Sprawa wygląda tak: miesiąc temu zrobiłem kontrolnie dyszkę w 43:52. Z kalkulatora biegowego wychodziło, że półmaraton to 1:38:50. Wydawało się to abstrakcyjne, więc na Marzannę nastawiłem się na złamanie 1:45. Tymczasem udało się zrobić 1:37:57. Kalkulator na maraton liczy mi teraz 3:28:14! Pytanie brzmi: czy zaryzykować, zawierzając "wyliczeniom" i próbować złamać 3:30, czy pokornie zaliczyć pierwszy płaski maraton w czasie 4 h (bo taki był pierwotny cel)? Wiem, że po drodze jest jeszcze 3:45...
Co byście poradzili... Dzięki
Pytanie z jakiego treningu wyszło Ci to 1:37 - z treningu do maratonu? Jeśli tak,to ja bym się nie bał myślec ambitnie, na pewno jesteś wtedy gotowy na wynik znacznie lepszy niż 4h, jedyne co bym radził to zacząć nieco asekuracyjnie, powiedzmy w tempie 5:00 - 5:05.
Sprawa wygląda tak: miesiąc temu zrobiłem kontrolnie dyszkę w 43:52. Z kalkulatora biegowego wychodziło, że półmaraton to 1:38:50. Wydawało się to abstrakcyjne, więc na Marzannę nastawiłem się na złamanie 1:45. Tymczasem udało się zrobić 1:37:57. Kalkulator na maraton liczy mi teraz 3:28:14! Pytanie brzmi: czy zaryzykować, zawierzając "wyliczeniom" i próbować złamać 3:30, czy pokornie zaliczyć pierwszy płaski maraton w czasie 4 h (bo taki był pierwotny cel)? Wiem, że po drodze jest jeszcze 3:45...
Co byście poradzili... Dzięki
U mnie podobnie. Latem miałem 10km w 43:27 i połówke wg kalkulatora zrobiłem niecałe 2msc później kilka min szybciej od zakładych.
Teraz połówkę pobiegłem w niecałe 1:32 i wychodzi z kalkulatora ok 3:15 w maratonie - co wydaje mi się dużo za szybko. Jako, że to debiut to pobiegnę najprawdopodobniej na 3:30 a ew po 35km przyśpieszę.
Adam Klein pisze:Pytanie z jakiego treningu wyszło Ci to 1:37 - z treningu do maratonu?
To mój czas z niedzielnego półmaratonu marzanny, który zacząłem asekuracyjnie ale potem to już ogień. Czułem się świetnie, ostatni km najszybszy - w tempie 4:10. Tu jest zapis http://www.endomondo.com/workouts/169645908/1326331
Moje obawy biorą się też z obserwacji na forum, gdzie ludzie w stopce podają swoje czasy. Często jest tak, że dyszka i półmaraton są podobne do moich, natomiast czas z maratonu znacznie odbiega in minus w stosunku do kalkulatorowych teorii.
No cóż. Przyczyn jest kilka, maraton jest "ryzykowny" - najmniejszy bzdet może coś zepsuć.
Ale generalnie wg mnie ludzie nie trenują wystarczająco dobrze, trening do maratnu powinien byc nużący, męczący ale stopniowy, dostosowany do realiów. Dla jednego rozbieganie trwające 2h30 będzie dobre a dla innego zabijające (na jego aktualnym poziomie).
Jeśli robisz długie treningi i po dwóch godzinach nadal czujesz się dobrze to nie ma czego się bać.
Znam mnóstwo ludzi których wyniki z maratonu korespondują z wynikami z krótszych dystansów.
Są bardziej utalentowani? Nie, Ci bardziej utalentowani porostu biegają szybciej.
Więc co? Poprostu zrobili własciwy trening. Jeśli Twoje wyniki pochodzą z TRENINGO DO MARATONU a nie z treningu do dyszki czy połówki - to znaczy że masz realny potencjał na wynik poniże 3h30 i idź śmiało, nie wiadomo czy będziesz miał jeszcze w życiu okazję, życie układa sie bardzo różnie.
