Na Przehybie o technice to można było myśleć na pierwszych kilku kilometrach. Potem to była tylko walka o przetrwanie ... błoto, błoto, błoto. Jak nie padało to mżawka nie odpuszczała.wolfdog pisze:Na Przehybie technika coś Ci pomogła?? Jak czujesz??
Zmordowałem się na tym błocie okrutnie. Dodatkowo na drugim punkcie odżywczym przejadłem się bananów i pomarańczy, były wyjątkowo pyszne i pomimo w miarę płaskiego odcinka za niem musiałem zrobić sobie dłuższy spacerek . Ostatnie kilometry brodziłem w rzece błota, przejechałem kilka metrów na tyłku i takie tam.
Impreza przez to była fantastyczna, można było się zmierzyć ze sobą w trochę innym wydaniu - mokrym, brudnym ... ale szczęśliwym
Oczywiście, że wszyscy mają jakieś swoje uwarunkowania i niewielu jest takich, którzy pokonują pokonują maraton taki jak w Szczawnicy, w deszczu i błocie w 3:33. Tylko niecały 1% biegaczy złamało 4h, a niecałe 10% 5h.TriSzerpa pisze:wg mnie technika podbiegu tyczy się tylko 1 % ludzi typu Kilian czy Gasperi
W ogóle niewielu jest takich, którzy na dłuższych biegach (powyżej maratonu) podbiega, a nie idzie. Niemniej jednak czasami się jakieś podbiegi robi Przynajmniej ja mam taką szansę w Mazowieckim Parku Krajobrazowym, u Was w górach może być trudniej ;D
I jak sobie tak biegam, to, w szczególności na zmęczonych nogach, przypomnienie rad udzielonych tu i tam pomaga je pokonywać. Na co zwracam uwagę: wyprostowana postawa, ugięcie tylko w biodrach, plecy proste, zmniejszona kadencja, myślenie o pracy pięty a nie kolana, praca rąk.
Następna impreza perły małopolski, też w Szczawnicy, ciekawe jak będzie z aurą, hehe.