Problem z bieganiem

Biegowe "citius, altius, fortius": miejsce dla tych którzy chca biegac dalej i szybciej.
crux
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 40
Rejestracja: 23 lut 2015, 20:15
Życiówka na 10k: 59
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Witam was serdecznie,
Wiem, że pisanie powtarzających się pytań na forum może irytować więc starałem się znaleźć podobny temat. Przejrzałem kilkanaście ostatnich stron, szukałem wyszukiwarką i nic podobnego nie znalazłem.

Biegam niedużo. Zacząłem ten rodzaj sportu od sierpnia 2014 i wg. endomondo biegam 20-30km miesięcznie. Dużo bardziej wolę rower (300-400km miesięcznie w sezonie - gdy ciepło), ale bieganie to jednak inny rodzaj wysiłku gdyż przynajmniej dla mnie to ciągła walka ze sobą aby wyjść, aby biec nawet gdy wszystko mówi: "Zatrzymaj się" :) Jako, że jestem od zawsze w pewnym stopniu ambitny a zwłaszcza w stosunku do swoich słabości, biegam czy bardziej próbuje ruszać się. I tu jest problem.

Dla przykładu podam do omówienia jedynie wyniki do miesiąca wstecz gdyż w styczniu nie przebiegłem nic a w grudniu jedynie na bieżni w sumie 20km.
08.02 - 5,1km - 28 min
14.02 - 8,4km - 48 min
19.02 - 7,6km - 44 min
23.02 - 7,2km - 41 min

Ostatnie 3 biegi 7-8km to jest maksymalny dystans jaki jestem w stanie przebiec. Zaczynam biec i jest w porządku. Po 2km zaczynają mnie bolec łydki (nie piszczele), przechodzi po w sumie 4 km i zaczyna się ból mięśni ud. Ból trwa do samego końca, po prostu każdy krok to już wysiłek, mam wrażenie, że ciągnę nogi za sobą. Ten ból nie pozwala biec dalej nie mówiąc o zwiększaniu tempa. Nie mam absolutnie pojęcia co mogę z tym zrobić więc w końcu odzywam się po pomoc gdyż ta niemoc jest demotywująca :) Gdy kończę bieg, dochodzę do siebie po jakiś 15 sekundach, ból znika i mogę biec dalej. Powrót bólu jest po kolejnych np. 200m itd. Najbardziej mnie denerwuje to, że nie jestem zmęczony, nie oddycham ciężko, nie czuję bólu w płucach tylko te nogi... jakiś dramat. Co to może być?

Mój rekord to nieco ponad 10km w 1h, ale to na jesieni. Na 5km mam nieco poniżej 27 min jednak również w zeszłym roku w sierpniu. Mam 35 lat, 80kg i jestem zły na siebie :)

Liczę na waszą pomoc gdyż moja niemoc osiągnęła apogeum :)

P.S.
Żona (33 lata, 61kg) nigdy nie biegała, ale jeździ konno i dużo czasu spędza w stajni ciągle w ruchu, nawet po kilka godzin dziennie. W styczniu jak gdyby nigdy nic stwierdziła, że idzie pobiegać i ... przebiegła 7,5km. Po dwóch tygodniach 6,5 km a po kolejnych 2 tygodniach 14km. Wczoraj 15km, tempo 5:50. Nie wspomnie o jej przyjaciółce zakochanej w koniach z którą właśnie od stycznia biega (25 lat, 65kg) która owe 15km zrobiła w tempie 5:25. Czy ja facet jestem jakimś gorszym gatunkiem??? Cytując klasyka "kobieta mnie bije" :)
New Balance but biegowy
crux
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 40
Rejestracja: 23 lut 2015, 20:15
Życiówka na 10k: 59
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Komentarz do info powyżej: A może to problem rozgrzewki? Rozciągania? Na początku jedynie rozciągam wszystkie stawy od pasa w dół co mi zabiera kilka minut. Zaczynam biec równym tempem i takim też kończę, niekiedy nieco spada mi w drugiej części biegu. A sprawa mleczanu? To jest przyczyna tego bólu? Ok, lepiej już nie czytam forum i idę spać.

