ja ma za sobą dopiero 3 biegi w górach, ale doświadczenia są przynajmniej świeże. ponieważ jestem umysłem analizującym, zanim spróbowałem dużo czytałem i konsultowałem z bardziej doświadczonymi zawodnikami.
prawdą jest, że górskie biegi to inna bajka niż plaskie. to sobie trzeba uświadomić na samym początku. nawet jeśli się pojrzy na elitę, mnóstwo tam ludzi, którzy po prostu pół życia spędzili w górach: na nartach, wspinając się, maszerując, itd. do tego dochodzi cała wataha ludzi z rajdów przygodowych - interdyscyplinarnych, oraz od niedawna crossfitu.
to pokazuje, że bardzo liczy się ogólna sprawność i siła. chuchrowy maratończyk może mieć wytrzymałość słonia ale pod pierwszą górę zasapie się i zatrze silnik.
dlatego w treningu warto zwrócić uwagę na te najsłabsze ogniwa biegacza. większość z nas, startujących w góry z płaskich maratonów, ma już wytrzymałość i inne biegowe cechy.
brakuje nam zdecydowanie siły i wytrzymałości siłowej, doświadczenia z wielogodzinnym wysiłkiem, ogólnej sprawności oraz umiejętności specyficznych dla gór, przede wszystkim zbiegania.
dlatego płaskie wybieganie niewiele da. zamiast przez trzy-cztery godziny biegać, pomieszaj.
wyjdź na rower na 2h i 1h pobiegaj.
pobiegnij na basen, popływaj i wróć biegiem.
znajdź jakiekolwiek górki pohasaj po nich, przeplatając marszem.
idź na siłownię skatować nogi i dopierdziel godzinę biegu.
w zimie pobiegnij do lasu i trenuj w głębokim śniegu poza ścieżkami.
znajdź w okolicy wysoki blok, najlepiej z wydzielona klatka schodową i kilka razy wbiegnij/wejdź i zbiegnij po kilka stopni.
mnie najbardziej pomogły 3 rzeczy:
1. wycieczka ruchowa (w moim przypadku to było jednak długie wybieganie, ale chodziło o czas spędzony poza domem, na własnych nogach), najlepiej całodniowa. wiosenne weekendy się świetnie ku temu nadają.
2. bieganie wybiegań back to back, czyli dwa, trzy dni z rzędu. w 2012 tak zrobiłem, jednego dnia 45km, drugiego 30. to było coś.
3. długie, aktywne crossy. znalazłem pod miastem górkę, ułożyłem pętelkę, żeby było jak najwięcej w pionie i latałem w tę i z powrotem. średnie tempa minutę gorsze niż na płaskim i od razu człowiek czuje, że żyje.
a i tak po tych kilku biegach jestem przekonany, że najbardziej brakuje mi SIŁY. i zbiegów
