IV Bieg 7 Dolin
- MEL.
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1590
- Rejestracja: 18 wrz 2007, 12:27
- Życiówka na 10k: 46:56
- Życiówka w maratonie: 3:43
- Lokalizacja: Las Kabacki
- Kontakt:
... i to pewnie po obfitej kolacji (po przecież trzeba jeść przed biegniem).
Ja chętnie się jeszcze dowiem co Crazyfly zjadł po wyścigu w ramach regeneracji powysiłkowej.
~~
Biegłam 66 km, na śniadanie zjadłam kaszkę "Mleczny Start" (z Biedronki 0,69 PLN) + banana + gorzką herbatę, na trasie: 1 banan + kilka herbatników na przepakach, 2 batoniki musli z Tesco + ok. 1,5 l coli + woda Muszynianka na przepakach (pewnie ze 2-3 litry) + ok. 150 ml herbaty (słodka), wzięłam też łyka witargo od kolegi, gdy zabrakło mi wody w bukłaku + kilka-kilkanaście jagód z przydrożnych krzaczków. Na mecie nie byłam głodna, głównie piłam wodę, po jakimś czasie zjadłam ugotowaną soczewicę (mały słoiczek).
Ja chętnie się jeszcze dowiem co Crazyfly zjadł po wyścigu w ramach regeneracji powysiłkowej.
~~
Biegłam 66 km, na śniadanie zjadłam kaszkę "Mleczny Start" (z Biedronki 0,69 PLN) + banana + gorzką herbatę, na trasie: 1 banan + kilka herbatników na przepakach, 2 batoniki musli z Tesco + ok. 1,5 l coli + woda Muszynianka na przepakach (pewnie ze 2-3 litry) + ok. 150 ml herbaty (słodka), wzięłam też łyka witargo od kolegi, gdy zabrakło mi wody w bukłaku + kilka-kilkanaście jagód z przydrożnych krzaczków. Na mecie nie byłam głodna, głównie piłam wodę, po jakimś czasie zjadłam ugotowaną soczewicę (mały słoiczek).
- MEL.
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1590
- Rejestracja: 18 wrz 2007, 12:27
- Życiówka na 10k: 46:56
- Życiówka w maratonie: 3:43
- Lokalizacja: Las Kabacki
- Kontakt:
Ja bym w życiu czegoś takiego nie powiedziała! Na 66 kibicowałam i zagrzewałam do walki. I proponowałam wodę. Z krótszymi włosami.
-
- Wyga
- Posty: 75
- Rejestracja: 27 maja 2011, 22:34
Kolejna galeryjka: https://plus.google.com/photos/10088890 ... 6781838399
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 12
- Rejestracja: 04 cze 2012, 11:58
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:25
witam Wszystkich,
ze swojej strony także chciałem kilka słów dorzucić
1. organizacja biegu, biuro zawodów, pasta party, wolontariusze, gorąca i słodka herbata na punktach, bezpłatne taksówki rozwożące po stu kilometrach... naprawdę organizacja wszystkiego na 200%. nawet wielkość numeru startowego wydaje się być 200% normy:)
2. sam bieg na 100km - długi, bardzo długi i trudny. limity czasu wymagające. rzeczywiście, 36km może dać radę prawie każdy Biegacz, 66km to już poważne wyzwanie i ból w całym ciele. 100 km to w moim przypadku nieustająca walka z bólem wszystkiego od paznokci u nóg w górę już od połowy dystansu. zastanawia tylko jedno: skąd w człowieku siły, aby jeszcze na jakimś 92 km biec. Biec i przyspieszać? skąd w człowieku wtedy jakiekolwiek siły? zwłaszcza, że już 5 minut za metą, podczas jedzenia makaronu o mało nie zszedłem:)
3. kije trekkingowe - ja miałem najtańsze teleskopowe z GoSportu. już od połowy trasy na podejściach wyprzedzałem wielu wielu zawodników bez kijków, a raczej żaden bezkijowiec na podejściu mnie nie wyprzedził. naprawdę pomagają. również w schodzeniu!
