Komentarz do artykułu Ultramaratończyku debiutancie – jeszcz
- WojtekM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1991
- Rejestracja: 18 lip 2012, 19:33
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Radzionków
western states 100 ma limit 30hkulawy pies pisze: Wyjdzie z niego polski odpowiednik Western States (górzyste 100mil, ostry cut-off 24h) - gdzie samo ukończenie w limicie jest dla większości startujących WYCZYNEM i prawdziwym powodem do dumy. bez ironii.
zdrówko
rekord trasy jest poniżej 15h, więc jednak trasa dużo łatwiejsza niż na takim HardRock 100 (z limitem chyba 48 godzin i rekordem prawie 24 godz.).
Ostatnio zmieniony 23 cze 2013, 17:46 przez WojtekM, łącznie zmieniany 1 raz.
Go Hard Or Go Home
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
wiosną zapisałam się na najkrótszy dystans B7D, potem łamałam się, pod wpływem opinii znajomych - czy nie zmienić na dłuższy, 66 km - bo podobno dopiero za Rytrem trasa jest naprawdę piękna, bo trochę śmiesznie o 8-9 rano być już na mecie, zbyt wiele ceregieli jak na tak "krótki" bieg itp.
na szczęście rozsądek zwyciężył i zostałam przy pierwotnej wersji ... choć od kilku miesięcy biegam głównie w terenie i wydawało by się, że regularnie;
a limity czasowe? dla jednych ostre, dla innych łagodne; biegi górskie to biegi z definicji trudne i jakże często bolesne; mam w temacie żałosne doświadczenie, ale jedno co mogę napisać - zaostrzenie limitów na B7D w szczególny sposób dotknie kobiety, nawet te które do biegu się przygotowywały a nie lecą z partyzanta
na szczęście rozsądek zwyciężył i zostałam przy pierwotnej wersji ... choć od kilku miesięcy biegam głównie w terenie i wydawało by się, że regularnie;
a limity czasowe? dla jednych ostre, dla innych łagodne; biegi górskie to biegi z definicji trudne i jakże często bolesne; mam w temacie żałosne doświadczenie, ale jedno co mogę napisać - zaostrzenie limitów na B7D w szczególny sposób dotknie kobiety, nawet te które do biegu się przygotowywały a nie lecą z partyzanta
- kulawy pies
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1911
- Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
- Życiówka na 10k: słaba
- Życiówka w maratonie: megasłaba
- Lokalizacja: hol fejmu
sorry, Wojtek - oczywiście masz rację.
zdrówko
zdrówko
mastering the art of losing. even more.
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 5
- Rejestracja: 23 cze 2013, 08:22
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Na wstępie chciałbym podziękować Jangowi za napisanie tego tekstu,- nigdy za dużo sensownych porad szczególnie od osób powszechnie rozpoznawalnych w światku biegowym. Przyznaję jednak, że do skomentowania jego porad skłonił mnie końcowy fragment, w którym maa za złe organizatorom B7D skracanie limitów czasowych.
Otóż według mnie zeszłoroczny B7D był najlepiej obsadzonym biegiem w krótkiej historii ultramaratonów górskich w Polsce- jest to zapewne pochodna wysokich nagród jak i b. dobrej organizacji. Organizatorzy zapewne dbając o coraz wyższy poziom sportowy B7D ponownie podnieśli limity. Poniżej zamieszczam limity tegoroczne, wraz z porównaniem ich do zeszłorocznych.
http://www.festiwalbiegowy.pl/festiwal- ... lin-100-km
Limity na poszczególnych punktach pomiaru czasu:
Rytro (35 km): 5h 50’- w roku 2012 bez zmian
Piwniczna (64 km): 9h 50’- w roku 2012 - 10h30’
Wierchomla (77 km): 12h 15’- w roku 2012 -13h
Bacówka nad Wierchomlą (88 km): 14h 10’- w roku 2012 – 15h
Jak widać limit został skrócony o godzinę, przy czym lwia część skrócenia przypada na odcinek Rytro - Piwniczna. Jang argumentuje , że ta zmiana spowoduje , że „nie da się zmieścić w limicie idąc, trzeba dość ostro biec, kiedy tylko się da”.
