Przy planowaniu swojego planu na późną jesień, zimę i wiosnę założyłem 16 tygodni treningu docelowego - BPS i wcześniej 12 tygodni bazy. Stosunkowo wcześnie zacząłem roztrenowanie i okres budowania bazy. Zmieniło mi się jednak podejście i BPSu będę miał 12 tygodni - ponownie "z Bartoszakiem". Z tego względu mam niezaplanowane 4 tygodnie stycznia, które chciałbym wykorzystać jak najlepiej. Z drugiej jednak strony, nie chciałbym trafić z formą na połowę marca zamiast na OWM (22. kwietnia).
Jakie są metody sterowania treningiem, aby osiągnąć szczyt formy mniej więcej o czasie? Czy są treningi hamujące, wstrzymujące szczyt gdy zaczynamy odczuwać mega noszenie? W zeszłym roku pamiętam, że po 8 tygodniach treningu czułem się mega mocny, start w Radzyminie - każdy kilometr poniżej 4/km (dystans 8,2 km) ale potem niestety kontuzja i forma zjechała. Mam wrażenie, że dla mnie 10 tygodni BPSu byłoby nawet lepsze niż 12, a ja tu zastanawiam się nad 16 tygodniami.

Myślałem o tym, żeby tego stycznia nie przeznaczać już stricte na "bazę" tzn. longi, bsy, siła, bc2, maksymalnie minutówki i przebieżki, a zacząć już wykonywać lekki trening interwałowy i WT (może TWL, całkiem to sensowny trening) - interwały 600-800 metrów w T5 obecnym (nie docelowym) (ewentualnie jakieś drabinki czasowe itp.), treningi progowe wg Danielsa (WT w moim wykonaniu to 3x2km, 4x2, 2x3, 3x3 - tych jednostek bym nie ruszał na razie). Czyli byłoby to krócej i wolniej niż tempa docelowe. Bartoszak jako trening interwałowy ma mocne 1,2 km chyba w T3 nawet (3:45 przy treningu na 40 minut).
Na pewno prościej by mi było wejść w BPS, bo interwały będę biegał w tempie około 3:40-3:38/km (przynajmniej wg obecnych wyliczeń), bo pamiętam, że jak robiłem trening do sub40, to pierwsze interwały po 3:45/km były, delikatnie mówiąc, ciężkie. Tylko czy tymi treningami nie zbuduję szczytu dużo za wcześnie?
PS. Znając życie, styczeń będzie śnieżny więc tak czy owak dojdzie miesiąc "bazy".
