Wypalenie i regres

Biegowe "citius, altius, fortius": miejsce dla tych którzy chca biegac dalej i szybciej.
na_wytrwałosc
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 2
Rejestracja: 03 lip 2014, 23:27
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Witajcie.

Pomyślałam, że napiszę na forum biegowym by uzyskać jeśli nie poradę to choć jakieś psychiczne pokrzepienie.

Regularny wysiłek fizyczny jest celem i sensem mojego życia. Udaje mi się to od 20 lat z 30 jakie mam na karku.
7 lat w sporcie drużynowym zamieniłam w trening (siebie i innych) w fitness klubie. Były ćwiczenia na sali( poznanie też innych form jak pilates, joga, body art, cross fit) i siłownia.
Bieganie, jako trening główny, od ok.2006 roku. Jakieś 2 lata później spontaniczny start w półmaratonie. Wynik nieco powyżej 1.40 mnie samą zaskoczył.
Z powodu słabej kondycji psychicznej unikałam startów w kolejnych latach, czyli mniej więcej 2010-2012.W ubiegłym roku jakieś namowy ( poprzedni sukces bez wysiłku ), ambicja związana z tym, że wykańczałam w życiu inne długie i angażujące projekty. No i zaczęłam startować.
Pierwsza połówka fatalna. Druga to samo. Trzecia nieco lepiej ale nienawiść do tego dystansu coraz większa. W trakcie ostatniej, po 10 km z szansą na pobicie samej siebie, na 18 km zeszłam z trasy ( ból mięśni nie do zniesienia i ogólna niemoc ).

Ostatnio wróciłam też do fitnessu choć trening biegowy pozostał jako główny.
Siłownia zagościła na nowo jako jeden z pięciu wymaganych przez samą siebie treningów.
Dietę mam od pół roku o niebo lepszą choć zdrowe odżywianie to ogólnie moje hobby.
Teraz jeszcze suplementacja i nietypowe rozwiązania jak gorące śniadania ( medycyna chińska ), dużo ryb.
Wyniki krwi lepsze bo wcześniej miałam niedobór żelaza.
Każde bieganie zawiera choć 20 min. tzw. siły biegowej. Idzie to coraz sprawniej technicznie. Wręcz automatycznie. Od ponad roku.Przykładam się całą sobą.

Chcę postępu a jest coraz gorzej. Gdy miałam na zawodach dobry wynik to połowy tego nie robiłam co teraz robię.
Z tym, że trening przestał mi sprawiać przyjemność. Mam tak strasznie tego dość...
Jakieś 19 lat bez przerw tego nie było. Kochałam swoją sprawność. Swoje indywidualne podejście do życia. To napędzało.
Manipulowałam bodźcami dla mięśni i zawsze wiedziałam, że teraz to tego mniej a tamtego więcej mi pomoże.
Jak choroba to stretching z pilatesem i jogą a w dwa dni było po sprawie. Przerwy to dla mnie były potrzebne słabszym.
Narzędzia do trenowania siebie mam już nawet z wyszkolenia i z wykształcenia.

Mijały lata, całe moje świadome życie a nigdy nie czułam, że to pańszczyzna, że tak tego nie cierpię. Tak jak w ostatnich miesiącach.Kilometry dłużą się nieznośnie. Standardowa dycha z ćwiczeniami to koszmar. Psychiki starcza mi na maks 7 km.
Często biegnę tak wolno by wyrobić czas a nie kilometraż, bo wówczas, mogę mieć nawet i 7 a nie 10 na liczniku. A tym bardziej nie 21. Muzyka...Najfajniejsze to są jeszcze te ćwiczenia ogólnorozwojowe i na siłę.
Bieg to...tylko stres, że nie tak się wybijam i fatalnie to z boku wygląda.A minimalizując w sobie presję i biegnąc jakkolwiek jest mi za długo.
Kochałam tą wolność a teraz to obowiązek i nic więcej.Jeden trening fajny, taki z endorfinami, na 2 miesiące.Czyli średnio 1 na jakieś 40.

Ostatnia porażka plus oczekiwania bliskich spowodowały, że znowu zapisałam się na półmaraton. Zaraz.Za jakiś tydzień. Zarzekam, że ostatni.

Gdy byłam przez lata usatysfakcjonowana tym co robię to pełny maraton odłożyłam na czas po 40 ( jeśli mi będzie dany ). Z przyczyn psychologicznych, czyli mój temperament i procesy starzenia. Idzie jednak nie w tą stronę. Czuję się zdolna ale do coraz krótszego dystansu.