Otóż nie, da się - wystarczy jedynie podzielić dystans przez czas i wychodzi trochę ponad 6km/h. Oczywiście zdaje sobie sprawę, z ukształtowania powierzchni (brałem udział w zeszłorocznych B7D). Pod górę wiele osób nie jest w stanie przez dłuższy okres czasu utrzymać w/w prędkość, ale B7d to pętla, więc jest również mnóstwo zbiegów i odcinków względnie płaskich gdzie można z powodzeniem truchtać.
Przechodzą do sedna to pomyślmy czy naprawdę fakt, że wielu debiutantów górskich ultra widzi góry po raz pierwszy, źle rozłoży siły, popełni elementarne błędy w nawigacji, odżywianiu, ekwipunku itp. co skutkuje wysokim procentem dyskwalifikacji powinien zasmucać?
Albo jest to jeden z najbardziej elitarnych sportów wytrzymałościowych, albo nie, albo byciem ultrasem nobilituje albo daną trasę może pokonać prawie każdy sprawny człowiek. W końcu albo są to biegi górskie, a nie intensywne, długotrwałe spacery.
Czy naprawdę uczestnictwo zupełnie nieprzygotowanych psychofizycznie ludzi,(co daje się zauważyć choćby na Rzeźniku) nobilituje nasz ukochany sport?
Czy jeśli organizatorzy B7D zamiast ograniczać liczbę uczestników, lub podnosić opłaty – zadbają o wyższy poziom sportowy podnosząc limity to zasługują na krytykę?
Ponadto daje się zauważyć inny trend, otóż osoby, które rok rocznie startują (jak Jang) w np. B7D wyraźnie poprawiają swoje wyniki- uczestników jest coraz więcej, ale i osiągane czasy są coraz lepsze. Przypuszczam, ze sam Jang najlepiej sam opowie(zresztą robił to w swoich znakomitych relacjach), dlaczego co roku jest lepszy na B7D.
Sam jako początkujący ultras mogę powiedzieć, że suma doświadczeń zdobyta w każdym biegu jest bezsenna, a fakt, że pierwszy bieg jest nieudany może być bardziej stymulujący niż udany start jest prawda tak oczywistą, że aż pomijaną.
Pojawia się jeszcze jeden argument za złagodzeniem limitów, mianowicie fakt, że dyskryminuje to kobiety. Otóż brałem udział w tegorocznym Kieracie gdzie na z ponad 63 startujących Pań ukończyło 27 w limicie czasu, wygrała 59 letnia Magda Horova (po raz któryś). Jakoś rozmawiając z wieloma paniami tak w trakcie, jak i po imprezie nie spotkałem się z ich strony z argumentacją, że powinno się dla płci pięknej łagodzić limity itp.
Być może, dlatego, ze w biegach na orientacje wciąż przeważa postawa, ze na ultraprzyjemnosci zgłaszamy się ze świadomością ze będzie tak ciężko, że ukończenie redefiniuje nasza pojęcie o własnych możliwościach, co zresztą czyni biegi ultra tak uzależniające. Rozwlekle opisałem to, co można streścić prostym stwierdzeniem, iż nie ceni się tego, co przychodzi bez trudu. Ten trud to w końcu nic innego jak odpowiedni trening, dobrany sprzęt, odżywianie, itp., oraz suma doświadczeń własnych lub zaporzyczynych.