4.wg. mnie, amatora z płaskiej Lubelszczyzny, dla startującego w Górach, poza normalnym "maratońskim" wybieganiem, najważniejsze są buty do biegania po górach (koniecznie numer większe od tych na asfalcik), nawadnianie (biegłem z camelbagiem, u mnie szło średnio litr wody na 10km + 3 szklanki izo/herbaty na punkach) oraz JEDZENIE. na każdym przepaku jadłem porządną kanapkę plus co godzina baton proteinowo/węglowodanowy. bieg zajął mi 15h 25 min, spaliłem jakieś 12 000 kalorii i bez jedzenia nie ma bata, żebym dobiegł. żadnej ściany nie miałem, żadnego odcięcia. tylko zwykły, narastający i wszechogarniający ból, ból, ból
po skończeniu biegu szczęście jest wielkie...szczęście, że już się ma to za sobą. i kolejna myśl - PRZENIGDY WIĘCEJ! nigdy więcej tego bólu, słonego potu w oczach i w nosie, uczucia wbijania noży w uda na zbiegach.... ale dzisiaj już myślę inaczej, dzisiaj, po 3 dobach wiem, że raczej tam wrócę:)
i na koniec porównanie do Biegu Rzeźnika, często pojawiające się w rozmowach pytanie, który bieg jest trudniejszy.
Bieg Rzeźnika ma SWÓJ NIEODPARTY UROK, bo organizują go Pasjonaci, bo Bieszczady są przepiękne i dzikie.
same podejścia na kolejne góry w Rzeźniku są dużo dużo bardziej wymagające niż w Krynicy
niemniej 100km w B7D jest Biegiem o wiele bardziej wymagającym, a 77km w Bieszczadach łatwiej ukończysz niż 100km w Krynicy.
pozdrawiam serdecznie
Darek
ze swojej strony także chciałem kilka słów dorzucić
1. organizacja biegu, biuro zawodów, pasta party, wolontariusze, gorąca i słodka herbata na punktach, bezpłatne taksówki rozwożące po stu kilometrach... naprawdę organizacja wszystkiego na 200%. nawet wielkość numeru startowego wydaje się być 200% normy:)
2. sam bieg na 100km - długi, bardzo długi i trudny. limity czasu wymagające. rzeczywiście, 36km może dać radę prawie każdy Biegacz, 66km to już poważne wyzwanie i ból w całym ciele. 100 km to w moim przypadku nieustająca walka z bólem wszystkiego od paznokci u nóg w górę już od połowy dystansu. zastanawia tylko jedno: skąd w człowieku siły, aby jeszcze na jakimś 92 km biec. Biec i przyspieszać? skąd w człowieku wtedy jakiekolwiek siły? zwłaszcza, że już 5 minut za metą, podczas jedzenia makaronu o mało nie zszedłem:)
3. kije trekkingowe - ja miałem najtańsze teleskopowe z GoSportu. już od połowy trasy na podejściach wyprzedzałem wielu wielu zawodników bez kijków, a raczej żaden bezkijowiec na podejściu mnie nie wyprzedził. naprawdę pomagają. również w schodzeniu!
4.wg. mnie, amatora z płaskiej Lubelszczyzny, dla startującego w Górach, poza normalnym "maratońskim" wybieganiem, najważniejsze są buty do biegania po górach (koniecznie numer większe od tych na asfalcik), nawadnianie (biegłem z camelbagiem, u mnie szło średnio litr wody na 10km + 3 szklanki izo/herbaty na punkach) oraz JEDZENIE. na każdym przepaku jadłem porządną kanapkę plus co godzina baton proteinowo/węglowodanowy. bieg zajął mi 15h 25 min, spaliłem jakieś 12 000 kalorii i bez jedzenia nie ma bata, żebym dobiegł. żadnej ściany nie miałem, żadnego odcięcia. tylko zwykły, narastający i wszechogarniający ból, ból, ból

po skończeniu biegu szczęście jest wielkie...szczęście, że już się ma to za sobą. i kolejna myśl - PRZENIGDY WIĘCEJ! nigdy więcej tego bólu, słonego potu w oczach i w nosie, uczucia wbijania noży w uda na zbiegach.... ale dzisiaj już myślę inaczej, dzisiaj, po 3 dobach wiem, że raczej tam wrócę:)
i na koniec porównanie do Biegu Rzeźnika, często pojawiające się w rozmowach pytanie, który bieg jest trudniejszy.