Czy ktoś z was miał do czynienia z taką sytuacją , z takim wypaleniem?
Dopóki będę w żyła, to będę wykonywała wysiłek fizyczny większą część tygodnia ale...Jestem sfrustrowana męczarnią wewnętrzną. Chcę znowu czuć radość podczas tego co robię.
PKO
Runner161
Wyga
Wyga
Posty: 128
Rejestracja: 09 sty 2012, 18:22
Życiówka na 10k: 35:11
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Witaj

Osobiście nie miałem takiego stanu w którym katował bym się psychicznie podczas treningu biegowego. Natomiast czytając to co napisałaś zastanowiłem się dlaczego akurat "półmaraton". Próbowałaś startować na krótszych dystansach takich jak 5 i 10km? Może warto dodać do dłuższych i bardziej monotonnych treningów jakie zapewne wykonywałaś pod połówkę jakieś akcenty szybkościowe dla urozmaicenia. Jeżeli jest taka możliwość to może trening biegowy w grupie, pozmieniać trasy biegowe, pobiegać w nowym terenie. Mam nadzieję że sytuacja się poprawi i znajdziesz jeszcze radość w bieganiu, pozdrawiam.
zachar
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 151
Rejestracja: 20 maja 2011, 11:04
Życiówka na 10k: 00:40:30
Życiówka w maratonie: 03:38:58
Lokalizacja: Pruszków

Nieprzeczytany post

Moim zdaniem problem może mieć podłoże zarówno fizyczne i psychiczne.
Doświadczyłem kiedyś przetrenowania - za dużo treningów za mało odpoczynku - tylko, że objawiało się to głównie tym, że głowa chciała, a organizm niekoniecznie.
Dlatego uważam, że u Ciebie może nawet bardziej chodzi o psychikę.

Może reżim treningowy, w którym funkcjonujesz od dłuższego czasu zaczął Cię przytłaczać?
Może ambicja nie pozwala Ci trenować bez planu, na luzie, nie pozwala odpoczywać, za to ciągle musisz być w ruchu, pod presją?

Moja koleżanka kiedyś powiedziała, że ma już dość trenowania wg planu. Męczy ją, że nie uda jej się wypełnić planu, bo np. danego dnia czuje się gorzej.

Jest ambitna - podejrzewam, że tak, jak Ty.

Teraz wygląda to tak, że odrzuciła sztywny plan, odłożyła pulsometr - biega dla przyjemności na samopoczucie. Radość wróciła.
Może i Ty spróbuj przez jakiś czas tak pobiegać i przede wszystkim przeprogramować swoje myślenie o bieganiu.

Na psychologii się nie znam - mówię tak zwyczajnie, po ludzku :)
Niech MOC będzie z Tobą :) - choć w sumie może lepiej dać sobie trochę luzu i odpuścić sobie tę MOC na jakiś czas :)
W życiu piękne są tylko chwile ~Ryszard Riedel
Obrazek
Tarnovia
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 227
Rejestracja: 31 lip 2013, 18:18
Życiówka na 10k: 44:25
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Wydaje mi się, że radość z biegania "zabił" monotonny powtarzalny trening pozbawiony wyzwań właśnie w postaci startów w zawodach. No właśnie i po co ta połówka jako wyznacznik postępów. Startuj w zawodach na 5 km jeśli faktycznie nie przepadasz za rywalizacją w takiej formie. Zawsze uważałem zawody za najlepszego motywatora do pracy nad sobą. Wielokrotnie mijali mnie na trasie panowie w wieku mego ojca a ja bezsilność i złość z zawodów przelewałem w pracę na treningu. Za mało napisałaś o tym jak trenujesz. Ile km robisz tygodniowo? Ile razy biegasz tygodniowo jakimi tempami? 1:40 coś tam w połówce to tempo dla wielu trudne do utrzymania na zdecydowanie krótszych dystansach więc uważam że za wysoko powieszona poprzeczka. Wynik z przed 6 lat to już historia. Ne traktuj tego jako punkt odniesienia. Niestety moment regresu w treningu przegapiłaś nie startując własnie w zawodach. Po pierwsze chyba trzeba zrobić sobie przerwę tak by następny trening chciało się pójść. Może i ze 2 tygodnie. Potem zrobić sobie test na 3, 5 i 10 km w kolejnych tygodniach i te wyniki będą stanowiły punkt wyjścia. Darować sobie połówkę bo tylko cię demotywuje. Potrenować różnorodnie wg jakiegoś planu na 10 km (to zależy co nabiegasz wczesniej na 10 km na tescie) i we wrzesniu, październiku wystartowac w zawodach na dystansie 5 lub 10 km. Ale przede wszystkim odzyskać radosc z biegania. Psychicha chyba na tym etapie to twój największy wróg i to on nie pozwala Ci na postępy.
5k:20:30
10k:43:25
21k-1:35:20
na_wytrwałosc
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 2
Rejestracja: 03 lip 2014, 23:27
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Dzięki za odpowiedzi i propozycje zmian.
Przez to zniechęcenie, też się chyba uczę czegoś o swoim temperamencie i predyspozycjach.
Ważna uwaga związana z tym, że nie startując przegapiłam regres. Praca, dwa kierunki studiów, dom i trening...W sumie świadomie robiłam go wtedy mimo, że w regularności niezmiennie, to jednak bez nastawienia na jakikolwiek postęp. A jak się nie rozwija to się cofa.
Tylko czemu półtora roku innego podejścia z takim przygotowaniem sportowym nie pomogło a wydaje się być gorzej...
A co do samych startów...To kierunki są dwa.

