
III Bieg 7 Dolin
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 405
- Rejestracja: 04 sie 2009, 12:10
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
- Kontakt:
pozdro dla Arka K, z którym zamieniłem kilka słów za Przehybą. Całkiem ładnie się go trzymałem, póki nie wiedziałem kto to. Jak się dowiedziałem, że skończył UTMB to mi trochę witki opadły. Stwierdziłem że chyba za szybko lecę, no ale dla mnie to było tylko 66km więc wytrzymałem 

- rockduck
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1077
- Rejestracja: 12 lip 2011, 14:26
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
ja miałem jeden upadek fizyczny :p - na zbiegu do Rytra. O dziwo tylko jeden kryzys psychiczny na 61 km
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 251
- Rejestracja: 13 paź 2008, 17:58
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Kontakt:
Bardzo ciekawa rzeczy wydarzyła się tuż za podium.
Jako czwarty przybiegł Kuba Wolski - zupełny amator, który biega po 50km w tygodniu, skończył w życiu jedną setkę, a półmaraton robi w 1:20. (wiem bo często z nim trenuję lub startuję i ni cholery nie potrafię powiedzieć jak on obiegał całą resztę peletonu w której roiło się od mocarnych nazwisk).
Jako czwarty przybiegł Kuba Wolski - zupełny amator, który biega po 50km w tygodniu, skończył w życiu jedną setkę, a półmaraton robi w 1:20. (wiem bo często z nim trenuję lub startuję i ni cholery nie potrafię powiedzieć jak on obiegał całą resztę peletonu w której roiło się od mocarnych nazwisk).
napieraj.pl
- rockduck
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1077
- Rejestracja: 12 lip 2011, 14:26
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
ja kijki odberałem z przepaku w Rytrze , wcześniej IMO nie były potrzebne jakoś specjalnie, można było spokojnie napierać
- ale to fakt doceniłem je na 50km

-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 3
- Rejestracja: 14 wrz 2012, 09:56
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Może jednak warto w końcu w podtytule (tytule) ujednolicić podejście do najlepszej trójki, tzn.: albo wymianiamy chłopaków po imieniu (Csaba, Marcin, Jan), albo po nazwisku (Nemeth, Świerc, Wydra)... Taki drobiazg;-).
- Miodzio
- Dyskutant
- Posty: 48
- Rejestracja: 12 gru 2006, 20:27
Debiutowałem na tym dystansie.
Nie miałem ścian, kryzysów zwątpień, nic mnie nie bolało.
Najprawdopodobniej po prostu dobrze się przygotowałem.
Jadłem swoje batony (homemade), piłem wodę z CamelBaka i miodziową
herbatę na punktach.
Bieg od strony organizacyjnej i plenerowej na pięć!
Bravo!
Pozdrawiam wszystkich ultrasów.
Przyjadę za rok powalczyć z czasem.
Nie miałem ścian, kryzysów zwątpień, nic mnie nie bolało.
Najprawdopodobniej po prostu dobrze się przygotowałem.
Jadłem swoje batony (homemade), piłem wodę z CamelBaka i miodziową

Bieg od strony organizacyjnej i plenerowej na pięć!
Bravo!
Pozdrawiam wszystkich ultrasów.
Przyjadę za rok powalczyć z czasem.