Bieg Rzeźnika ma SWÓJ NIEODPARTY UROK, bo organizują go Pasjonaci, bo Bieszczady są przepiękne i dzikie.
same podejścia na kolejne góry w Rzeźniku są dużo dużo bardziej wymagające niż w Krynicy
niemniej 100km w B7D jest Biegiem o wiele bardziej wymagającym, a 77km w Bieszczadach łatwiej ukończysz niż 100km w Krynicy.
pozdrawiam serdecznie

Darek
-
- Dyskutant
- Posty: 36
- Rejestracja: 12 lut 2013, 14:33
- Życiówka na 10k: 45.21
- Życiówka w maratonie: brak
A ja pozwolę sobie jeszcze na odrobinę prywaty i zaproszę na moją relację 
http://www.dajcie-mi-wygrac.pl/bieg-7-d ... onczykiem/

http://www.dajcie-mi-wygrac.pl/bieg-7-d ... onczykiem/
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 481
- Rejestracja: 01 paź 2008, 15:58
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gdynia
- Kontakt:
Bez sniadania nawet z domu nie wychodze tak juz mamyaro1986 pisze:Crazyfly zjadles na tych 36km trzy zele, trzy batony energetyczne, banana i to po sniadaniu zjedzonym na nieco godzine przed startem?
Nie, nie zjadlem tych trzech zeli - dwa poszly - tym bardziej ze te isostary trzeba popic spora iloscia wody,
zawsze jakis taki głodny jestem, nadgryzłem na koniec jednego batonika. banana pół w biegu na punkcie.
Po prostu lepiej miec jeden wiecej niz miałoby zabraknac, akurat wagi to nie ma zadnej
pzdr
andrzej/gdy
1316km/2012 ( 400 km boso)
1420 km/2013( 350 km boso)
42,195 3H58' na bosaka po plazy ( 2014)
66 km B7D Krynica 9:58
65 km TUT ( Trójmiejski ULTRA Trail ) 8:41
65 km B7D Krynica 9:21
Run for Fun - Gdynia No.1
1316km/2012 ( 400 km boso)
1420 km/2013( 350 km boso)
42,195 3H58' na bosaka po plazy ( 2014)
66 km B7D Krynica 9:58
65 km TUT ( Trójmiejski ULTRA Trail ) 8:41
65 km B7D Krynica 9:21
Run for Fun - Gdynia No.1
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 481
- Rejestracja: 01 paź 2008, 15:58
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gdynia
- Kontakt:
No jak napisałem zniechęcajaco - to chyba powinno zostac usuniete...rubin pisze:nie no, spoko, najważniejsze, że impreza udana
ale fakt, że rozpisałeś swoje przygotowania tak drobiazgowo i na poważnie, jakbyś faktycznie wybierał się na jakieś manewry![]()
![]()
edit:
i nie byłam złośliwa
chodzi o to, że jeśli miałabym być taką "niezdecydowaną" - to po Twojej lekturze chyba bym zrezygnowała; a przecież ten najkrótszy dystans to na prawdę nic skomplikowanego
Jak sie ma debiut w biegu górskim to szuka sie informacji tak naprawde za duzo ich dla debiutantów nie ma.
Wiec napisałem co u mnie zadziałało, moze komus bedzie łatwiej za rok sie przygotowac. 70% ludzi startujacych miala podobne rzeczy na sobie a czesc była bardziej " uzbrojona".
Buty i ciuchy same nie biegaja i tak trzeba swoje wybiegac.
To tak jak z pierwszym maratonem - mozesz czytac słuchac, ale tak naprawde trzeba przebiec zeby wiedziec z czym sie to je.
pzdr
andrzej/gdy
1316km/2012 ( 400 km boso)
1420 km/2013( 350 km boso)
42,195 3H58' na bosaka po plazy ( 2014)
66 km B7D Krynica 9:58
65 km TUT ( Trójmiejski ULTRA Trail ) 8:41
65 km B7D Krynica 9:21
Run for Fun - Gdynia No.1
1316km/2012 ( 400 km boso)
1420 km/2013( 350 km boso)
42,195 3H58' na bosaka po plazy ( 2014)
66 km B7D Krynica 9:58
65 km TUT ( Trójmiejski ULTRA Trail ) 8:41
65 km B7D Krynica 9:21
Run for Fun - Gdynia No.1
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 481
- Rejestracja: 01 paź 2008, 15:58
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gdynia
- Kontakt:
Jasne, ze zdradze te tajemnice; banana, mala cole, gdzies po 3 godzinach - pizze z piwemMEL. pisze:... i to pewnie po obfitej kolacji (po przecież trzeba jeść przed biegniem).
