Muszę przyznać, że z wielkim zaciekawieniem czytam takie posty.
Dla mnie jest to pierwsza rowerowa zima, a przyszły sezon planuje w pełni pod szosę.
Na razie wygląda to tak, listopad to przede wszystkim wieczorny jogging (biegam wieczorem, bo chodzę do szkoły), zrobiłem 4 dłuższe wybiegania, tj. pod 10 km (w tym jedne na zawodach). W sumie uzbierało się tego 76 km. Może niewiele jeśli chodzi o ilość, ale przed każdym krótkim bieganiem robię b. dużo ćwiczeń w truchcie na trawniku dla ogólnej sprawności, do tego stretching. Ćwiczę tak nawet do 20 min. A wiele ćwiczeń zapożyczyłem sobie z czasów treningu piłkarskiego

5x skorzystałem z gimnastyki na hali i siłowni.
Na rower wsiadłem 3x (127 km), ogólnie relaks tylko na początku listopada zrobiłem z partnerami z grupy 63 km-ową przeplatankę szosowo – przełajową.
Przyznam się, że ostatnio przesadziłem z częstotliwością i intensywnością treningu, do tego obowiązki szkolne, zajęcia dodatkowe itp. W efekcie padłem na twarz. Ostatnie dwa dni wyłączyłem się całkowicie. Na przeziębienie zastosowałem kurację czosnkowo – cebulową, dlatego nie wychodziłem z domu

i ostatnio pojeździłem sobie dla czystej rekreacji z pulsometrem (do 75 %) na kierownicy po lesie.
No bajka, odpoczynek dla duszy i ciała, do stycznia mam zamiar częściej to powtarzać.
Dzięki tym dwóm mega luźnym dniom wróciłem do normalności.
W ogóle to trochę mi się sezon przemieszał, zacząłem go w tym roku w sierpniu toteż nie za bardzo chciało mi się odpuszczać. Jednak grudzień robię sobie luźny, już umawiam się na basen, saunę, pójdę oddać krew to od razu wyniki zrobię itp.
Pilniej przyłożę się dopiero w styczniu, wszak amatorski sezon zaczyna się dopiero w maju.
Niedługo wrzucę na moja stronkę cały mój dziennik treningowy, będę wdzięczny za mailowe wskazówki, dla mnie niedoświadczonego jeszcze w temacie kolarstwo bardzo się przydadzą.
Dodam że zimowe praktyki moich dwóch znajomych kolarzy są dla mnie albo zabójcze cenowo, albo zbyt masakryczne (np. bieganie po zaoranym polu z obciążeniami w plecaku).
POZDRAWIAM