Otóż według mnie zeszłoroczny B7D był najlepiej obsadzonym biegiem w krótkiej historii ultramaratonów górskich w Polsce- jest to zapewne pochodna wysokich nagród jak i b. dobrej organizacji. Organizatorzy zapewne dbając o coraz wyższy poziom sportowy B7D ponownie podnieśli limity. Poniżej zamieszczam limity tegoroczne, wraz z porównaniem ich do zeszłorocznych.
http://www.festiwalbiegowy.pl/festiwal- ... lin-100-km
Limity na poszczególnych punktach pomiaru czasu:
Rytro (35 km): 5h 50’- w roku 2012 bez zmian
Piwniczna (64 km): 9h 50’- w roku 2012 - 10h30’
Wierchomla (77 km): 12h 15’- w roku 2012 -13h
Bacówka nad Wierchomlą (88 km): 14h 10’- w roku 2012 – 15h
Jak widać limit został skrócony o godzinę, przy czym lwia część skrócenia przypada na odcinek Rytro - Piwniczna. Jang argumentuje , że ta zmiana spowoduje , że „nie da się zmieścić w limicie idąc, trzeba dość ostro biec, kiedy tylko się da”.
Otóż nie, da się - wystarczy jedynie podzielić dystans przez czas i wychodzi trochę ponad 6km/h. Oczywiście zdaje sobie sprawę, z ukształtowania powierzchni (brałem udział w zeszłorocznych B7D). Pod górę wiele osób nie jest w stanie przez dłuższy okres czasu utrzymać w/w prędkość, ale B7d to pętla, więc jest również mnóstwo zbiegów i odcinków względnie płaskich gdzie można z powodzeniem truchtać.
Przechodzą do sedna to pomyślmy czy naprawdę fakt, że wielu debiutantów górskich ultra widzi góry po raz pierwszy, źle rozłoży siły, popełni elementarne błędy w nawigacji, odżywianiu, ekwipunku itp. co skutkuje wysokim procentem dyskwalifikacji powinien zasmucać?
Albo jest to jeden z najbardziej elitarnych sportów wytrzymałościowych, albo nie, albo byciem ultrasem nobilituje albo daną trasę może pokonać prawie każdy sprawny człowiek. W końcu albo są to biegi górskie, a nie intensywne, długotrwałe spacery.
Czy naprawdę uczestnictwo zupełnie nieprzygotowanych psychofizycznie ludzi,(co daje się zauważyć choćby na Rzeźniku) nobilituje nasz ukochany sport?
Czy jeśli organizatorzy B7D zamiast ograniczać liczbę uczestników, lub podnosić opłaty – zadbają o wyższy poziom sportowy podnosząc limity to zasługują na krytykę?
Ponadto daje się zauważyć inny trend, otóż osoby, które rok rocznie startują (jak Jang) w np. B7D wyraźnie poprawiają swoje wyniki- uczestników jest coraz więcej, ale i osiągane czasy są coraz lepsze. Przypuszczam, ze sam Jang najlepiej sam opowie(zresztą robił to w swoich znakomitych relacjach), dlaczego co roku jest lepszy na B7D.
Sam jako początkujący ultras mogę powiedzieć, że suma doświadczeń zdobyta w każdym biegu jest bezsenna, a fakt, że pierwszy bieg jest nieudany może być bardziej stymulujący niż udany start jest prawda tak oczywistą, że aż pomijaną.
Pojawia się jeszcze jeden argument za złagodzeniem limitów, mianowicie fakt, że dyskryminuje to kobiety. Otóż brałem udział w tegorocznym Kieracie gdzie na z ponad 63 startujących Pań ukończyło 27 w limicie czasu, wygrała 59 letnia Magda Horova (po raz któryś). Jakoś rozmawiając z wieloma paniami tak w trakcie, jak i po imprezie nie spotkałem się z ich strony z argumentacją, że powinno się dla płci pięknej łagodzić limity itp.