- Christos
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 261
- Rejestracja: 22 lip 2011, 16:23
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Trójmiasto
Autorska relacja z wyprawy na prośbę znajomych długa jak ultra biegi :uuusmiech:
Świry z BBL Gdańsk atakują szczyty górskie w Beskidzie Sądeckim
Jak na pozytywnie zakręconych bieganiem wyprawa w góry na festiwal biegowy 2012 była kompletnie zakręcona :uuusmiech: . Jak każda zresztą :uuusmiech:
Drużyna Gdańskie Lwy Morskie .Bo BBL jako jedyna w Polsce ma grupę lubiących zimowe kąpiele morskie
Jak zawsze zapobiegliwy (czyli pakuje wiele niepotrzebnych rzeczy do bagażu ) pakowałem się do północy .Kolega już jechał pociągiem .Pobudka o 4 rano na lotnisku zimno lodówa ciepły polar się przydał zalecali być 2 godziny wcześnie zupełnie nie potrzebnie odprawa zaczęła się po 7 .Potem na kontroli kobieta z zadowoleniem krzyknęła jest
.Rentgen wykazał pojemnik z niebezpieczną substancją i butelkę z wodą .Cofnąłem się na ławkę przed kontrolą i zjadłem ten jogurt z kanapkami popity woda mineralną
potem soczek na pokładzie buczącego latającego autobusu i w Krakowie planowo lądowanie godz.10.Niestety toaleta i oczekiwanie na bagaż zeszło do 20 minut pytam w informacji gdzie jest autobus do centrum miasta. Oj daleko nie zdąży pan na 10.30 następny dopiero 10.50 słyszę .Dziękuje nie lubię czekać plecak założony i 10 kilowa torba na ramie i biegiem na przystanek .W Krakowie słonecznie i bardzo ciepło jak to na południu pot ze mnie cieknie wpadam do autobusu minutę przed odjazdem kupuje bilet. A informacja gdzie wysiąść rewelacyjna w Gdańsku pewnie podobna będzie za 10 lat
a bilet tańszy .Na wesoły początek dnia obcokrajowcy zostawili swoje walizki na kółkach po środku autobusu i sami poszli usiąść na każdym zakręcie wszystkie zwiedzały cały autobus a każdy łapał się za inną a obcokrajowcy zdziwieni siedzieli na fotelikach było zabawnie.
Wpadłem do Galerii handlowej i zobaczyłem pełno ładnych Krakowianek ,ale się wydostałem i w końcu trafiłem do kas intercity. Zadzwoniłem kolega miał być planowo przed 12. Dzwoniłem do drugiego Grzesia z BBL i też już po nas jechał. Spotkaliśmy się przed kasami zakupiliśmy bilety powrotne . Poznaliśmy drugą ładniejszą połowę naszego kolegi .Pozdrowienia dla żony
Zablokowaliśmy bagażnik swoimi gratami
I pojechaliśmy w góry ostatni odcinek podróży po drodze jeszcze skok na sklep spożywczy kilka litrów wody. Krajobrazy z za okna po drodze już robiły niesamowite wrażenie w szczególności na mnie .To prawie zauroczenie .Czas nam szybko zleciał mieliśmy wspólne tematy .Schronisko katolickie niby dobrze oznaczone na mapie ale w rzeczywistości niełatwo było je zauważyć. 3 KM od centrum Krynicy pod górkę na szczęście tylko w jedna stronę
Przed godz.16 byliśmy na miejscu. Mamy teraz dług u rodzinki Grzesia może już powiększona da się zaprosić na ciasto po maratonie Krakowskim .
Warunki były nawet lepsze niż się spodziewałem łazienka ,kuchnia wygodne łózka z pościelą .Rozpakowaliśmy się . Ksiądz wpada pogadać mówimy, że w sobotę to nas nie będzie cały dzień i noc praktycznie. Prysznic ,trzeba się odświeżyć szczególnie Grześ po 12 godzinach pociągiem zmęczony . Robimy obiad a raczej go trochę przypalamy.
Ja zawsze po obiedzie 30 minut drzemki jest po 18 trzeba iść na odprawę i odebrać pakiety startowe. Mamy z górki wiec biegniemy ,po drodze wskakuje do sklepu po mleko na kolacje. Lecimy na deptak a tam imprezy cały czas trwają ciągle ktoś startuje i przybiega prawie jak olimpiada.
Mnóstwo ludzi ,kibiców super atmosfera.3 dniowy Festiwal biegowy to święto dla kochających bieganie. Stratują całe rodziny razem i każdy oddzielnie nawet najmłodsze dzieciaki ,ale co się dziwić było około 6 tysięcy zapisanych na różne biegi .Wchodzimy do domu forum odebrać pakiety okazuje się że niema naszych numerów ale szybko się odnalazły pakiet też bardzo fajny .Poszliśmy na odprawę mnóstwo ludzi opis trasy przepaków oraz jaki kolor worka gdzie zostawić .Wszystko bardzo dobrze zorganizowane. Około godz. 20 koniec ludzie się wsypali i wszyscy do spożywczego
Grześ zakupił piwko dla nas a ja tabletki od bólu głowy
Po jednej mi przeszło .21 doszliśmy pod górkę i zaczęło się planowanie i pakowanie co gdzie zostawić itp. Okazało się że nie dali mi agrafek do numeru startowego
