Witajcie.
Jestem "nowa" tutaj i laikiem w bieganiu. Biegam okolo miesiąca, od ponad 8 miesięcy ćwiczę, staram się robić to regularnie, kiedyś codziennie po godzinie, teraz ze względu na powrót do pracy i dwójkę dzieci mam trochę mniej czasu i ćwiczę dwa trzy razy w tygodniu.
Jestem endomorifkiem( chyba dobrze napisalam

), ważę 50 kg przy wzroście 161cm, jestem osobą chudą. Bieganie jest bardzo fajne i po prostu polubiłam, chcę to kontynuować tylko boję się,że schudnę i nic ze mnie nie zostanie

,z drugiej strony nie chce rezygnować. Biegam około 40 min, 5 min biegania na jedną minutę truchtu,tym sposobem dałam radę przebiec 4,53 km

. Więc pytanie do doświadczonych biegaczy: czy biegając tyle nie schudnę zbytnio? Obserwując swoje ciało, wiem że dalej mieszczę się w te same ciuchy, nic nie ubyło zbytnio, mam ładniej umięśnione nogi, pośladki się podniosły, brzuch jest twardszy( być może po brzuszkach, robilam około 100) ale przestałam. Nogi nie bolą mnie zbytnio po takim odcinku, w sumie przez kilka minut potem nic, żadnych zakwasów itp, mogę pieszo przejść bez bólu nóg chyba z 20 km conajmniej. Czy dążąc do 10 km np w 1,5 godziny lub dwie, oczywiście etapami i biegając dla siebie i lepszego samopoczucia to się chudnie czy wyrabiają się mięśnie? Bo jedni piszą że biegając zaczyna się chudnać po około 40 min, jak doradzacie, co mam zrobić? Pozostać w bieganiu do 40min, tylko zwiększając tempo, czy biegać i dążyć do upragnionych 10 km np w godzinę? Czy takim osobą wyrobi się mięsień, czy tylko spadnę z wagi i po kilku miesiącach zacznę nabierać mięśni? Przepraszam z góry że tyle się rozpisałam, i że to być może "głupie" pytania o tą wagę, ale mimo wszystko dla mnie to jest ważne

Pozdrawiam Wszystkich.