wykres.jpg
Witam. Chciałbym poznać Wasze opinie co do moich czasów na różnych dystansach. Chodzi mianowicie o to, skąd biorą się u mnie tak duże dysproporcje w biegach na krótszych dystansach włączając HM względem maratonu. Zacznę od tego, że biegam pełne 3 lata, choć jako trening bieganie traktuje od ok 2 lat. W Poznaniu tydzień temu "przebiegłem" maraton 5 raz. Pierwszy maraton również Poznań 2014 i czas 3.54. Wtedy jeszcze nie byłem przygotowany na szybsze bieganie. Kolejne starty jechałem schematem wiosna-jesień i tak: Kraków 2015 - 3.41 (duża satysfakcja, bieg z narastającą szybkością, bez kryzysu) Wrocław 2015 - 3.45 ( wystartowałem na 3.30-3.32, do 33 bieg układał się idealnie, jednak później było coraz gorzej i doczłapałem do mety - tutaj duże znaczenie miała pogoda, było naprawdę gorąco i uważam, że to miało duży wpływ na mój czas), kolejny start OWM 2016 - 3.35 ( apetyty były duże na złamanie 3.30, jednak odniesiona kontuzja + choroba, tydzień leżenia w łóżku nie pozowliły mi na lepszy czas - dodatkowo męczyłem się z silną kolką od 38km - generalnie bieg z narastającą prędkością, udany). W międzyczasie startowałem na dystansach krótszych, w 2015 roku brałem udział w dwóch HM na wiosne czas 1.36, na jesień 1.35. Po wiosennym w 2016 OWM wziąłem udział w kolejnym HM i czas 1.34.30. Można uznać, że z każdym biegiem był minimalny progres, jednak niesatysfakcjonujący.
Po tych zawodach postanowiłem skupić się na życiówkach na krótszych dystansach w czerwcu: 5km - 18.55, 10km - 38.30 (choć uważam to za nieoficjalną życiówkę bo zabrało kilkudziesięciu metrów do pełnych 10km. Przy tym tempie i pełnych 10km i tak zrobiłbym czas poniżej 39min). Ta życiówka dała mi największą satysfakcję i duże nadzieje na przygotowania do jesiennego maratonu w Poznaniu. Od lipca do września skupiłem się na przygotowaniach do M. Średni kilometraż miesięczny wynosił u mnie 280km. We wrześniu postanowiłem sprawdzić się w HM Piła, udało się zrobić życiówkę 1.30.04 ( uważam, że spokojnie złamałbym 1.30 ale od 16 walczyłem z mocną kolką - opisywałem to w innym wątku:)), Mimo wszystko ten czas utwierdził mnie w przekonaniu o dobrym treningu. 2 tyg później pobiegłem dyszkę w 40.29 z normalnego treningu. Kolejne, ostatnie 2 tyg. przed M to lekkie wypuszczenie i odpoczynek przed biegiem, choć tydzień przez Poznaniem zaliczyłem CitTrail - 5km - 18.49 (zabrakło paru metrów do pełnej 5).
I teraz sam start w Poznań Maratonie. Zbudowany dobrze przepracowanym okresem przygotowawczym, dobrym startem w Pile chciałem pobiec w okolicach 3.25 a jeśli miałbym siły po 32km chciałem przyspieszyć. Plan idealnie realizowałem do 30km, równy spokojny bieg po 4.50, choć na 26km przy lekkim podbiegu czułem cięzkie nogi ale postanowiłem kontynuować takie tempo. Udało mi się to do 33 km, później było masakrycznie! Ostatnie 9km praktycznie przeszedłem. Nogi jak z betonu. Ogólne osłabienie. Może też słaba głowa - nie wiem:((( z moich marzeń o 3.25 lub szybciej skończyłem na 3.44

( Nie mam pojęcia skąd biorą się tak duże dysproporcje na różnych odległościach. W planie miałem 4-5 jednostek treningowych - biegi spokojne, wybiegania (w tym jedna 30), akcenty ( II zakres, interwały) Przyznam że tym razem odpuściłem trochę siłę biegową ale czy to miało aż taki wpływ?! Myślę, że postawiłem sobie realne założenia co do czasu 3.25, skoro HM zrobiłem po 4.16 to M chciałem po 4.50 plus urwanie 2-3min na ostatnich 8-9km. Przyznam, że jestem trochę zrezygnowany po tym biegu, nie wiem gdzie szukać błędów, nie wiem jak układać plany na starty wiosenne:((
W załączniku jest wykres z tego biegu.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.