Potem kolacyjka, o znowu przed północą spać poszliśmy .Ale najlepsze, że żaden z nas nie miał budzika poza tym w telefonie.Dlatego to było taka drzemka raczej by za mocno nie zasnąć.
Bo przyjechać na drugi koniec Polski i zaspać na zawody to by nie było już wesołe
1.30 pobudka mycie itp. Zjadłem swoje musli ,opiłem się .I niestety wyszliśmy za późno trzeba było biec z tymi workami na start.
Przylecieliśmy spoceni 5 minut przed startem oddaliśmy worki Grześ zagadał do organizatora po agrafki a on przez mikrofon poprosił czy ktoś ma zapas znalazło się wielu dobrodusznych co mnie poratowali i zaraz się okazało że takich jak ja jest więcej .Ustawiamy się do tyłu minuta na oddech i starujemy 
--------------------
Drugiego takiego jak ja pewnie nie było debiut w biegach górskich .Ostatni raz w górach byłem ze 20 parę lat temu nie mieliśmy żadnych doświadczeń górskich i od razu 100km ,Grześ był kilka razy w górach pobiegał sobie ale to żadne zawody niebyły. Już na starcie to też się zastanawialiśmy co my tu robimy mnóstwo ludzi ubranych w wypasiony sprzęt Salomona .Często nawet już same skarpety kompresyjne kosztowały więcej niż wszystko co mieliśmy ze sobą.
Nie wspominając już o ludziach z kijami Ale to tak miało być hardkorowo
Ludzie z kijami byli dosyć niebezpieczni nie zwracali na nikogo uwagi wywijali nimi na wszystkie strony szczególnie jak z nimi biegli byłeś za blisko to mogłeś się nadziać na grot kijka, kolega nie raz ledwo uszedł z życiem , wolałem czekać na moment gdy będzie można ich bezpiecznie wyminąć ,na szczęście obeszło się bez ofiar. …
Byli tacy co mieli kije składane ciekawy pomysł albo i normalni co trzymali ostrza przy ziemi .TVP z kamerą na quadzie nas eskortowała kawałek ale widocznie nie przeszliśmy późniejszej selekcji bo jednak nas z programu wycieli
Na początku nawet nie trzeba było czołówki włączać inni świecili :uuusmiech: dopiero jak się grupa rozciągnęła trzeba była świecić. Moja z biedronki za 30 zł się sprawdziła idealnie inne które dawały tak mocny i szeroki snop światła kosztowały wielokrotnie więcej .3-4 godziny wytrzymywała bez problemów potem było już jasno .A trasa była zaskakująca .Ostre podbiegi a na prostych błoto chwila nieuwagi i i nogi po kostki w błocie całe mokre, ale najlepszy był moment gdzie jeśli ktoś nie uważał to pomylił drogę i jak czytałem rok temu to i teraz też grupy ludzi się pogubiły bo jeden biegł a reszta leciała zanim nie patrząc na to że trzeba skręcić .
Ale i tak droga była rewelacyjnie oznaczona.Wiec te kilka godzin po ciemku było ciekawym przeżyciem po 5 kilometrach już byłem cały mokry bo plecak wielki i jak zawsze mnóstwo niepotrzebnych rzeczy jak by przepadków niebyło.
Bo cos takiego jak przepak gdzie można było wszystko wcześniej zostawić w worku było dla mnie nieufne a co będzie jak się worek zgubi
Pierwsze kilometry ludzie mają sporo siły można było sobie z ludźmi zagadać wymienić poglądy zapoznać się trochę z innymi nienormalnymi co się na taki bieg w nocy po górach porwali.
Kapie ze mnie pot a tu nagle ostry podbieg na szczyt i a tam prawdziwa mroźna wichura trzeba było szybko uciekać .Ale gwałtowne zmiany temperatury były nieraz .Potem żeby było przyjemniej zaczął padać deszcz i tak byłem cały mokry to było mi wszystko jedno. Puściłem kolegę bo chciał pognać szybciej spotkaliśmy się jeszcze na 36km. Potem było kilku kibiców słyszałem jak niektórzy mówili już zaraz meta fajnie by było:) Była ale dla tych na 33 km . Na przepakach normalnie prawdziwa uczta isotoniki 2 rodzaje bardzo słodkie ciepła herbata bardzo słodka banany, rodzynki czekoladki i jeszcze inne rarytasy kolejny błąd, że zainteresowałem się tylko herbatą z cukrem i niczego nie spróbowałem.Za rok nie podaruje ludzie brali nawet na zapas do woreczków prawdopodobnie była chałwa i nawet tego nie spróbowałem.......
---------------------
Jakiś uraz z maratonu w Jastarni gdzie złapałem zatrucie , trochę zimno było na mokrej trawie. Z przepaka wciągnąłem tylko cieniutki polar ,i nic więcej bo napój jaki miałem w butelkach w plecaku nawet nie ruszyłem wiec cały zestaw jedzenia i 1,5 litra napoju oddałem z powrotem kolejne przepaki niestety identycznie ,nic co przygotowałem nie ruszyłem miałem zapas 50minut przed limitem i nie bardzo wiedziałem co mam z nim zrobić
