Biegam regularnie (2-4 x w tygodniu) od sierpnia 2017.
Mam 41 lat, obecne "życiówki" (nie na zawodach, zwykły bieg z zegarkiem) to 5 km w 25:38, 10 km w 54:35. Z reguły staram się biegać na treningach 10 km (ostatnio w granicach 5:30-5:40), maks. przebiegłem naraz 14 km, też po tym nie umierałem, po prostu czas mi się skończył

Spróbujcie mi proszę pomóc znaleźć cel mojego biegania. Przygotowywać się np. do półmaratonu św. Mikołajów w grudniu? Czy może najpierw w jakiejś 10-ce na 11.11 (czy to za mało czasu)?
Czy jedno wyklucza drugie?
Jaki czas sobie założyć na połówkę, żeby sobie nie zrobić krzywdy? 1:55? Jaki na "dychę"? Może w ogóle sobie darować i dopiero na wiosnę wystartować?
Jeżeli połówka w grudniu, to jak spędzić pozostałe do tego czasu 1,5 miesiąca? Trzy treningi w tygodniu dam radę zrobić, cztery nie zawsze, chyba że krótsze niż 10 km, ale to chyba bez sensu.
Większość planów czy poradników zakłada kilka miesięcy do startu.
Z góry dzięki za pomoc w rozwiązaniu moich dylematów. Trochę to chaotycznie przedstawiłem, ale może ktoś zechce się podzielić swoim doświadczeniem.
Jakby się komuś chciało zerknąć, to tutaj zapis moich (przynajmniej ostatnich) poczynań: https://www.endomondo.com/users/393354/workouts/latest
Wybaczcie, że to mój pierwszy post na forum, a już pełen pytań.
Pozdrawiam
Radek