Ja zdecydowanie wolę ograniczanie frekwencji poprzez ostre limity czasowe niż limity miejsc i wysokie wpisowe. Wyścig przy klawiaturze i na przelewy mamy już na Rzeźniku, gdzie jak widać tu: http://www.napieraj.pl/index.php?option ... &Itemid=31
można w limicie zmieścić nawet drzemkę
A jak czytam takie: http://www.maratonczyk.pl/content/view/5154/1/
relacje mam nadzieję, że inni pójdą w ślady organizatorów B7D.
Zgadzam się Janku, że wielu ludzi nie wie na co się porywa. Będzie takich z roku na rok coraz więcej. Ale wydłużanie limitów to nie rozwiązanie.
...ja nawet nierozumiem, co w tym złego - że ktoś nawet wiedząc że nie jest w stanie ukończYć biegu w limicie czasu, zdecyduje się na podjęcie rekawicy, czyli start - i zejdzie z trasy na wcześniejszym... np. przepaku...
Zminiejszać limity, żeby uniemozliwić mu start? Po co?
Robię to dlatego, że lubię tę dyscyplinę (czyli górskie ultra) i chcę ją popularyzować. A jak organizatorzy z "masowości" idą w "wyczyn", to nie ma mowy o popularyzacji. Mam kilku znajomych, których uważam za świetnych biegaczy, coraz bardziej skłaniających się ze strony asfaltu w stronę terenu (wg mnie to bardzo dobra zmiana), ale dla których takie limity to bariera czasem nie do przeskoczenia, z różnych względów, często od nich niezależnych. Szkoda ich do asfaltu...
Postanowiłam przebiec ultra maraton górski i debiutuję w Chudym Wawrzyńcu na 50 km w sierpniu br.
Jest to mój problem, ale i Wasz,bo będę się na Naszym wspólnym obozie w Szklarskiej I termin do niego przygotowywać.
Chudy Wawrzyniec to najlżejszy górski ultra, akurat na debiut.
Po maratonie 14 kwietnia br. nie biegam ( problemy z biodrem, barkiem, rehabilitacja już zakończona, przedostatni zastrzyk w kolano wezmę jutro) ale jeżdżę na rowerze ( wczoraj w ciepełku 117 km, ale wolno), basen, trochę cross fit i streching.
Od poniedziałku, tj. 24 czerwca mogę i muszę zacząć ćwiczyć już konkretnie- zostało 7 tygodni do biegu. Moi trenerze: Jacek od biegania ze mną ramie w ramię oraz Tomek- indywidualna siłownia, są w lipcu na urlopie. Wiec sama musze dać sobie radę. Nie umiem i nie lubię ćwiczyć sama - muszę mieć trenera lub mobilizującą grupę. Wszystkie zajęcia w planie są z grupą, czyli nikt nie będzie się dostosowywał do Basi. Ze względu na problemy z nogami jest mało biegania - 2 x w grupie po godzinie to będzie ok. 5- 7 km na zajęciach, ewentualnie w niedzielę 10-15, czyli min. 10 km , max. 30 km. tygodniowo. Wtorek jest takim mocnym akcentem robionym na dużym zmęczeniu. Nie da się tego zbytnio poprzestawiać, bo robiąc ten plan bazowałam na zajęciach, które już są i nie będą do mnie dostosowane ale niewielka korekta jest możliwa.
Zatem proszę o opinię. Mój wiek jest Wam znany: 43 lata do setki.
Poniedziałek:
12,00 - basen 1 godz.
18,00- bieganie park ( w grupie) 1 godz.
Wtorek:
18, 30 - bieżnia bieganie rozgrzewka 15 minut
19,00- cross fit 1 godz.
20,00 - rower stacjonarny odpoczynek 15 minut
20, 30- streching, w grupie 1 godz.
Środa:
WOLNE
Czwartek:
19,00 – bieganie, park ( w grupie) 1 godz.
20,00- streching, w grupie 1 godz.
Piątek:
WOLNE
Sobota:
rower- długie wyjeżdżenie 2-5 godziny
Niedziela:
10.00 bieganie Klub biegacza 10-15 km lub rower- długie wyjeżdżenie 5 godzin godz.
Myślę o startujących Paniach. Skrócenie limitu będzie skutkowało tym, że na starcie pojawi się mniej kobiet, które z reguły potrzebują więcej czasu na pokonanie tego samego dystansu co mężczyźni.
Czy organizatorzy o tym pomyśleli? Jak argumentują swoją decyzję?
Janku, wczoraj ze Sławkiem Marszałkiem przebiegliśmy całą trasę BUGT...
W kontekście powyższego, te 16 godzin limitu na '7 Dolinach' to jest absolutny light.
fakt, że z przerwami na szarlotkę, browar i faję, 15 minut drzemkę, i bez jakiegoś ciśnienia... ale wstępnie szacowaliśmy <12h.
mięso mam złojone po tym treningu lepiej niż po MGS.
no kurde podoba mi się ten bieg!
Wyjdzie z niego polski odpowiednik Western States (górzyste 100mil, ostry cut-off 24h) - gdzie samo ukończenie w limicie jest dla większości startujących WYCZYNEM i prawdziwym powodem do dumy. bez ironii.
co prawda to prawda zrobić Western w limicie jest wyczynem. Jeżeli po I edycji UBGT nie wynikną problemy z TPN i impreza będzie miała perspektywy + możliwość istnienia przez następne lata to z całą pewnością stanie się naszym Western.
w zeszlym roku na treningu 50km tygodniowo (nie jezdze na rowerze, nie plywam) ukonczylem rzeznika, chudego 80km i b7d - wszystko zdecydowanie ponizej limitu.
zgadzam sie zatem z glosami, ze nie liczba km a jakosc treningu.
wole zeby organizatorzy biegow ograniczali frekwencje ostrzejszymi limitami niz podnoszac wpisowe czy ustalajac limity liczby uczestnikow. i tak wpisowe za ultra sa juz dosc wysokie. w tej materii popieram kisia.
janku, co do Twoich kolegow asfaltowcow - przeciez oni moga biegac w terenie, ale nie musza od razu ultra. jest sporo imprez <42km w terenie, wiec po co od razu pchac sie na 100km???
Kulawy psie, to co dla Ciebie jest lightem, dla innych nie. Patrzysz ze swojego punktu widzenia, a jesteś przecież z innego rodzaju. Do B7D zgłosiło się 900 osób. Zdecydowanie z innego niż Ty rodzaju w znakomitej większości.
Co do BUGT to gratuluję, choć się tam nie wybieram. Jakoś Tatry skreśliłem na jakiś czas, chyba z pięć lat tam nie byłem i raczej nie zanosi się na zmianę.
Wy, drodzy dyskutanci, jesteście jeszcze w większości małolaty. Jak ktoś ma trochę więcej lat, to ograniczeń ma więcej i inaczej na to patrzy.
nie, nie, źle nie zrozumiałeś - chodzi mi o to, że 17h na BUGT jest w mojej ocenie bardziej wymagające niż 16h na 7D.
ale co do "innego rodzaju" - będę się spierał.
ZWŁASZCZA w kontekście biegów ultra długich - tu po prostu solidna praca na treningach ma o niebo większe znaczenie niż talent. - i min. z tego powodu ciężkie terenowe ultra to jedyne biegi, w których open regularnie wygrywają weterani właśnie.
Olmo, Meltzer, Chaigneau, Nemeth, Więcek, Buchajewicz... wymieniać dalej?