niema sensu siedzieć i odpoczywać lepiej zabrać co się da napić się ciepłego i iść dalej 30 minut mi zleciało nie wiem na co ?Już po tym pierwszym przepaku słyszałem jak mówili co niektórzy że bieganie po górach to jest zupełnie inna bajka .Zgadzało się !!Taki typowy asfalt jak my (nie mylić z kolorem opalonej skóry
nie mieliśmy o tym pojęcia choć biegaliśmy górki ale jakie tam u nas górki w porównaniu do Beskidów to pagórki zjadłem 2 batoniki z Lidla po drodze i poczułem się lepiej ale jak na batoniki energetyczne z musi w porównaniu do tych z decathlonu to zdecydowanie było bardzo słabe .No i się zaczęły podbiegi a raczej podchody na nie kończące się w zniesienia było okazja by sobie pogadać można było też trochę zdjęć porobić.
apotem te zbiegi cały czas miałem spore zapasy czasu przed limitem .Zbiegi były super choć trzeba było uważać bo było bardzo wąsko i jak się rozpędziłeś to nie było szans na zatrzymanie gwałtowne chyba że na kimś
a to oznaczało efekt domina .
Zbiegi były super ostre ,aż w pewnym momencie kolano się zbuntowało i to te które nigdy większych problemów nie miałem mogłem iść pod górę bez problemów dlatego starałem się iść szybciej ale na zbiegach miałem tempo żółwia próbowałem różnych kombinacji alpejskich skakałem na drugie kolano a bolącą tylko dostawiałem itp. , ale to niewiele pomagało wszyscy mnie wyprzedzali na zbiegach potem trochę nadrabiałem na prostej i pod górkę ale było coraz gorzej kolejny przepak pobrany ale cały oddany zamiast głupi jeść to ja tylko 2 bananki herbata ,kubek i to wszystko. I woda w butelce. Nawet teraz się czuje głodny jak pomyślę że prawie nic nie jadłem jak na taki bieg to już na maratonie po płaskim więcej zjadłem i wypiłem. Podejścia były tak strome i wysokie że nie było widać końca. Z kolejną grupą ludzi musiałem się pożegnać, ale cały czas miałem spory zapas przed limitem. Słońce wyszło i zaczęło się robić ciepło na szczęście nie grzało za mocno .Ostry ból z lewej strony kolana narastał przy każdym kroku miałem wrażenie jak mi się kolano zaciera, dodatkowo za ciasne buty z mokrymi skarpetkami .Już nawet nie chciałem z ciągnąć by zakleić palce Bo czułem że porobiły się wielkie bąble na całej szerokości śródstopia wcześniej też już te buty coś mi podpadały ,ale je zabrałem bo pegazusy Nike mają taki bardziej terenowy bieżnik ale 0,5 numeru większe to za mało jednak na taka katorgę bo noga spuchnie jak balon. Poza tym stwierdziłem że się niema co przejmować odciskami stopą spuchniętą wyjmę to już nie włożę do buta ,wytrzymam choć by mi miały wszystkie paznokcie odpaść i tak mi niepotrzebne .
Już nieraz biegłem z odciskami ale to się widzi dopiero po biegu od tego się nie umiera i noga nie odpada:) .Problemem było kolano zbiegów było coraz więcej a ja nie mogłem zbiegać. do człapałem do 66km z zapasem ok 20 minut przed limitem. i tam niestety się zasiedziałem bo wielu się zdecydowało nie biec dalej a jeszcze ci co trasę znali też zakończyli mówili ,to co było wcześniej to kaszka z mlekiem prawdziwa walka zacznie się teraz. Raczej mnie to nie motywowało
Ale można było zobaczyć co za środki ludzie stosowali by się postawić na nogi to cała apteka mogła by się zaopatrzyć 
-------------------------------------------------------
Zanim się obejrzałem to straciłem tam 40 minut nawet nie wiem na co.!!W takich biegach dobrze biegać w parach gdzie jeden drugiego pilnuje i motywuje. Pod warunkiem że maja równe tempo. Tam wciągnąłem 2 banany wodę do picia i poleciałem w tempie ślimaka na kolejne kilometry już ostatnie. Spotykało się pojedynczych ludzi co kibicowali naprawdę to pomaga. . Myślałem ze ostatni jestem ale ciągle mnie ktoś doganiał i wyprzedzał .Mówię sobie jak ukończę te 100 to już więcej tu nie przyjadę i wykrakałem
Teraz to dopiero się zacznie
Bo na jednym się nie skończy nie dałeś rady jednej setki musisz pobiec inne :)Dziękuje też tym co nie przebiegli sobie ot tak tylko mnie dopingowali a nawet sami zwalniali by mnie wspomóc to jest właśnie to po czym się poznaje dobre cechy człowieka ja i tak mówiłem że już kończę bo nie wyrobie z limitem a ostre zbiegi dopiero przed nami .Wszyscy po drodze spotkani chcieli pomóc mi oferując swoje tabletki przeciwbólowe ,ale się nie zgodziłem sam też miałem ale na kolano nie chciałem ryzykować tym bardziej że nie wiedziałem co to jest czy to tylko przeciążenie czy coś poważniejszego .Nie byłem na to przygotowany na limit na 77 jeszcze mogłem się wyrobić na styk ale na inne limity nie było szansy tym bardziej po ciemku bez czołówki. Teraz mnie to wkurza że nie spróbowałem z tabletkami ale to była mądra decyzja. Co ciekawe na 77 spotkałem też innych co padli z kolanem