Najbardziej oczywistym jest skrócenie do 10 czy nawet 5. Raz startowałam na 10 i więcej nie chciałam.Wtedy. Dla mnie to był wysiłek wydolnościowy a biegi długie pokochałam przez to, że praca na tlenie jest nieomal niezauważalna a wydolność to mniejsze części całego biegu. Może dziś, skoro czuję się inaczej, warto znowu spróbować...
Drugi, podążający za pewną monotonią mojego "treningowego życia" i potrzebami psychiki wyda się może irracjonalny bo...Jak myślę o połówce to nuda a może mdłości. W ćwiczenia do maratonu mi się nie chce tym bardziej ale...Taki Bieg Rzeźnika który byłby w moim wykonaniu pewnie marszobiegiem...O...To wyzwanie. Wchodzę na stronę tego biegu i nie mam partnera i nawet nie mam na taki wydatek ale...Budzi się to coś co czułam do koszykówki, do fitnessu i potem do biegów.
Może taka ze mnie osoba, która jak coś już zdobędzie, uklepie, nasyci się przez kilka lat to potrzebuje szukać dalej.Samą mnie to zaskakuje.

Czy ja mam ścisły plan? Nie. Staram się manipulować w zależności od nastroju. I nawet, tak się składa, że miejsce zamieszkania zmieniłam a przy tym z równiny i parków zrobił mi się teren pagórkowaty leśny czy piaskowy.Zaowocowało, że mój instynktowny czujnik pokonywanych kilometrów, zaczął mocno szwankować. Ale już ponad pół roku...Chyba adaptacja nastąpiła.

Skoro głównym moim celem jest podtrzymanie wysiłku fizycznego minimum 5 razy w tygodniu, przez około półtorej godziny, to jest to główną zasadą treningową.
Schemat jest taki, że 3 razy na tydzień troszkę rozciągam się już w domu by wykonać ćwiczenia wzmacniające z obciążeniem ciała jak wypady, brzuszki. To jakieś 20 minut. Potem, po 4 km biegu, robię skipy i inne ćwiczenia biegowe oraz przebieżki.Następnie biegnę jeszcze 6 km. Raz w tygodniu tylko biegnę od 13 do 18 km. I jeden trening zostaje na 10 km do siłowni i tam ćwiczenia ok 45 minut.
Taki standard od przeprowadzki bo wcześniej miałam też jeden trening z ojcem polegający na bieganiu szybkich odcinków od 500m do 1 km z przerwami.Jego efekt, to były moje ostatnie porażki więc nawet mi się nie chce szukać dla ojca zastępstwa do sprawdzania mnie w tym zakresie.
Adrian26
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1971
Rejestracja: 07 cze 2012, 22:17
Życiówka na 10k: 38:14
Życiówka w maratonie: 2:57:08
Kontakt:

