I to zaatakuj. W każdym razie żeby nie wyszło na to, że rozciąganie pełni tylko rolę paracetamolu przy uporczywym katarze. Czujesz się lepiej, ale wirusa toto nie zwalczy :)
Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

hassy pisze:Czegoś nie kumam o tej kontuzji. Piszesz, że ona z przeciążenia - jak rozumiem, za ostry trening? To dość częsta przyczyna kontuzji, ale może tylko czynnik, który wyzwolił/ujawnił coś, co ma przyczynę gdzie indziej. Potem piszesz, że dolegliwość wzięła się ze "złego rozciągania" (cokolwiek to znaczy).... Właśnie to naprawiasz... mam nadzieję, że nie usiłujesz jeszcze lepiej rozciągać kontuzjowanego mięśnia? :) Daj się temu uspokoić i spróbuj dociec co jest przyczyną dolegliwości. I to zaatakuj. W każdym razie żeby nie wyszło na to, że rozciąganie pełni tylko rolę paracetamolu przy uporczywym katarze. Czujesz się lepiej, ale wirusa toto nie zwalczy :)
Kontuzja prawdopodobnie wynikła z przeciążenia, ponieważ znacznie zwiększyłam dystans. Kiedy robię kilkudniową przerwę łydki przestają boleć podczas biegania. Podczas innych ćwiczeń typu fitness, pływanie problemu nie mam.
Rozciągałam się po bieganiu, ale raczej kiepsko, czyli zbyt któtko, tak myślę. Teraz rozciągam się inaczej oszczędzając bolące łydki. Naprawiam "to" u fizjoterapeuty. Mam nadzieję, że zwalniając tempo i zmniejszając dystans ( jak radzi pan fizjo) ewentualnie przeplatając trucht marszem uda się to uspokoić :usmiech:
Jeżeli nie będę zmuszona udać się na jakieś USG.
W poprzednim wpisie użyłam zbyt wielu skrótów myślowych :usmiech:
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
ODPOWIEDZ