choć teraz se myślę że trzeba te przeciwbólowe brać i spróbować dociągnąć do setki może by się udało. Ale mogło by mnie to zniechęcić do biegania po górach i wyłączyć zbiegania na długi czas a tak mnie to tylko zdopingowało ze zdwojoną siła. Wiec sobie pogadaliśmy każdy swoje opowiedział też się douczyłem ze człowiek przy ostrym wysiłku niema chęci jeść, ale trzeba se na siłę wpychać bo po prostu padniesz. W zasadzie to wiedziałem ,ale trzeba się na sobie przekonać. Pogadaliśmy sobie było ciekawie może się jeszcze spotkamy na innych biegach górskich może na maratonie Krakowskim
Dlatego wszystkim dziękuje za towarzystwo . Na 77 km zwozili wszystkich połamańców czy kontuzjowanych poczekaliśmy na autobus i wieźli nas chyba z 1,5 godziny. Można było w końcu pokibicować innym co przybiegali właśnie na metę. I pogratulować koledze co był na mecie po 15,5 godziny biegu .Poszliśmy na pasta party a tam mała miseczka z makaronem głodny byłem bardzo pewnie dlatego że za mało zjadłem w czasie trasy w zasadzie to niewiele. Organizacja raczej była nastawiona na to że po ukończeniu biegów ludzie odbierają depozyty i każdy idzie do własnej kwatery na prysznic i posiłek. Jak było ostatnie 23km to już może tylko Grześ opisać .Dla mnie to będzie taki kawałeczek nieznany do pokonania choć pewnie przez rok i tak zapomnę jaka była trasa .
Od początku byłem nastawiony na limit trasy bez szaleństw choć widać było że można to było przebiec sporo przed limitem. Biegam dla przyjemności a już najbardziej gdy jest to pierwszy raz dlatego chciałem jak najwięcej zobaczyć pamiątkowe fotki zrobić pogadać z innymi świrami
trochę to trudne gdy jest taki limit czasowy i trasa bardzo trudna .Co cię nie zabiję to cię wzmocni idealnie pasuje. Wzmocni tak ze będziesz chciał jeszcze więcej i więcej
Krynica to wspaniałe miejsce dlatego tam trzeba trochę więcej czasu spędzić ,być wcześniej. Impreza wtedy jest udana gdy jest świetna atmosfera biegu a tworzą ją ludzie ale nie tacy co mają klapki na oczach i biegną przed siebie nie zwracając na nikogo uwagi .Dla mnie ważny jest każdy dlatego też sam chętnie pomagam zawsze i dopinguje innych ma być wesoło i ciekawie. Mimo ze bieg niedokończony przez kontuzje . To w porównaniu do innych i tak daleko zaleciałem jak sobie czytam że ludzie się 5 razy przebierali , jakie środki dopingujące stosowali
ile zjedli i wypili to nawet się dziwie że tak daleko dotarłem .Z kolanami miałem już wcześnie j problemy ale nie aż tak bym musiał się zatrzymać .Taka nauczka się mi należała. Wiec było to na wariackich papierach bieganie
Ale pewnie tak miało być bo teraz chce być góralem
to obudziło we mnie to co już wcześniej tkwiło czyli bieganie w terenie ,dlatego się nie skończy na Krynicy .Krynica będzie powtarzana a jeszcze inne czekają już w kolejce .Nikomu nie polecam by nas naśladował wariatów my po prostu tak lubimy
-------------------------------
A że Grześ to straszny napaleniec od dawna mi mówi o The North Face® Ultra-Trail du Mont-Blanc® w Alpach ale najpierw trzeba pobiegać w Polskich górach ,sprawdzić się potem nazbierać punkcików i co najtrudniejsze odpowiednie fundusze. I mieć szczęście w losowaniu do startu .To za kilka lat może się uda
tam startować, ukończyć. Nie zdobywamy nagród finansowych tylko łamiemy własne bariery .Medale tylko potwierdzają byłem i nic więcej. Medale kolejny rok te same może tak taniej ale skoro wydają 0,5miliona na nagrody to mogli by postarać się wygrawerowanie datę na nich. ,większe porcje makaronu dla wszystkich oświetlenie na mecie po zmroku bo zdjęcia są zamazane i ciemne ale może to być doping by dobiec przed 19
ławki w miejscu wydawania makaronu by można było usiać a nie na stojąco jeść oraz możliwość napicia się tej wody z uzdrowiska dla wszystkich zawodników. A pijalnia zamknięta.Za rok Krynica powtórkowa i niedziela ponowna próba albo 12,5 km pod górę albo maraton na wolnych obrotach kolejna próba już do przygotowani.