Pozdrawiam :)
Awatar użytkownika
sprinterka90
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 24
Rejestracja: 23 sty 2015, 14:53
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Jedni mają predyspozycje do biegania inni nie. Jedni potrzebują dłuższej rozgrzewki, wielu tygodni zwiększania sobie dystansów, inni od razu jak Twoja żona przebiegną za pierwszym razem bez problemu 7 km. Nie zrażaj się - potrzeba Ci jeszcze troszeczkę więcej i może częściej biegać coby przyzwyczaić ciało to takiego długotrwałego wysiłku - z czasem łydki powinny mniej boleć, aż w końcu nie powinieneś ich już czuć wcale :)
Twonk
Wyga
Wyga
Posty: 119
Rejestracja: 09 sty 2015, 11:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Śląsk

Nieprzeczytany post

Na pewno wypowiedzą się tu jeszcze mądrzejsi ode mnie i bardziej doświadczeni, ale wg mnie żeby twoje mięśnie przyzwyczaiły się do takiego (innego niż jazda na rowerze) wysiłku to bieganie raz w tygodniu to trochę mało.

Takie bóle jak twoje to ja miałem przez pierwsze 2 tygodnie biegania (a zaczynałem biegać w styczniu ze znaczną nadwagą 97 kg przy 176cm 44 lata). Na początku robiłem max 4 km - ale biegam cztery razy w tygodniu.
Teraz jest 88 kg (po 2 miesiącach) ale dalej staram się biegać max 4-5 km, aczkolwiek w zeszłym tygodniu na próbę zrobiłem 8 km - zero problemów, żadnych bólów.

Do pewnych rzeczy lepiej dochodzić stopniowo i systematycznie.
crux
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 40
Rejestracja: 23 lut 2015, 20:15
Życiówka na 10k: 59
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

sprinterka90 pisze:Jedni mają predyspozycje do biegania inni nie. Jedni potrzebują dłuższej rozgrzewki, wielu tygodni zwiększania sobie dystansów, inni od razu jak Twoja żona przebiegną za pierwszym razem bez problemu 7 km. Nie zrażaj się - potrzeba Ci jeszcze troszeczkę więcej i może częściej biegać coby przyzwyczaić ciało to takiego długotrwałego wysiłku - z czasem łydki powinny mniej boleć, aż w końcu nie powinieneś ich już czuć wcale :)
Absolutnie się nie zrażam. Jestem nieco poirytowany jedynie sobą, gdyż nie lubię słabości u siebie. A co do żony to nawet nie wiecie jak się cieszę, że biega i do tego mówi, że nowy rower jej potrzebny aby również jeździć. Z nowym rowerem poczekam aż udowodni na obecnym, że rzeczywiście będzie jeździć gdyż na to potrzeba dużo więcej czasu, którego jej brakuje. Dla mnie wypad rowerowy to 2-4h i 50-80km. Puki co to zachęcam córkę :)
Twonk pisze:Na pewno wypowiedzą się tu jeszcze mądrzejsi ode mnie i bardziej doświadczeni, ale wg mnie żeby twoje mięśnie przyzwyczaiły się do takiego (innego niż jazda na rowerze) wysiłku to bieganie raz w tygodniu to trochę mało.

Takie bóle jak twoje to ja miałem przez pierwsze 2 tygodnie biegania (a zaczynałem biegać w styczniu ze znaczną nadwagą 97 kg przy 176cm 44 lata). Na początku robiłem max 4 km - ale biegam cztery razy w tygodniu.
Teraz jest 88 kg (po 2 miesiącach) ale dalej staram się biegać max 4-5 km, aczkolwiek w zeszłym tygodniu na próbę zrobiłem 8 km - zero problemów, żadnych bólów.

Do pewnych rzeczy lepiej dochodzić stopniowo i systematycznie.
Poza rowerem, który stoi od listopada, również chodzę na fitness z obciążeniami gdzie przysiady mnie wykańczają (lubię chodzić po górach i ten fitness świetnie mnie przygotowuje) no i pływam po 1h raz w tygodniu od 6 tygodni. Zbierając to do kupy może jest to jakaś przyczyna problemów z bieganiem. No, ale lipcowy triatlon 475/22,5/5,275 zobowiązuje aby się ruszyć i przelecieć to z przyjemnością a nie w mękach :)
Adrian26
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1971
Rejestracja: 07 cze 2012, 22:17
Życiówka na 10k: 38:14
Życiówka w maratonie: 2:57:08
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Może po prostu zacznij biegać regularniej i w terenie, a nie po bieżniach :oczko:
20-30 kilometrów miesięcznie to nie jest bieganie :oczko:
Mój blog: http://neversurrender.blog.pl/
Przegrywa tylko ten, kto się poddaje.
marek84
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3659
Rejestracja: 06 sie 2014, 22:31
Życiówka na 10k: 38:38
Życiówka w maratonie: stara i nieaktualna
Lokalizacja: Wroclaw, POL
Kontakt:

Nieprzeczytany post

To Twoje bieganie to trochę tak, jakbyś sobie raz na tydzień pojechał rowerem na pół godziny - godzinę do parku i z powrotem. Jak chcesz biegać dłużej/więcej/szybciej - to musisz trenować, nie ma drogi na skróty. A że ktoś inny jest nieco bardziej utalentowany? No cóż, bywa.