Nieprzeczytany post

na_wytrwałosc pisze: Każde bieganie zawiera choć 20 min. tzw. siły biegowej. Idzie to coraz sprawniej technicznie. Wręcz automatycznie. Od ponad roku.Przykładam się całą sobą.
A dlaczego robisz ją tak często? Może tutaj leży problem. Za bardzo chcesz i narzucasz sobie taki reżim, którego Twój organizm nie jest w stanie znieść. Też kiedyś robiłem siłę biegową bardzo często, co drugi dzień, przeplatałem ją z krótkimi interwałami. Efekt? Po dwóch miesiącach doprowadziłem się do takiego przetrenowania, że nie byłem w stanie wejść po schodach, bo nogi się pode mną uginały, a krew z nosa leciała czasami trzy razy dziennie. Mimo, że motywacje miałem zawsze bardzo silną, to każdy kolejny trening był męczarnią, a poza treningami....wszystko inne przestało mnie cieszyć. Nie miałem kompletnie na nic ochoty. Po ....3 miesiącach udało mi się przywrócić równowagę w organizmie...też chcesz się do takiego stanu doprowadzić? Moim zdaniem nie warto, bieganie ma być dla nas amatorów przede wszystkim przyjemnością, a nie męczarnią. Jak sama napisałaś masz jeszcze inne obowiązki. A sam z własnego doświadczenia wiem jak trudno jest pogodzić pracę ze studiami i normalnymi treningami.

na_wytrwałosc pisze:Chcę postępu a jest coraz gorzej. Gdy miałam na zawodach dobry wynik to połowy tego nie robiłam co teraz robię.
Z tym, że trening przestał mi sprawiać przyjemność. Mam tak strasznie tego dość...
To już o czymś świadczy. Gorsze wyniki, brak progresu, ogólne zniechęcenie to efekty zbyt ciężkiego treningu albo ogólnego przemęczenia.
Jeżeli kiedyś połowy tego co teraz nie robiłaś, a wyniki były lepsze, to może warto jeszcze raz przeanalizować co Ci tak naprawdę jest potrzebne, żeby robić postęp - niekoniecznie ilość się zawsze liczy :oczko:

na_wytrwałosc pisze:Ostatnia porażka plus oczekiwania bliskich spowodowały, że znowu zapisałam się na półmaraton. Zaraz.Za jakiś tydzień. Zarzekam, że ostatni.
JAkie oczekiwania? Jak bliscy jakieś mają, to niech sami spróbują :oczko: Jeszcze raz podkreślę, że my nie startujemy w MŚ czy na olimpiadzie, to ma być przede wszystkim przyjemność! :oczko:
Oczywiście, ja zawsze biegnę na maksa, jak mi nie wyjdzie zamierzony wynik to czuję sportową złość w sobie, ale nie chce żeby ta złość się z czasem przerodziła we frustrację, bo wtedy przestałbym racjonalnie patrzeć na swoje treningi i pewnie próbowałbym na siłę robić treningi, które byłyby ponad moje siły byle tylko "nadrobić zaległości".
Co do zarzekania, ja też kiedyś tak mówiłem, że to ostatni raz...od tamtego czasu minęło już prawie 2,5 roku i dzięki jednemu, bardzo mądremu i doświadczonemu człowiekowi, który pomógł mi przezwyciężyć nie tylko przetrenowanie, ale i niechęć, która się z tym wiązała, stopniowo wróciłem do biegania, aż udało mi się po kilku miesiącach wskoczyć na swój dawny poziom.


A tak w ogóle to czasami obserwuję inne osoby, które biegają. Gro z nich biega zbyt szybko, "bo niby jak można biegać tak wolno"- pewnie większość z nich twierdzi. Czasami mam ochotę się wtrącić i powiedzieć: "stary zwolnij trochę" albo "dziewczyno odrobinę spokojniej" :oczko: Na twarzach takich ludzi często widać męczarnie, a to przecież nie ma być "biegowa droga krzyżowa", tylko relaks po szkole czy po pracy :oczko:
Ostatnio jedna koleżanka skarżyła się, że tak ciężko wszystko idzie, że nogi nie niosą. Pobiegłem kiedyś z nią, jej tempem. Okazało się, że ona nie była w stanie w trakcie biegu prowadzić jakiejkolwiek konwersacji, tempo które sobie narzucała to był gdzieś na poziomie 3 zakresu. Nic dziwnego, że w końcu nogi odmawiały posłuszeństwa. Podpowiedziałem jej kilka rzeczy, przede wszystkim żeby zwolniła. Po 2-3 treningach już podobno widać rezultaty, biega jej się znacznie przyjemniej. I o to chodzi :oczko: Efekty przyjdą, jeżeli dopasujemy treningi do naszych aktualnych możliwości i zadbamy o odpowiedni odpoczynek :oczko:
Mój blog: http://neversurrender.blog.pl/
Przegrywa tylko ten, kto się poddaje.
New Balance but biegowy
ODPOWIEDZ