Ja chętnie się jeszcze dowiem co Crazyfly zjadł po wyścigu w ramach regeneracji powysiłkowej.
.
pzdr
andrzej/gdy
1316km/2012 ( 400 km boso)
1420 km/2013( 350 km boso)
42,195 3H58' na bosaka po plazy ( 2014)
66 km B7D Krynica 9:58
65 km TUT ( Trójmiejski ULTRA Trail ) 8:41
65 km B7D Krynica 9:21
Run for Fun - Gdynia No.1
1316km/2012 ( 400 km boso)
1420 km/2013( 350 km boso)
42,195 3H58' na bosaka po plazy ( 2014)
66 km B7D Krynica 9:58
65 km TUT ( Trójmiejski ULTRA Trail ) 8:41
65 km B7D Krynica 9:21
Run for Fun - Gdynia No.1
- pioropusz
- Wyga
- Posty: 126
- Rejestracja: 29 paź 2008, 10:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Komorniki
Od parunastu postów toczy się dyskusja, w której głównie przewijającym się wątkiem jest to, kto co zjadł przed biegiem,w trakcie biegu i po biegu. Zadziwiające, że prawie w ogóle nie było mowy o tym kto i jak trenował. Czy naprawdę uważacie, że jedzenie jest aż tak ważne w porównaniu do treningu? Nie mam pojęcia ile dokładnie spaliłem kalorii ale pewnie biorąc pod uwagę to co zjadłem i wypiłem nie pokryłem pewnie nawet 15% strat energetycznych. Moim zdaniem, powodzenie w takim biegu zależy 95% od treningu i nastawienia, a w pozostałych 5% od sprzętu i jedzenia.
Kiedy bywam w polskich górach, odnoszę wrażenie, że w tym momencie większość przygotowuje się do wyjazdu na łażenie po górach robiąc odpowiednie zakupy sprzętowe, zapominając całkowicie o przygotowaniu fizycznym. To samo ma miejsce w przypadku narciarstwa zjazdowego. I niestety zaczynam odnosić wrażenie, że tak samo zaczyna być w przypadku biegów w górach (na asfalcie to zjawisko pojawiło się już dawno temu).
Oczywiście sprzęt jakieś znaczenie ma, ale bardzo niewielkie. Buty - najważniejsze żeby były wygodne a to przecież jest bardzo subiektywne. Jednym wygodnie biega się w terenie w butach na asfalt, innym wygodnie pokonuje się górskie setki w minimalistycznych butach a jeszcze innym w butach znanych marek za 750 zł.
Kolejne refleksja to taka, że biegacze od jakiegoś czasu zachwycają się kompresją. Czy komuś z was przyszedł do głowy prosty test,w którym jakiś start pobiegnie się w kompresji na jedną łydkę, udo itd. Gwarantuje, że zmęczenie i zniszczenie mięśnia będzie jednakowe w prawej i lewej części ciała.
Jednym słowem więcej TRENINGU.
Kiedy bywam w polskich górach, odnoszę wrażenie, że w tym momencie większość przygotowuje się do wyjazdu na łażenie po górach robiąc odpowiednie zakupy sprzętowe, zapominając całkowicie o przygotowaniu fizycznym. To samo ma miejsce w przypadku narciarstwa zjazdowego. I niestety zaczynam odnosić wrażenie, że tak samo zaczyna być w przypadku biegów w górach (na asfalcie to zjawisko pojawiło się już dawno temu).
Oczywiście sprzęt jakieś znaczenie ma, ale bardzo niewielkie. Buty - najważniejsze żeby były wygodne a to przecież jest bardzo subiektywne. Jednym wygodnie biega się w terenie w butach na asfalt, innym wygodnie pokonuje się górskie setki w minimalistycznych butach a jeszcze innym w butach znanych marek za 750 zł.