Wieczorem już zawitaliśmy do schroniska młodzieżowego gdzie mieliśmy nocleg prysznic kolacja i spać jeszcze tylko zobaczyłem jak wyglądają stopy. :uuusmiech: Ja straciłem 2 paznokcie podeszwa to był jeden wielki pęcherz a skóra odparzona oraz fałdy na bokach. Jeszcze do środy wieczór była spuchnięta tak ze nie widziałem żadnych kostek na palcach .Buty dobre to podstawa. Nic więcej się nie chciało, rano się sam obudziłem o 6 rano wyspany ale 10 km podarowałem na msze do kościoła też się nie wyrobiłem bo byśmy nie zdążyli na autobus jeszcze nie wiedzieliśmy gdzie jest przystanek za to rano kibicowaliśmy maratończykom a potem była lodowa uczta firma Koral rozdawała lody bez ograniczeń wypróbowałem wszystkie smaki lodowe chyba razem z 6 na patyku
a po nich jeszcze gorąca zupka niestrawności nie mieliśmy bo humory były doskonałe .Organizacje oceniam na 4+ a nawet więcej było wspaniale .Impreza rewelacyjna al trzeba przyjechać przynajmniej jeden dzień wcześniej ,a tutaj i m dłużej tym lepiej bo Krynica poza festiwalem biegowym ma mnóstwo atrakcji my praktycznie wskoczyliśmy tylko z językiem na brodzie na setkę i zaraz z powrotem do pociągu powrotnego.
Chciałbym jeszcze kiedyś poza setką tam przyjechać po to by zaliczyć jak najwięcej biegów w ciągu tych 3 dni tylko żeby każdy miał inny medal albo jakiś drobiazg na potwierdzenie albo jakąś małą odznakę bo tak wszystkie mają te same krążki na których nic niema ani daty ani nic co by je odróżniało i zachęcało żeby startować jak najczęściej .
Bardzo fajnie to wyglądało jak się widziało tych najmłodszych na startach. Wiec tutaj warto nawet całą rodziną pojechać. Pokłony do samej ziemi dla wolontariuszy!!Byli wspaniali starali się jak tylko mogli by nam ułatwić wysiłek nawet banany nam kroili i to wszystko z uśmiechem na ustach. Pozdrawiam wszystkich których miałem okazje poznać. Z tego co wiem to z Gdańska oprócz nas były jeszcze tylko 2 osoby. Trzeba się postarać by to zmienić niech ludzie morza zaleją góry . Może się uda za rok wystawić 2 drużyny na różnych dystansach w bieganiu po górach :)Widoki naprawdę wynagradzały wszystko .a kobiet też nie brakowało i całkiem nieźle sobie radziły.
------------------------------------------
Trasa częściowo poznana można się przygotować trochę lepiej pozbierać trochę kasę, ale też bez luksusów tak naprawdę to tylko plecak mniejszy i najważniejsze buty do wymiany będę szukał do trialu obecnie słyszałem tylko o cascadiach ale może znajdę jakieś tańsze równie dobre ?. Zbiegi każdy musi sam poczuć i zobaczyć
wąsko stromo w dół pełno korzeni i te kamienie tak jak by ktoś specjalnie przyjechał ciężarówką z gruzem i wszystko wysypał .Co chwile się ktoś potykał i przewracał było niebezpiecznie można było się połamać ,ale żadnych wypadków nie było .Widziałem jak podczas zbiegania stopa się mi wygina prawie do konta prostego tak wyglądał prawie każdy zbieg . Wdrapujesz się na szczyt po by zaraz potem z niego zbiegać i się zastanawiasz co jest trudniejsze jadąc rowerem meczysz się pod górkę ale potem masz przyjemność zjazdu .W bieganiu możesz tylko trudno ,albo bardzo trudno
i akurat zbiegi są tymi trudniejszymi. Ale nie tylko 7 dolin, ale także inne biegi są bardzo ciekawe 10 - Taurona ,Koral maraton ,sztafety drużynowe .czy bieg na Jaworzynę kobiety 10 km faceci 12,5 km wiozą cię autobusem pod górkę i biegniesz cały czas pod górkę a potem wszystkich zwożą po biegu z powrotem do centrum festiwalu. Jest mnóstwo biegów.
Polecam inne relacje z 7 dolin bo informacji jest na ten temat naprawdę niewiele sam wcześniej szukałem i naprawdę trudno było coś znaleźć.
http://www.biegigorskie.pl/wszystko-na- ... /#comments
viewtopic.php?f=3&t=24817&start=75
a tutaj relacja osoby z czołówki czyli jednak na bananie i herbacie można zająć 4 miejsce być jednym z najlepszych .
http://www.biegigorskie.pl/wszystko-na- ... /#comments
http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... 7&start=75 a tutaj relacja osoby z czołówki czyli jednak na bananie i herbacie można zająć 4 miejsce być jednym z najlepszych .
http://koobawolski.pl/2012/09/11/bieg-7 ... omment-371
http://www.marcinkargol.pl/2012/09/misj ... ssion.html
http://klubfrajda.wordpress.com/2012/09 ... -kryzysow/
http://www.maratonczyk.pl/content/blogcategory/86/190/
relacja telewizji TVP sport
http://sport.tvp.pl/inne/rozmaitosci/sp ... ju/8497278
http://bieganie.pl/?show=1&cat=222&id=4384
relacja zwycięzcy

