Witam witam

Tak krótko moja historia: pierwsze kroki 2012, po pół roku biegania 10km w 48 minut z hakiem, 2014 studia - roczna przerwa, totalny brak ruchu... Teraz śmigam od sierpnia, jak do tej pory nie schodzę poniżej 100km miesięcznie, do tego raz w tygodniu basen. I teraz tak: Zostało 4,5 tygodnia do Maniackiej Dziesiątki, dzisiaj zrobiłem sobie trening 2x3 km z 5 minutową przerwą, biegłem tak "na czuja", mocno ale żeby dać radę zrobić ten trening. Pierwsze 3 km weszły średnio po 4:56 a drugie 3 km po 4:53. I teraz tak, wiem że nie poprawię w ciągu miesiąca nie wiadomo jak swoich osiągów ale nastawiam się na złamanie 50 minut

I teraz pytanie,czy wystarczy w tym czasie biegać coś typu:
Wtorek: właśnie tak jak wczoraj, 2x2, 2x3km w tempie ciut poniżej 5 min/km
Czwartek: luźne 7-10 km + kilka przebieżek na koniec
Sobota: 6-8 km spokojnie (tj. ok 6 min/km)
Niedziela: 17-20 km, tak wiem, pewnie niepotrzebnie tak długo ale bardzo lubię takie wybiegania i sprawia mi to duuużą przyjemność

No i do tego raz w tygodniu 50-55 minut na basenie w środę lub piątek (lub w środę i w piątek

) w czasie których wpada ok 1400-1500m (na razie tylko żabka, nad kraulem niestety jeszcze dużo pracy)
Może trochę bez ładu to napisałem ale proszę o wybaczenie i tłumaczę to godziną

Proszę tylko o ocenę tego mojego biegania, czy to ma ręce i nogi
