
Na początku tego roku postanowiłam przebiec półmaraton w marcu i wzięłam się za treningi. Miałam 2,5 miesiąca, żeby od człapania piątek przejść do 21km. Nie odpuściłam żadnego treningu bez względu na panujące warunki pogodowe (chyba łatwiej było mi dzięki temu znieść tę zimę). W lutym przebiegłam swoje pierwsze 10km w "biegu masowym" i uzyskałam wynik 55:18 (05:36 min/km).
Potem półmaraton w marcu w czasie 1:54:36 (5:25 min/km).
Na ostatnim treningu przed półmaratonem mocno się przeciążyłam ("pomógł" błąd zegarka, naklepałam więcej kilometrów niż powinnam), teraz wiem, że winę za to ponoszą słabe mięśnie brzucha oraz zła postawa spowodowana pracą siedzącą (ponad 8h dziennie) i nie oszukujmy się - moim zaniedbaniem, bo nie przywiązywałam do tego wagi. Wypadłam z tego powodu z biegania na ponad miesiąc ze względu na ból kolana, który uniemożliwiał bieganie, a po próbie biegu - chodzenie (a czasem i spanie

Tak czy inaczej taki moment i tak by nadszedł z uwagi na słabe mięśnie i wspomniane wcześniej problemy, z których do momentu pojawienia się bólu nie zdawałam sobie sprawy. Teraz widzę jak pięknym tworem jest ludzkie ciało i jak dużo pracy wymaga bieganie - nie tylko klepania kilometrów.
Zatem od niedawna wzięłam się za wzmacnianie słabszych partii, koryguję sylwetkę, zaczynam siłownię, dbam o wzmacnianie mięśni głębokich, więcej czasu poświęcam na rozciąganie. Z każdym treningiem zwiększa się dystans jaki jestem w stanie przebiec bez bólu (konsultowane z fizjo - mogę biegać, ale po prostu zmniejszyłam ilość treningów).
Najświeższą dychę w upale strzeliłam w czasie 53:10 (05:16 min/km), co sama, zważywszy na ponad miesiąc przerwy i zminimalizowaną ilość treningów, uważam za sukces (no dobra, sukcesik).

Ale do rzeczy.
Wiem, że na początku jest najłatwiej robić postępy, bo startuje się z niskiego poziomu, ale czy to jest w miarę przyzwoity i obiecujący progres czy powinnam wycisnąć z siebie więcej? Czy jest szansa na to, żeby ostatnią dychę w roku, w listopadzie, przebiec w tempie 4:30 min/km?
Niestety jak czytam niektóre wpisy tu na forum i widzę, jak ludzie zwiększają kilometraż, to mam wrażenie, że stoję w miejscu. Albo jak widzę, że ktoś po 2 miesiącach robi dychę poniżej 50 minut
