
W związku z powyższym, od dwóch tygodni biegam sobie przebieżki (20-30 tygodniowo, po 30-40 sekund, nierzadko pod górkę), a dzisiaj wykonałem taki oto, można powiedzieć, zestaw startowy: 8km wolno (teren pofałdowany) + 2 podbiegi żwawo (40 sekund) + 300 razy zginacz biodra (150 razy defilada radziecka i 150 razy podciąganie kolan w pozycji deski) + deska (2 minuty) + "superman" (2 minuty) + rozciąganie. Liczę na to, że taki zestaw + 45km biegania (1, 2 zakres+przebieżki, głównie po lesie) pozwoli mi na uporanie się w kwietniu z życiówką (48.03) na 10 kilometrów.
Co o tym szanowne panie i panowie sądzą? Czy idę w dobrym kierunku, czy raczej nie za bardzo? Sam już nie wiem. Może pora na zmianę dyscypliny? Żartuję! Bieganie pokochałem od pierwszego wejrzenia i tak szybko się nie rozstaniemy, o nie. Wiem, że szału nie ma, jeśli chodzi o mój poziom wtajemniczenia, ale cieszy mnie każde wyjście na trening, od początku niezmiennie i chciałbym aby tak było dalej. No, a jeśli jeszcze uda się poprawić nieco tą "dyszkę" (i pokonać sąsiada) będzie super

Będę bardzo uradowany mogąc poznać Wasze opinie w temacie mojego pomysłu na wiosenną życiówkę. Za wszystkie już teraz serdecznie dziękuję i idę porozciągać zbolałe członki. Swoją drogą, ciekawe, jak jutro będzie wyglądało moje bieganie po tych wszystkich defiladach?