Być może, dlatego, ze w biegach na orientacje wciąż przeważa postawa, ze na ultraprzyjemnosci zgłaszamy się ze świadomością ze będzie tak ciężko, że ukończenie redefiniuje nasza pojęcie o własnych możliwościach, co zresztą czyni biegi ultra tak uzależniające. Rozwlekle opisałem to, co można streścić prostym stwierdzeniem, iż nie ceni się tego, co przychodzi bez trudu. Ten trud to w końcu nic innego jak odpowiedni trening, dobrany sprzęt, odżywianie, itp., oraz suma doświadczeń własnych lub zaporzyczynych.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 474
- Rejestracja: 27 lip 2009, 13:11
- Życiówka na 10k: 48:42
- Życiówka w maratonie: 4:14:37
- Lokalizacja: Toruń
Janek ja niestety zgadzam się z orędownikami skracania limitów. Fajnie, że ludzie biegają i że w zawodach startują, ale muszą znać swoje możliwości.
Ograniczanie uczestnictwa przez cenę stosują np organizatorzy Biegu Katorżnika, z którego zrezygnowałem właśnie z tego względu. A to co sugerujesz dałoby nam bieg ludzi przy kasie acz niekoniecznie w odpowiedniej formie plus pasjonatów, którzy te pieniądze skądś wygrzebali i wąziutką elitę.
Poza tym DNF uczy ludzi o własnych możliwościach i albo ich złamie, albo zmotywuje do dalszego rozwoju. A ograniczając limit organizator nikogo nie skreśla, każdy może się sprawdzić i przekonać czy jest wystarczająco silny na taką trasę. Przy małym limicie drogich miejsc już tak kolorowo nie jest.
Ograniczanie uczestnictwa przez cenę stosują np organizatorzy Biegu Katorżnika, z którego zrezygnowałem właśnie z tego względu. A to co sugerujesz dałoby nam bieg ludzi przy kasie acz niekoniecznie w odpowiedniej formie plus pasjonatów, którzy te pieniądze skądś wygrzebali i wąziutką elitę.
Poza tym DNF uczy ludzi o własnych możliwościach i albo ich złamie, albo zmotywuje do dalszego rozwoju. A ograniczając limit organizator nikogo nie skreśla, każdy może się sprawdzić i przekonać czy jest wystarczająco silny na taką trasę. Przy małym limicie drogich miejsc już tak kolorowo nie jest.
-
- Stary Wyga
- Posty: 158
- Rejestracja: 21 sty 2008, 08:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
A skracajcie sobie skracajcie a potem lejcie krokodyle łzy, że żadna duża firma nie chce sponsorować iventów, które może nie oficjalnie ale realnie dyskryminują kobiety, jak wiadomo siła nabywcza 'czołówki końcówki" oraz kobiet jest mniejsza więc nie warto przejmować się leszczami.
Osobiście jako zaprawiona łapaczka limitów skłaniam się do startów za granicą, koszt podobny a spin d...y jakby mniejszy.
Paralele typu polskie bedłoter czy polski hardrok udowadniają jeno tezę, że cechą prowincji jest naśladownictwo, tak jak Wyścig Pokoju był RWPG-owską odpowiedzią na TDF.
Czasy są takie, że jak ktoś chce se polecieć hardrok to se poleci a nie będzie się pitolił w Sądeckim. Jeśli organizatorzy imprez nie zdefiniują swojej własnej formuły raczej na benchmarkingu długo nie pociągną bo koniunktura nie będzie trwać wiecznie.
*edit ort
Osobiście jako zaprawiona łapaczka limitów skłaniam się do startów za granicą, koszt podobny a spin d...y jakby mniejszy.
Paralele typu polskie bedłoter czy polski hardrok udowadniają jeno tezę, że cechą prowincji jest naśladownictwo, tak jak Wyścig Pokoju był RWPG-owską odpowiedzią na TDF.
Czasy są takie, że jak ktoś chce se polecieć hardrok to se poleci a nie będzie się pitolił w Sądeckim. Jeśli organizatorzy imprez nie zdefiniują swojej własnej formuły raczej na benchmarkingu długo nie pociągną bo koniunktura nie będzie trwać wiecznie.
