Ostatnio włączyłem w tygodniowy plan trening powtórzeniowy na bieżni 6x330m. Do tej pory wykonałem trzy takie jednostki biegane tak na 95-98%, średnia wyszła koło 3:30/km. Cel na ten rok to jak najbardziej zbliżyć się do prędkości startowej 4min/km w zawodach na dystansie maks. 10km. Czy taki zapas wystarczy i powinienem raczej się skupić na wytrzymałości czy dalej pracować nad szybkością?
10km to czysta wytrzymałość.
Nie znaczy to, że nie masz biegać szybszych odcinków, ale nie powinieneś ich traktować jak coś, co masz poprawiać. To ma byc tylko uzupełnienie, dopełnienie do zostania perfekcyjnym dlugosystansowcem.
Adam, 10 km to może i z punktu widzenia procesów tlenowych/beztlenowych jest czysta wytrzymałość (bodajże 97-98% tlenu), ale z punktu widzenia prędkości: szybkość jest na tym dystansie zdecydowanie potrzebna. Szybkość specyficzna, szybkość wytrzymałościowa, ale jednak. Wystarczy spojrzeć na co bardziej zamulonych maratończyków, którzy tylko klepią kilometry: mają znacznie gorsze wyniki na 10 km, niż powinna im na to pozwalać wydolność. Po prostu zupełnie nie są przyzwyczajeni do wyższych prędkości i wyższych intensywności i legną na tym na całej linii.
"Silikon nad kolanami zapobiega ślizganiu się rąk podczas wspinania się" - patrzcie no, jakie cuda teraz produkują!
@ mm91
Wiesz to ja mam podobny cel, chcialem sobie zmierzyc czas na 10 km ale pogoda fatalna. Mam nadzieje ze 4 min juz zlamalem bo marzy mi sie w pierwszym biegu ktorym wystartuje osiagnac czas min 40 min. Biegam od pol roku
" I'm at war with the world cause I
Ain't never gonna sell my soul "
Bylon pisze:Adam, 10 km to może i z punktu widzenia procesów tlenowych/beztlenowych jest czysta wytrzymałość (bodajże 97-98% tlenu), ale z punktu widzenia prędkości: szybkość jest na tym dystansie zdecydowanie potrzebna. Szybkość specyficzna, szybkość wytrzymałościowa, ale jednak. Wystarczy spojrzeć na co bardziej zamulonych maratończyków, którzy tylko klepią kilometry: mają znacznie gorsze wyniki na 10 km, niż powinna im na to pozwalać wydolność. Po prostu zupełnie nie są przyzwyczajeni do wyższych prędkości i wyższych intensywności i legną na tym na całej linii.
Tzn do jakich "wyższych prędkości nie są przyzwyczajeni" ? Chodzi Ci o to, że nie są przyzwyczajeni do prędkości startowej na 10 km czy startowej na 1 km ? Wytłumacz to jakoś lepiej.
Chodzi mi o to, że jak ktoś tylko człapie kilometry w tempie E, ew. M, to biegnięcie przez 10 km z prędkością, z jaką powinien biec 10 km jest dla niego misją niemożliwą.
Czyli nieprzyzwyczajenie do wyższych prędkości w ogóle skutkuje niższą prędkością startową na 10 km (do której zresztą też nie są przyzwyczajeni). Namieszałem, ale chyba do ogarnięcia... :D
"Silikon nad kolanami zapobiega ślizganiu się rąk podczas wspinania się" - patrzcie no, jakie cuda teraz produkują!
Zrobiłem test na 5km (i tak miałem robić żeby określic aktualne VDOT) i wyszło 22:33. Wynik niestety średnio miarodajny bo pogoda beznadziejna, ale więcej niż pół minuty z tego bym chyba nie urwał
No i nie mam pojęcia czy robić te akcenty szybkościowe czy zwykłe przebieżki i jakiś fartlek od czasu do czasu załatwią sprawę. Dodam, że te 4min/km to nie jest jakiś mega życiowy cel, wyznaczyłem sobie go jako motywację do ogólnego rozwoju biegowego a od kwietnia do listopada będzie w okolicy masa różnych lokalnych zawodów, w których fajnie by było zajmować coraz wyższe noty. W przyszłym roku chce zadebiutować w jakimś górskim (może ultra) maratonie i póki co buduje pod to podstawy
Ale akcenty szybkościowe a la trening MD (middle-distance; średniodystansowy) nigdy nie są złym pomysłem, może nie licząc naprawdę wolniejszych osób. Bardzo mocno do tego przekonuje Rolli, a w tym aspekcie się z nim całkowicie zgadzam. To jest trening, który świetnie zapełnia POTĘŻNĄ lukę w typowym przygotowaniu długasa-amatora. A luką tą jest bardzo słaba praca mięśni, nieprzyzwyczajenie układu ruchu do wyższych prędkości, słabe radzenie sobie z bardzo wysokimi intensywnościami (które przecież powinniśmy osiągać przynajmniej na części finiszy).
Wiadomo, że możesz ten trening zastąpić innym, być może znacznie lepiej zwiększającym wydolność w czasie rzeczywistym, ale wydaje mi się, że długofalowo trening typu MD będzie lepszym pomysłem - bo znacznie przesunie moment, w którym słabość układu ruchu zacznie Cię ograniczać (a która jest dla wielu ogromnym problemem).
"Silikon nad kolanami zapobiega ślizganiu się rąk podczas wspinania się" - patrzcie no, jakie cuda teraz produkują!