oraz za 33 km,66km i inne biegi festiwalu

Świry z BBL Gdańsk atakują szczyty górskie w Beskidzie Sądeckim

Jak na pozytywnie zakręconych bieganiem wyprawa w góry na festiwal biegowy 2012 była kompletnie zakręcona :uuusmiech: . Jak każda zresztą :uuusmiech:
Drużyna Gdańskie Lwy Morskie .Bo BBL jako jedyna w Polsce ma grupę lubiących zimowe kąpiele morskie

Jak zawsze zapobiegliwy (czyli pakuje wiele niepotrzebnych rzeczy do bagażu ) pakowałem się do północy .Kolega już jechał pociągiem .Pobudka o 4 rano na lotnisku zimno lodówa ciepły polar się przydał zalecali być 2 godziny wcześnie zupełnie nie potrzebnie odprawa zaczęła się po 7 .Potem na kontroli kobieta z zadowoleniem krzyknęła jest



Wpadłem do Galerii handlowej i zobaczyłem pełno ładnych Krakowianek ,ale się wydostałem i w końcu trafiłem do kas intercity. Zadzwoniłem kolega miał być planowo przed 12. Dzwoniłem do drugiego Grzesia z BBL i też już po nas jechał. Spotkaliśmy się przed kasami zakupiliśmy bilety powrotne . Poznaliśmy drugą ładniejszą połowę naszego kolegi .Pozdrowienia dla żony













--------------------
Drugiego takiego jak ja pewnie nie było debiut w biegach górskich .Ostatni raz w górach byłem ze 20 parę lat temu nie mieliśmy żadnych doświadczeń górskich i od razu 100km ,Grześ był kilka razy w górach pobiegał sobie ale to żadne zawody niebyły. Już na starcie to też się zastanawialiśmy co my tu robimy mnóstwo ludzi ubranych w wypasiony sprzęt Salomona .Często nawet już same skarpety kompresyjne kosztowały więcej niż wszystko co mieliśmy ze sobą.


Ludzie z kijami byli dosyć niebezpieczni nie zwracali na nikogo uwagi wywijali nimi na wszystkie strony szczególnie jak z nimi biegli byłeś za blisko to mogłeś się nadziać na grot kijka, kolega nie raz ledwo uszedł z życiem , wolałem czekać na moment gdy będzie można ich bezpiecznie wyminąć ,na szczęście obeszło się bez ofiar. …






---------------------
Jakiś uraz z maratonu w Jastarni gdzie złapałem zatrucie , trochę zimno było na mokrej trawie. Z przepaka wciągnąłem tylko cieniutki polar ,i nic więcej bo napój jaki miałem w butelkach w plecaku nawet nie ruszyłem wiec cały zestaw jedzenia i 1,5 litra napoju oddałem z powrotem kolejne przepaki niestety identycznie ,nic co przygotowałem nie ruszyłem miałem zapas 50minut przed limitem i nie bardzo wiedziałem co mam z nim zrobić








-------------------------------------------------------
Zanim się obejrzałem to straciłem tam 40 minut nawet nie wiem na co.!!W takich biegach dobrze biegać w parach gdzie jeden drugiego pilnuje i motywuje. Pod warunkiem że maja równe tempo. Tam wciągnąłem 2 banany wodę do picia i poleciałem w tempie ślimaka na kolejne kilometry już ostatnie. Spotykało się pojedynczych ludzi co kibicowali naprawdę to pomaga. . Myślałem ze ostatni jestem ale ciągle mnie ktoś doganiał i wyprzedzał .Mówię sobie jak ukończę te 100 to już więcej tu nie przyjadę i wykrakałem




Od początku byłem nastawiony na limit trasy bez szaleństw choć widać było że można to było przebiec sporo przed limitem. Biegam dla przyjemności a już najbardziej gdy jest to pierwszy raz dlatego chciałem jak najwięcej zobaczyć pamiątkowe fotki zrobić pogadać z innymi świrami


Krynica to wspaniałe miejsce dlatego tam trzeba trochę więcej czasu spędzić ,być wcześniej. Impreza wtedy jest udana gdy jest świetna atmosfera biegu a tworzą ją ludzie ale nie tacy co mają klapki na oczach i biegną przed siebie nie zwracając na nikogo uwagi .Dla mnie ważny jest każdy dlatego też sam chętnie pomagam zawsze i dopinguje innych ma być wesoło i ciekawie. Mimo ze bieg niedokończony przez kontuzje . To w porównaniu do innych i tak daleko zaleciałem jak sobie czytam że ludzie się 5 razy przebierali , jakie środki dopingujące stosowali




-------------------------------
A że Grześ to straszny napaleniec od dawna mi mówi o The North Face® Ultra-Trail du Mont-Blanc® w Alpach ale najpierw trzeba pobiegać w Polskich górach ,sprawdzić się potem nazbierać punkcików i co najtrudniejsze odpowiednie fundusze. I mieć szczęście w losowaniu do startu .To za kilka lat może się uda


Wieczorem już zawitaliśmy do schroniska młodzieżowego gdzie mieliśmy nocleg prysznic kolacja i spać jeszcze tylko zobaczyłem jak wyglądają stopy. :uuusmiech: Ja straciłem 2 paznokcie podeszwa to był jeden wielki pęcherz a skóra odparzona oraz fałdy na bokach. Jeszcze do środy wieczór była spuchnięta tak ze nie widziałem żadnych kostek na palcach .Buty dobre to podstawa. Nic więcej się nie chciało, rano się sam obudziłem o 6 rano wyspany ale 10 km podarowałem na msze do kościoła też się nie wyrobiłem bo byśmy nie zdążyli na autobus jeszcze nie wiedzieliśmy gdzie jest przystanek za to rano kibicowaliśmy maratończykom a potem była lodowa uczta firma Koral rozdawała lody bez ograniczeń wypróbowałem wszystkie smaki lodowe chyba razem z 6 na patyku