*edit ort
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 5
- Rejestracja: 23 cze 2013, 08:22
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Szanowna Sarmatianna,
B7D jest jednym z wielu obecnie biegów ultra w Polsce, ani najdłuższym ani najtrudniejszym, ale zgodnie z Twoimi sugestiami organizatorzy świadomie definiują swoją własnej formułę – najlepiej obsadzony ultrabieg w Polsce, realizowany poprzez limity czasów. Ktoś złośliwy mógłby dodać, że organizatorzy Biegu Rzeźnika i/lub BUGT realizują formułę biegaczy ultra najszybszych w rejestracji. W kontekście limitu miejsc na BUGT, który jest narzucony organizatorom byłaby to złośliwość niezasłużona…
Co do sponsorów to B7D jest częścią festiwalu biegowego, który ma możnych i licznych sponsorów, a który rozpoczął swoja działalność w 2010 – jeszcze przed koniunkturą na bieganie.
Co do kosztów biegów ultra za granicą, to proszę o doszczegółowienie za która granicą, o jakie biegi chodzi i co z kosztami przejazdu…
Naśladownictwo jest plagą we wszystkich dziedzinach życia- absolutna prawda, nawet wspomniana przez Ciebie analiza porównawcza narodziła się w kręgu kulturowym pod wdzięcznym, ale zupełnie nie polskim terminem benchmarking. Choć w okolicach mojego rodzinnego miasta w tym roku będzie rozgrywana po raz 40 MARATON PIESZY IM. ANDRZEJA ZBOIŃSKIEGO W PUSZCZY KAMPINOSKIEJ, czyli zaczęli w 1974 – prawie jednocześnie jak w Hmeryce.
„Czasy są takie, że jak ktoś chce se polecieć hardrok to se poleci” owszem, jeśli spełni kryteria opisane pod tym linkiem http://hardrock100.com/hardrock-qualify.php, przy których limit czasowy 16 godzin na B7D to mały pikuś, więc raczej nie poleci…
Z poważaniem,
MarcinO
B7D jest jednym z wielu obecnie biegów ultra w Polsce, ani najdłuższym ani najtrudniejszym, ale zgodnie z Twoimi sugestiami organizatorzy świadomie definiują swoją własnej formułę – najlepiej obsadzony ultrabieg w Polsce, realizowany poprzez limity czasów. Ktoś złośliwy mógłby dodać, że organizatorzy Biegu Rzeźnika i/lub BUGT realizują formułę biegaczy ultra najszybszych w rejestracji. W kontekście limitu miejsc na BUGT, który jest narzucony organizatorom byłaby to złośliwość niezasłużona…
Co do sponsorów to B7D jest częścią festiwalu biegowego, który ma możnych i licznych sponsorów, a który rozpoczął swoja działalność w 2010 – jeszcze przed koniunkturą na bieganie.
Co do kosztów biegów ultra za granicą, to proszę o doszczegółowienie za która granicą, o jakie biegi chodzi i co z kosztami przejazdu…
Naśladownictwo jest plagą we wszystkich dziedzinach życia- absolutna prawda, nawet wspomniana przez Ciebie analiza porównawcza narodziła się w kręgu kulturowym pod wdzięcznym, ale zupełnie nie polskim terminem benchmarking. Choć w okolicach mojego rodzinnego miasta w tym roku będzie rozgrywana po raz 40 MARATON PIESZY IM. ANDRZEJA ZBOIŃSKIEGO W PUSZCZY KAMPINOSKIEJ, czyli zaczęli w 1974 – prawie jednocześnie jak w Hmeryce.
„Czasy są takie, że jak ktoś chce se polecieć hardrok to se poleci” owszem, jeśli spełni kryteria opisane pod tym linkiem http://hardrock100.com/hardrock-qualify.php, przy których limit czasowy 16 godzin na B7D to mały pikuś, więc raczej nie poleci…
Z poważaniem,
MarcinO
-
- Stary Wyga
- Posty: 158
- Rejestracja: 21 sty 2008, 08:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
Panie Spocony z Bielan
Najbliżej w Czechach - biegów ultra mają do woli i wszystkie w cenach symbolicznych.
