Kilka tygodni temu zacząłem biegać, bo zapisałem się spontanicznie na 5km w Poznaniu (który okazał się bardziej spacerem dla rodzin, niż zawodami sportowymi). Pierwszy trening pokarał mnie tak mocno, że prawie zrezygnowałem, ale po kilku kolejnych zaczęło mi się podobać. Bieg zakończyłem z czasem 28 minut z hakiem, ale pocieszający jest fakt, że wbiegłem na metę rześki jak nigdy a taki czas był raczej podyktowany przeciskaniem się między dziećmi i ich rodzicami.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc pomyślałem, że pobiegnę w maratonie (a co mi tam! jak kraść, to miliony) w Poznaniu 15 października. Chciałem obrać od razu kurs na królewski dystans i już teraz się do niego zacząć przygotowywać z jakimś zgrabnym gotowym planem, ale wpadłem na pomysł, że pobiegnę 10 km w Kórniku 16 lipca. W ramach testu przed maratonem zapisałem się na połówkę w trzecim tygodniu sierpnia - termin na taki test wydaje się wręcz idealny.
Stąd szybkie pytanie: co będzie dla mnie lepsze:
a) trenować od razu planem na maraton i w trakcie niego pobiegać 10 km w lipcu i półmaraton w sierpniu,
b) trenować najpierw kilka tygodni planem na 10 km, a potem 3 miesiące planem do maratonu na podstawie wyniku z 10 km?
Nie bijcie za mocno, jestem żółtodziobem, ale szybko się uczę. Miłego poniedziałku (jeśli można tak powiedzieć)
