Postanowiłem popracować nad techniką. Od zawsze mam taki problem, że za słabo pracuję ramionami podczas biegu, dodatkowo nieco bujam barkami. To chyba dość częsta przypadłość u amatorów. Wiecie o co chodzi, zamiast elegancko machać tylko ramionami, chodzi cała klatka piersiowa. Spada wydajność, zwiększa się zmęczenie, brzydka sylwetka itp.
No i naszło mnie takie pytanie: czy ruch ramion powinien być wynikiem, biernym następstwem całej mechaniki biegu, czymś na podobieństwo wahadła w zegarze, czy też być dodatkowym siłą sprawczą, napędem, takim… ramieniem jak w pedałach rowerowych?

Próbowałem rożnie do tego podejść i potrafię biec na oba "sposoby", przy czym machanie "siłowe" prędzej czy później powoduje dodatkowe zmęczenie.
Wiem, że to dziwne porównanie, ale może pozwoli lepiej zrozumieć moje pytanie.