Kolejne refleksja to taka, że biegacze od jakiegoś czasu zachwycają się kompresją. Czy komuś z was przyszedł do głowy prosty test,w którym jakiś start pobiegnie się w kompresji na jedną łydkę, udo itd. Gwarantuje, że zmęczenie i zniszczenie mięśnia będzie jednakowe w prawej i lewej części ciała.
Jednym słowem więcej TRENINGU.
http://www.dailymile.com/people/MateuszW , www.off-trail.pl
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
amen!
36 km to jeszcze nie wyczyn i nie piszę tego by kogokolwiek zdeprymować - sama biegłam zaledwie ten odcinek;
a trening - by bieg był biegiem, musi być
by ukończyć najkrótszy dystans nie trzeba koniecznie "mieć maraton w nogach", ale trzeba biegać regularnie, w różnych warunkach terenowych i pogodowych; ćwiczyć siłę biegową i długie dystanse;
dlatego jeszcze raz napiszę: najważniejsze to głowa, nogi i buty, reszta to kosmetyka
36 km to jeszcze nie wyczyn i nie piszę tego by kogokolwiek zdeprymować - sama biegłam zaledwie ten odcinek;
a trening - by bieg był biegiem, musi być
by ukończyć najkrótszy dystans nie trzeba koniecznie "mieć maraton w nogach", ale trzeba biegać regularnie, w różnych warunkach terenowych i pogodowych; ćwiczyć siłę biegową i długie dystanse;
dlatego jeszcze raz napiszę: najważniejsze to głowa, nogi i buty, reszta to kosmetyka
- MEL.
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1590
- Rejestracja: 18 wrz 2007, 12:27
- Życiówka na 10k: 46:56
- Życiówka w maratonie: 3:43
- Lokalizacja: Las Kabacki
- Kontakt:
To wszystko zależy od podejścia do tematu biegów ultra. Jeśli komuś zależy na tym, aby śrubować swoje wyniki, to oczywiście trening jest niesamowicie ważny i gadają o tym nieustannie ludzie na blogach i w dziale "Trening".pioropusz pisze:Od parunastu postów toczy się dyskusja, w której głównie przewijającym się wątkiem jest to, kto co zjadł przed biegiem,w trakcie biegu i po biegu. Zadziwiające, że prawie w ogóle nie było mowy o tym kto i jak trenował. Czy naprawdę uważacie, że jedzenie jest aż tak ważne w porównaniu do treningu?
Natomiast można mieć też inne podejście do sprawy i ja takie reprezentuję, że biegi ultra po górach to po prostu dobra zabawa i nie ma się co spinać na wyniki, tylko robić to co się lubi. Dlatego ja trenuję "metodą startową", czyli po prostu co jakiś czas biorę udział w różnych wyścigach, natomiast na codzień nie trenuję jakoś specjalnie do tego rodzaju startów, po prostu trochę się codziennie ruszam - jeżdżę na rowerze, praktykuję jogę, czasami się przebiegnę albo wyjdę na rolki/łyżwy/biegówki/basen...etc. Jak widać przy okazji gadki o jedzeniu nie przechwalamy się wynikami, bo nie ma czym. A cała radość z biegania jest taka, że bardzo lubię jeść i gdybym nie biegała, to nie mogłabym jeść tak dużo jak lubię. A zatem sprawa jedzenia jest dla mnie ważniejsza od treningu, bo jem codziennie, a trenuję niekoniecznie. C.B.O.
- pioropusz
- Wyga
- Posty: 126
- Rejestracja: 29 paź 2008, 10:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Komorniki
- szanuję takie podejście choć go nie rozumiem.MEL. pisze:Natomiast można mieć też inne podejście do sprawy i ja takie reprezentuję
i w takim razie (żartem pisane) - dziwna ta kulinarna dyskusja - banan, żel, baton, banan, żel, baton - chyba nie są to kulinarne wyżyny. Swoją drogą może ktoś kiedyś napisze, że w trakcie setki przygotował i zjadł pełnowartościowy posiłek np. purée z młodych ziemniaków ze strogonowem i sałatką z pora. Oj, wtedy taka osoba zyskałaby u mnie wielki szacunek oczywiście pod warunkiem, że skończyłaby bieg w limicie

http://www.dailymile.com/people/MateuszW , www.off-trail.pl