No i pobiegłem..
Te kilka dni wolnego przed zawodami to był strzał w dziesiątkę. Moje nogi całkowicie wypoczęły. Głód biegania stopniowo się zwiększał, w dzień zawodów wypadło apogeum. W tym okresie dzień przed zawodami zrobiłem rozgrzewkę, a potem rozciąganie (żeby 'poprawić krążenie' ... zaczerpnięte z jakiegoś planu treningowego).
Cztery godziny przed zjadłem owsiankę i trochę ryżu z miodem i truskawkami. Non stop się nawadniałem (woda z miodem i cytryną). Miałem też przygotowaną super tajną broń, czyli izotonik do wypicia na 20min przed samym biegiem.
Rozgrzewkę zacząłem ok 40min przed startem. Przyłożyłem się do tego etapu, bo po byle jaki czas nie biegłem. Przed samym startem zjadłem pół wafla ryżowego bo czułem pustkę w żołądku (i jeszcze trochę wcześniej banana). Start z tyłu.
Po starcie starałem się ustawić 10-15% od końca. Nie wiem teraz co to miało w tamtym momencie znaczyć, bo przecież ten tłum się rozciągał dynamicznie i chaotycznie. Po wstępnym zaczepieniu nasunęła mi się myśl, że większość z tyłu może nie biegnie na wynik, więc nie kontroluje tempa, biegnie za szybko lub za wolno i że ustawianie się w odniesieniu do tłumu może być bardzo zdradliwe.
Na 3 km stoper pokazał 18min. Pomyślałem sobie: uff 6m/k na początku, to extra! Dopiero po biegu zobaczyłem, że pomiar nie pasuje do tego z GPSa i w rzeczywistości biegłem za szybko o ok. 0:45 sekund. Być może stoper wystartowałem za wcześnie z emocji. W każdym razie ten odczyt 18min psychicznie mnie podbudował i biegłem w nieświadomości, że jestem w tarapatach.. W okolicach 6-7 km zaczęło być ciężko. Przychodziły mi do głowy głupie myśli, że może jakby co to pospaceruję, albo przycupnę na chwilę :| W którymś momencie podłączyłem się pod grupę z przekonaniem, że biegnie moim docelowym tempem. Wmówiłem sobie, że jeśli odłączę się od tej grupy to już nie dotrę na wyznaczony czas i że plan przepadnie. Chciałem też, na koniec 'wycisnąć bonus', więc nerwowo patrzyłem na czas. Każdą mijająca minuta potwierdzała, że nie będą to 3km, ani 2km, ani nawet pełny 1km. Udało się może kilkaset metrów od mety. Czułem się zajechany, ale też nie zrobiłem ani jednej przerwy na spacer, co daje dodatkową satysfakcję.
Kawałki:
05:55, 05:28, 05:55, 05:46, 06:09, 05:46, 05:49, 06:01, 06:30, 05:52 = 00:59:11
Pierwszą piątkę, zrobiłem w czasie w jakim robię bieg 5km, a potem przebiegłem jeszcze 5km. Niewiarygodne. Po biegu czułem solidne zmęczenie mięśni przez równo 3 dni. Nie ujawniły się też żadne z moich wrażliwszych punktów, które zdarzają się doskwierać na treningach. Niezapomniana pierwsza dycha.
Jeszcze raz dzięki za wskazówki!
darwoz pisze:
Ja używam smartfona + endomondo
Też używam tego zestawu, ale bardziej do pobiegowej analizy. Podczas biegu mocowanie się ze smartfonem nie jest zbyt wygodne.
darwoz pisze:
10km w 45min na biegu przełajowym
Rewelacja! Nie zachęcam do palenia, ale tez nie zniechęcam. Za to zdecydowanie zachęcam do biegania (i roweru)

Palenie nie może być przeszkodą. Trzeba mieć też świadomość, że wyniki będą gorsze.
darwoz pisze:
nawet jeżeli mogłem z siebie dać jeszcze trochę to niewiele więcej

.
Tak właśnie wyobrażam sobie prawdziwego ścigacza

Pewnie jeszcze trochę muszę pobiegać zanim się tego nauczę.
darwoz pisze:
bo ja wiem czy takie zapuszczone, nadwagi nie masz..
z tych chwilowych parametrów może nie wygląda to źle. Wiem jednak, że jeśli odstawiłbym rower (pomijając bieganie), to moja waga skoczy do 81 (powody te co u Ciebie). Przerabiałem to

Przez większość życia ważyłem 63. Może dlatego 73 wydaje się zapuszczeniem. I to +10 to nie jest raczej waga mięśni.