Chciałbym jeszcze kiedyś poza setką tam przyjechać po to by zaliczyć jak najwięcej biegów w ciągu tych 3 dni tylko żeby każdy miał inny medal albo jakiś drobiazg na potwierdzenie albo jakąś małą odznakę bo tak wszystkie mają te same krążki na których nic niema ani daty ani nic co by je odróżniało i zachęcało żeby startować jak najczęściej .
Bardzo fajnie to wyglądało jak się widziało tych najmłodszych na startach. Wiec tutaj warto nawet całą rodziną pojechać. Pokłony do samej ziemi dla wolontariuszy!!Byli wspaniali starali się jak tylko mogli by nam ułatwić wysiłek nawet banany nam kroili i to wszystko z uśmiechem na ustach. Pozdrawiam wszystkich których miałem okazje poznać. Z tego co wiem to z Gdańska oprócz nas były jeszcze tylko 2 osoby. Trzeba się postarać by to zmienić niech ludzie morza zaleją góry . Może się uda za rok wystawić 2 drużyny na różnych dystansach w bieganiu po górach :)Widoki naprawdę wynagradzały wszystko .a kobiet też nie brakowało i całkiem nieźle sobie radziły.
------------------------------------------
Trasa częściowo poznana można się przygotować trochę lepiej pozbierać trochę kasę, ale też bez luksusów tak naprawdę to tylko plecak mniejszy i najważniejsze buty do wymiany będę szukał do trialu obecnie słyszałem tylko o cascadiach ale może znajdę jakieś tańsze równie dobre ?. Zbiegi każdy musi sam poczuć i zobaczyć


Polecam inne relacje z 7 dolin bo informacji jest na ten temat naprawdę niewiele sam wcześniej szukałem i naprawdę trudno było coś znaleźć.
http://www.biegigorskie.pl/wszystko-na- ... /#comments
viewtopic.php?f=3&t=24817&start=75
a tutaj relacja osoby z czołówki czyli jednak na bananie i herbacie można zająć 4 miejsce być jednym z najlepszych .
http://www.biegigorskie.pl/wszystko-na- ... /#comments
http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... 7&start=75 a tutaj relacja osoby z czołówki czyli jednak na bananie i herbacie można zająć 4 miejsce być jednym z najlepszych .
http://koobawolski.pl/2012/09/11/bieg-7 ... omment-371
http://www.marcinkargol.pl/2012/09/misj ... ssion.html
http://klubfrajda.wordpress.com/2012/09 ... -kryzysow/
http://www.maratonczyk.pl/content/blogcategory/86/190/
relacja telewizji TVP sport
http://sport.tvp.pl/inne/rozmaitosci/sp ... ju/8497278
http://bieganie.pl/?show=1&cat=222&id=4384
relacja zwycięzcy

oraz za 33 km,66km i inne biegi festiwalu


-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 405
- Rejestracja: 04 sie 2009, 12:10
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
- Kontakt:
Nigdy bym nie wymyślił, żeby na zawody sportowe zabrać przeciwbóle. Z opisu wynika, że więcej osób wpadło na ten genialny pomysł i chciało zatuszować swoje braki w przygotowaniu...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 328
- Rejestracja: 16 maja 2010, 19:11
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Raczej kontuzje...blas pisze:Nigdy bym nie wymyślił, żeby na zawody sportowe zabrać przeciwbóle. Z opisu wynika, że więcej osób wpadło na ten genialny pomysł i chciało zatuszować swoje braki w przygotowaniu...

-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
jasssssne...
ktoś się przygotowuje przez rok do imprezy, jedzie na drugi koniec polski, przeżywa przygodę życia, nagle ups... brzuch, jelita, mięsień, cokolwiek.
..oj, boli, no to zejdę, przecież to nic takiego, przyjadę sobie za rok...
...biorę ketonal i pie***lę, do zobaczenia na mecie.
każdy niech sobie sam odpowie, którą opcję by wybrał.
ktoś się przygotowuje przez rok do imprezy, jedzie na drugi koniec polski, przeżywa przygodę życia, nagle ups... brzuch, jelita, mięsień, cokolwiek.
..oj, boli, no to zejdę, przecież to nic takiego, przyjadę sobie za rok...
...biorę ketonal i pie***lę, do zobaczenia na mecie.
każdy niech sobie sam odpowie, którą opcję by wybrał.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 405
- Rejestracja: 04 sie 2009, 12:10
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
- Kontakt:
nie wiem co to ketonal więc przynajmniej z tego powodu bym tego nie brał.Qba Krause pisze:jasssssne...
ktoś się przygotowuje przez rok do imprezy, jedzie na drugi koniec polski, przeżywa przygodę życia, nagle ups... brzuch, jelita, mięsień, cokolwiek.
..oj, boli, no to zejdę, przecież to nic takiego, przyjadę sobie za rok...
...biorę ketonal i pie***lę, do zobaczenia na mecie.
każdy niech sobie sam odpowie, którą opcję by wybrał.
Ktoś kto się przygotowuje cały rok nie truchta w zawodach na granicy limitu z wielkimi bólami kolan i mięśni.