No właśnie... long runy to taki podstawowy środek treningowy w przygotowaniu do biegów długich.
Sam, od wielu lat, chciałbym przebiec chociaż raz maraton tak bym był zadowolony z wyniku i zauważam, że mam z tym treningiem największy problem. Strasznie mi się nie chce


W sumie czytając artykuł widzę, że ideą swoich longów mam generalnie dobrą - początek rozgrzewkowo wolniej, później wchodzę na komfortowe dla siebie tempo (nie zawsze maratońskie).
Co myślicie? Warto robić, tak jak proponują zawodowcy, a może lepiej całkiem inaczej?