Ja miałem pdobne objawy co Ty Michale.
W lipcu tego roku wybrałem się na 15km trening po okolicznych pagórkach. Na termomentrze ok 35st. Po 1h biegu poczułem "mrówki" w dłoniach, później to dziwaczne uczucie podobne do cierpnięcia objęło całe ręce. Kolejno barki, klatkę piersową i górną cześć pleców. Język i wargi miałem suche i twarde jak deska. Miałem zamar przejść do marszu bo przy pędkości wybiegania tętno miałem bardzo wysokie, jednak świadomość tego, że maszerując później dojdę do domu... przeraziła mnie. Przyspieszyłem i wskoczyłem do rzeki. Nanurzyłem głowę i zacząłem pić ogromne jej ilości. Głowę wkładałem kilkakrotnie i trzymałem po 20-30s. Zanurzałem również ręce po same ramiona. Dalsza cześć treningu to był marsz w tej rzece (ok.2km)
Zdziwiłem się, ale po 3-4 dniach przyzwyczaiłem się do tej temperatury. Wstawałem rano i wypijałem pół litra wody, później śniadanie. Godzina przerwy, pół litra wody i trening. Było prawie normalnie.
Pamiętam również, że miałem sytuację z myślą o żebraniu wody w sklepie. Wybrałem się kiedyś na 28km po pagórach. Po drodze zaplątało się przewyższenie 400-450m

Oczywiśnie wówczas nie byłem na ten bieg przygotowany. Bo ja lubię tak, biec coś do czego nie jestem przygotowany i nie powinienem biec - później kiedy jednak dokonuję tego co bardzo mnie to cieszy. Takie niemądre szukanie zadowolenia.

Wówczas chciałem nawet pójść do kogoś do domu i porposić o szklankę wody. Jednak dotrwałem do końca. W domu wypiłem na raz litr mleka i zjadłem później 1,5kg truskaweg ze śmietaną. Wszedłem do wanny i lałem sobie na głowę i całe ciało przez 10 minut zimną wodę. Dopiero jak zeczęło mi być zimno to przestałem.