Zwłaszcza, że wersja kalkulatora którą stosujesz (współczynnika zwalniajacego ) jest zachowawcza. Ale nie ma jednego, najlepszego, właściwego dla wszystkich współczynnika zwalniającego - to zawsze jest pewien przedział ufnosci a nie punkt.
Adam Klein pisze:Jeśli Twoje wyniki pochodzą z TRENINGO DO MARATONU a nie z treningu do dyszki czy połówki - to znaczy że masz realny potencjał na wynik poniże 3h30 i idź śmiało, nie wiadomo czy będziesz miał jeszcze w życiu okazję, życie układa sie bardzo różnie.
Tak własnie jest. Od paru miesięcy - trening tylko pod Cracovia Maraton. Zero przygotowań pod dyszkę czy pod ostatni półmaraton. Długie wybiegania znoszę bardzo dobrze za wyjątkiem dziwnego bólu głowy bocznej czworogłowego na środkowym odcinku, który to ból pojawia się już po 6 km - ale jest do zniesienia.
Dzięki za wskazówki. Idę więc na 3:30. Wiem już kto za to weźmie częściową odpowiedzialność
Z 1.38 w połówce biegniesz na 3.30 jeśli biegasz od 3 miesięcy na 4 treningach po 50-60 km tygodniowo średnio - to może wystarczyć, nie musi
Z 1,32 można biec 3,15 przy bieganych objętościach 70-80km/tydzień na 5 treningach. Przy mniejszych objętościach rzecz mocno ryzykowna.
Do tego pytanie o robienie siły i stabilizacji, czy były od kilku miesięcy pompki, brzuszki i inne ćwiczenia siłowe-stabilizujące = rozciąganie. Może to nie jest niezbędne ale bardzo pomocne w końcówce i warte rozważenia w takim rachunku sumienia.
Jak napisano wyżej - na 3,30 trzeba otworzyć 5-5.05 i systematycznie przyspieszać na trasie tak by po 30tym biec po 4,55 - zbyt szybkie otwarcie może przekreślić szanse
Na 3,15 to samo tylko otwierać ok 4,40 - obie rady dla osób, które marzą o walce o taki czas a nie dla takich co wiedzą, ze taki pobiegną i może jeszcze coś dorzucą
Tempa dobrać trzeba do warunków, jak będzie upał, słońce trzeba rozważyć czy nie biec na czas gorszy o 5 minut i po prostu wolniej zacząć - nie wolno szarpać tempa, biegać nierówno
Do tego bardzo ważne: dużo pić od samego początku, trzeba też jeść (żele albo punkty odżywiania) - dużo i często, nikt się nie przeje i mu to nie zaszkodzi a bez odżywiania można sobie tylko zaszkodzić. Jak ktoś nabierze doświadczenia to wtedy może robić inaczej niemniej każdy maraton jest inny
mihumor pisze:Z 1.38 w połówce biegniesz na 3.30 jeśli biegasz od 3 miesięcy na 4 treningach po 50-60 km tygodniowo średnio - to może wystarczyć, nie musi
Biegam od roku po średnio 40-50 km.Teraz to się zdecydowanie zwiększa. Do tego rower i skitury. Dodam, że we wrześniu 2012 ukończyłem górski Maraton Gorce, a wcześniej 100 km Kierat (ale to inna bajka wiadomo).
mihumor pisze:czy były od kilku miesięcy pompki, brzuszki i inne ćwiczenia siłowe-stabilizujące = rozciąganie. Może to nie jest niezbędne ale bardzo pomocne w końcówce i warte rozważenia w takim rachunku sumienia
Oprócz rozciągania po każdym treningu nie robiłem i nie mam zamiaru robić żadnych brzuszków, pompek ani chodzić na siłownię
Pozostałe rady dot. jedzenia, picia, rozłożenia sił - jak najbardziej zawsze stosuję.