PS - zauważyłem, że (zwłaszcza na początku) lżejszym osobom jest nieco łatwiej.
biegam ultra i w górach :)
crux
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 40
Rejestracja: 23 lut 2015, 20:15
Życiówka na 10k: 59
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Adrian26 pisze:Może po prostu zacznij biegać regularniej i w terenie, a nie po bieżniach :oczko:
20-30 kilometrów miesięcznie to nie jest bieganie :oczko:
Mamy piękną wiosnę w lutym więc bieżnia poszła w odstawkę. Nigdy nie biegam w ujemnych temperaturach na zewnątrz z racji problemów z gardłem więc czekałem na dodatnie, które są i mam nadzieję już nie odejdą :) Myślę, że optymalne było by dla mnie bieganie ok. 60km miesięcznie a więc 2x w tygodniu. Na więcej raczej szkoda mi kolan, chociaż po wymianie w grudniu butów na Kalenji Eliorun ból ustąpił całkowicie - biega się jak po dywanie. Polecam przy okazji a do tego są obecnie w Decathlonie na wyprzedaży w świetnej cenie 125zł.
marek84 pisze:To Twoje bieganie to trochę tak, jakbyś sobie raz na tydzień pojechał rowerem na pół godziny - godzinę do parku i z powrotem. Jak chcesz biegać dłużej/więcej/szybciej - to musisz trenować, nie ma drogi na skróty. A że ktoś inny jest nieco bardziej utalentowany? No cóż, bywa.

PS - zauważyłem, że (zwłaszcza na początku) lżejszym osobom jest nieco łatwiej.
Moje 80kg jest wg mnie w porządku, nie chcę zejść dużo poniżej no może do 75kg. Co do biegania... wszyscy macie rację. Będę biegał więcej. Dzięki!
Adrian26
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1971
Rejestracja: 07 cze 2012, 22:17
Życiówka na 10k: 38:14
Życiówka w maratonie: 2:57:08
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Z biegania raz w tygodniu się postępów nie zrobi, bo to po prostu nic nie daje. Dwa razy to też mało. Takie minimum to trzy wyjścia w tygodniu moim zdaniem.
60 km na miesiąc to jest malutko, są amatorzy którzy tygodniowo biegają dwa razy więcej, a przecież są "ulepieni z tej samej gliny". Podstawą jest dobrze dobrane obuwie, odpowiednia technika biegu, ćwiczenia rozciągające i wzmacniające oraz stosowne podłoże. Gros ludzi biega po asfalcie mając dosłownie obok las. Czasami zdarza się, że wracając z treningu przebiegając 500 metrów równolegle do ścieżki rowerowej minę 2-3 razy więcej biegaczy, niż przez kilkanaście kilometrów w lesie...
Mój blog: http://neversurrender.blog.pl/
Przegrywa tylko ten, kto się poddaje.
uebq
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 495
Rejestracja: 30 kwie 2014, 19:57
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

crux pisze:
sprinterka90 pisze:Jedni mają predyspozycje do biegania inni nie. Jedni potrzebują dłuższej rozgrzewki, wielu tygodni zwiększania sobie dystansów, inni od razu jak Twoja żona przebiegną za pierwszym razem bez problemu 7 km. Nie zrażaj się - potrzeba Ci jeszcze troszeczkę więcej i może częściej biegać coby przyzwyczaić ciało to takiego długotrwałego wysiłku - z czasem łydki powinny mniej boleć, aż w końcu nie powinieneś ich już czuć wcale :)
Absolutnie się nie zrażam. Jestem nieco poirytowany jedynie sobą, gdyż nie lubię słabości u siebie. A co do żony to nawet nie wiecie jak się cieszę, że biega i do tego mówi, że nowy rower jej potrzebny aby również jeździć. Z nowym rowerem poczekam aż udowodni na obecnym, że rzeczywiście będzie jeździć gdyż na to potrzeba dużo więcej czasu, którego jej brakuje. Dla mnie wypad rowerowy to 2-4h i 50-80km. Puki co to zachęcam córkę :)
Twonk pisze:Na pewno wypowiedzą się tu jeszcze mądrzejsi ode mnie i bardziej doświadczeni, ale wg mnie żeby twoje mięśnie przyzwyczaiły się do takiego (innego niż jazda na rowerze) wysiłku to bieganie raz w tygodniu to trochę mało.