Co do festiwalu biegowego jest to 4 edycja po piątej ma być w pełni komercyjny i samofinansujący się - pażiwiom uwidim.
"40 MARATON PIESZY IM. ANDRZEJA ZBOIŃSKIEGO W PUSZCZY KAMPINOSKIEJ, czyli zaczęli w 1974 – prawie jednocześnie jak w Hmeryce. " - no i o to chodzi robić swoje nie ogladając się na innych.
W mojej subiektywnej ocenie taki Chudy Wawrzyniec jest takim bezpretensjonalnym biegiem aspirującym do tego żeby być Chudym Wawrzyńcem bez ciśnienia do tego żeby być naj- hadrkorowszym, -dłuższym,-przewyżonym, jest jaki jest, ma komplet z obserwacji zapełniania się listy startowej wszyscy co chcieli się zapisali.
Najbliżej w Czechach - biegów ultra mają do woli i wszystkie w cenach symbolicznych.
Co do festiwalu biegowego jest to 4 edycja po piątej ma być w pełni komercyjny i samofinansujący się - pażiwiom uwidim.
"40 MARATON PIESZY IM. ANDRZEJA ZBOIŃSKIEGO W PUSZCZY KAMPINOSKIEJ, czyli zaczęli w 1974 – prawie jednocześnie jak w Hmeryce. " - no i o to chodzi robić swoje nie ogladając się na innych.
W mojej subiektywnej ocenie taki Chudy Wawrzyniec jest takim bezpretensjonalnym biegiem aspirującym do tego żeby być Chudym Wawrzyńcem bez ciśnienia do tego żeby być naj- hadrkorowszym, -dłuższym,-przewyżonym, jest jaki jest, ma komplet z obserwacji zapełniania się listy startowej wszyscy co chcieli się zapisali.
- Gump
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 258
- Rejestracja: 04 paź 2011, 14:53
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Bieszczady piękna kraina
- Kontakt:
Myślę ,że dyskusja idzie w złą stronę, nie ma co się przekomarzać
Na pewno bez amatorów ultra nie miałyby racji bytu, ilu jest ultrasów na naprawdę wysokim poziomie ?
Jak można łatwo zauważyć czołówka walczy w swoim gronie, reszta walczy sama ze sobą, swoimi słabościami.
Można przeczytać wiele relacji osób które ukończyły bieg na długim dystansie i już samo to jest dla nich nagrodą
i fajnie, przecież o to chodzi o pokonywanie własnych limitów, granic.
Bardzo ciekawie zapowiada się MB, pomyślano o wprowadzeniu osobnych klasyfikacji, jest to dobry pomysł, na zachętę
dla fanów biegania.
Jedno jest na pewno super, ludzie którzy biegają są bardzo pozytywnie nastawieni do świata i drugiego człowieka, i tak trzymać
Na pewno bez amatorów ultra nie miałyby racji bytu, ilu jest ultrasów na naprawdę wysokim poziomie ?
Jak można łatwo zauważyć czołówka walczy w swoim gronie, reszta walczy sama ze sobą, swoimi słabościami.
Można przeczytać wiele relacji osób które ukończyły bieg na długim dystansie i już samo to jest dla nich nagrodą
i fajnie, przecież o to chodzi o pokonywanie własnych limitów, granic.
Bardzo ciekawie zapowiada się MB, pomyślano o wprowadzeniu osobnych klasyfikacji, jest to dobry pomysł, na zachętę
dla fanów biegania.