Takie bóle jak twoje to ja miałem przez pierwsze 2 tygodnie biegania (a zaczynałem biegać w styczniu ze znaczną nadwagą 97 kg przy 176cm 44 lata). Na początku robiłem max 4 km - ale biegam cztery razy w tygodniu.
Teraz jest 88 kg (po 2 miesiącach) ale dalej staram się biegać max 4-5 km, aczkolwiek w zeszłym tygodniu na próbę zrobiłem 8 km - zero problemów, żadnych bólów.

Do pewnych rzeczy lepiej dochodzić stopniowo i systematycznie.
Poza rowerem, który stoi od listopada, również chodzę na fitness z obciążeniami gdzie przysiady mnie wykańczają (lubię chodzić po górach i ten fitness świetnie mnie przygotowuje) no i pływam po 1h raz w tygodniu od 6 tygodni. Zbierając to do kupy może jest to jakaś przyczyna problemów z bieganiem. No, ale lipcowy triatlon 475/22,5/5,275 zobowiązuje aby się ruszyć i przelecieć to z przyjemnością a nie w mękach :)
lipcowy triatlon 475/22,5/5,275 ... ? :ojoj: weź usiądź, ochłoń...
crux
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 40
Rejestracja: 23 lut 2015, 20:15
Życiówka na 10k: 59
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

uebq pisze: lipcowy triatlon 475/22,5/5,275 ... ? :ojoj: weź usiądź, ochłoń...
0,475km / 22,5km / 5,275km czyli 1/8 Iron Man - teraz lepiej? :)
crux
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 40
Rejestracja: 23 lut 2015, 20:15
Życiówka na 10k: 59
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Brzydka pogoda, deszcz, wilgotno... ale poszedłem. Rekord poszedł na 5km w tempie 5:17 i to pomimo zjedzenia 2,5h wcześniej Carbonarry na boczku i na śmietanie 36%. Chodziła za mną kilka dni a jak robić to bez półśrodków :) Widać biegać trzeba częściej. W weekend będzie więcej czasu to i spróbuje w spokojniejszym tempie zrobić 10km.
Pozdrawiam :)
Adrian26
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1971
Rejestracja: 07 cze 2012, 22:17
Życiówka na 10k: 38:14
Życiówka w maratonie: 2:57:08
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Spokojnie, widzę że za wszelką cenę próbujesz pobić wyniki żony i jej koleżanki :oczko:
Mój blog: http://neversurrender.blog.pl/
Przegrywa tylko ten, kto się poddaje.
crux
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 40
Rejestracja: 23 lut 2015, 20:15
Życiówka na 10k: 59
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Adrian26 pisze:Spokojnie, widzę że za wszelką cenę próbujesz pobić wyniki żony i jej koleżanki :oczko:
Nie, lubię pobijać swoje własne rekordy. Zanim dziewczyny zaczęły biegać, lubiłem cyferki w endomondo :) Na rowerze mam małą trasę 25,6km, którą lubię jeździć jak mam mało czasu. Zejście z czasem do 1h to mój rekord a zaznaczam, że mam rower crossowy a trasa ma m.in 1,5km podjazd 7% :)
Odnośnie koleżanki... jest typowym mezomorfem i nigdy jej nie dorównam z racji jej wieku i tego, że nie mam generalnie czasu na tyle sportu co ona. Ktoś musi zarabiać na rodzinę :)
Awatar użytkownika
Buniek
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2655
Rejestracja: 11 cze 2009, 11:12
Życiówka na 10k: 35:35
Życiówka w maratonie: 2:57:09
Lokalizacja: Toruń

Nieprzeczytany post

Z tego co piszesz wynika, że popełniasz chyba najbardziej powszechny błąd początkujących. Za każdym razem próbujesz biec na maksa. Nie tędy droga. Nie biegają tak doświadczeni biegacze, tym bardziej nie powinni początkujący.

Musisz zwolnić i to sporo. To, że jesteś w stanie biec na zawodach na 10 km w tempie ok. 5'50/km nie znaczy, że tak masz biegać na treningach.

Biegaj nie szybciej niż 6'30/km, a będzie dużo lżej. Szybko poczujesz różnicę i nagle się okaże, że bez problemu możesz zwiększyć dystanse, a wyjście na trening przestanie być wyzwaniem. Może się nawet okaże, że stanie się to na tyle przyjemne, ze znajdiesz czas na drugi lub trzeci trening w tygodniu. Duzo łatwiej znaleźć czas na coś co nie jest udręką.

Mozesz także dorzucić cwiczenia wzmacniające na nogi.
Krzysiek
ODPOWIEDZ