Jedno jest na pewno super, ludzie którzy biegają są bardzo pozytywnie nastawieni do świata i drugiego człowieka, i tak trzymać
Legio Patria Nostra
Pozdrawia was Ostatni Mohikanin z Ustrzyk Górnych
http://www.noclegi-ustrzykigorne.pl/
Pozdrawia was Ostatni Mohikanin z Ustrzyk Górnych
http://www.noclegi-ustrzykigorne.pl/
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
otóż to! nie ma wątpliwości - zdrowy rozsądek każe przyznać, że do biegów ekstremalnych trzeba przygotować się w sposób szczególnie solidny - i wcale nie po to by organizatorom zapewnić "wysoki poziom imprezy" ale z powodów najbardziej podstawowych - bezpieczeństwa; tymi samymi względami powinny też być podyktowane limity; znakomita większość biegaczy na tak trudnych trasach to amatorzy; każdy z nich kiedyś musi zaliczyć swój ultra-debiut i zderzyć się z oceną dotychczasowego treningu, nie zawsze satysfakcjonującą
zacytuję:
zacytuję:
... nie musi smucić, ale też nie ma szczególnej potrzeby zaostrzać warunki dla i tak trudnego wyzwania - bo nikt tu wcześniej nie pisał o ich łagodzeniu; dalej stoję za tym, że babki maja gorzej ; no ale jak już mają te same limity jak dla mężczyzn to choćby pula nagród mogła być taka sama - bo w końcu, cyt. "elita: przecieżPrzechodzą do sedna to pomyślmy czy naprawdę fakt, że wielu debiutantów górskich ultra widzi góry po raz pierwszy, źle rozłoży siły, popełni elementarne błędy w nawigacji, odżywianiu, ekwipunku itp. co skutkuje wysokim procentem dyskwalifikacji powinien zasmucać?
Albo jest to jeden z najbardziej elitarnych sportów wytrzymałościowych, albo nie, albo byciem ultrasem nobilituje albo daną trasę może pokonać prawie każdy sprawny człowiek. W końcu albo są to biegi górskie, a nie intensywne, długotrwałe spacery.
- lapka88
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1193
- Rejestracja: 08 lip 2011, 15:42
- Życiówka na 10k: 00:47:14
- Życiówka w maratonie: 04:10:12
- Lokalizacja: Gdańsk
Wszystko jasno i fajnie napisane. Mam opłacony B7D oraz nocleg dla 2 osób więc na pewno się tam wybiorę. Jak będę na siłach to i wystartuję. Aktualnie mam kontuzję stawu kolanowo-udowego więc mam miesiac przerwy w bieganiu oraz jazdy na rowerze. Pozostaje mi basen i intensywnie ten miesiąc przepływam.
Wierzę, że w sierpniu będę mógł biegać i nadrobię stracony czas.
Wierzę, że w sierpniu będę mógł biegać i nadrobię stracony czas.
- Andzej
- Wyga
- Posty: 67
- Rejestracja: 06 lut 2013, 22:55
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
ja tylko nie wiem jak użynanie limitów na B7D wpisuje się w politykę organizatorów. Przeca marketing Festiwalu jest rozmiarów gargantuicznych - widać i słychać to wydarzenie wszędzie - gdzie człowiek nie pobiegnie widzi ambasadorów, plakaty, eventy promocyjne, etc etc etc, nie mówiąc o portalozie i sołszal midia. cel - przyciągnięcie kolejnych rzesz uczestników. a tu patrz Pan - B7D ostrymi limitami odcina od startu potencjalnych/zastanawiających się uczestników z mniejszymi możliwościami szybkiego naparcia.
- kisio
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1774
- Rejestracja: 26 sie 2010, 08:34
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Równie prawdziwe byłoby stwierdzenie, że organizatorzy dowolnego płaskiego maratonu ustalając limit na 6h ograniczają dostęp osobom, które chciałyby go ukończyć idąc tyłem..
To nie jest maraton pieszy tylko bieg górski. Trzeba trochę pobiegać. Chociaż z górki.. i to już wystarczy żeby się w limicie zmieścić.
To nie jest maraton pieszy tylko bieg górski. Trzeba trochę pobiegać. Chociaż z górki.. i to już wystarczy żeby się w limicie zmieścić.