Bardzo dziękuję za wskazówki i proszę o więcej
wujek pisze:
Oprócz rozciągania po każdym treningu nie robiłem i nie mam zamiaru robić żadnych brzuszków, pompek ani chodzić na siłownię
Twój wybór. Mam wrażenie, że nie bardzo rozumiesz, nie masz robić jakiś masakrycznych ćwiczeń, setek pompek czy brzuchów nie wspominając o siłowni, która jest tu już kwiatkiem do kożucha. trzy razy w tygodniu po 30 minut w domu na kocyku siła+stabilizacja+rozciąganie, tyle. Samo rozciąganie po bieganiu to jakbyś w ogóle się nie rozciągał. Nie chce mi się pisać o pożytkach takich czynności i po co je się robi bo to temat rzeka ale jeśli się ich nie chce robić to trzeba mieć świadomość, że w ten sposób marnuje się sporo pracy włożonej w przygotowanie do maratonu, po prostu specyfika tego biegu ma swoje wymagania i m.in. stąd się biorą ludzie, którzy biegają dychę szybko a w maratonie wynik mają marny.
Zgadzam się z Tobą w zupełności. Wiem, że to co piszesz to są bardzo ważne rzeczy. Ja po prostu świadomie z nich rezygnuję (lenistwo + niechęć do tego typu ćwiczeń), zdając sobie sprawę, że coś tracę. Kiedyś lekarz specjalista powiedział mi, że mam ogromne przykurcze tu i ówdzie, stąd bóle pleców, krzyża itp. Ale ja po prostu nie mogę się zmusić
wujek pisze:Zgadzam się z Tobą w zupełności. Wiem, że to co piszesz to są bardzo ważne rzeczy. Ja po prostu świadomie z nich rezygnuję (lenistwo + niechęć do tego typu ćwiczeń), zdając sobie sprawę, że coś tracę. Kiedyś lekarz specjalista powiedział mi, że mam ogromne przykurcze tu i ówdzie, stąd bóle pleców, krzyża itp. Ale ja po prostu nie mogę się zmusić
To się później nie zdziw, jak stracisz szansę przebiegnięcia maratonu w całości...
W przypadku maratonu nie ma miejsca na lenistwo, albo Ci zależy, albo nie. Jeżeli masz problemy z bólem pleców, to tym bardziej powinieneś tego typu ćwiczenia wykonywać. W bieganiu, a zwłaszcza chyba w maratonie, liczą się nie tylko mięśnie nóg, ale i rąk, grzbietu czy brzucha. Czy to naprawde aż taki problem, żeby poświęcić 2-3 razy w tygodniu kilkanaście minut albo porobić co drugi dzień kilka serii pompek?
Witam.
Mam pytanie w tym samym temacie, ale troszkę inne. Planuję pobiec w lipcu 10km poniżej 40 minut. W tym celu przygotowuję się już od miesiąca, treningi mam 3x w tygodniu zawsze, czasami, jak mam więcej czasu, to dorzucam lekkie rozbieganie jako 4 trening w tygodniu. Mój dotychczasowy rekord na 10km to 42:14, ale jesienią 2012. W grudniu i styczniu prawie w ogóle nie biegałem, ale do lipca jeszcze mnóstwo czasu. W październiku z kolei planuję pobiec maraton, niecałe 3 miesiące po dyszce. Rekord w maratonie to 3h33 z zeszłego roku. Według kalkulatora mogę pobiec na 3h11 (przy założeniu, że przebiegnę dychę poniżej 40 minut). Moje pytanie brzmi, czy po 5-miesięcznym przygotowaniu do 10km i 2,5-miesięcznym przygotowaniu do maratonu mogę zaufać kalkulatorowi i pobiec na około 3h15? Dokładnie chodzi mi o to, że blisko połowa roku to przygotowanie pod 10km, a jedynie 2,5 miesiąca po maraton.
Dzięki za odpowiedź.
Wiem, że dyszka wychodzi przy okazji, bo tak mi wyszła rok temu, coś około 2 tygodni po maratonie. Czy ta dyszka wyszłaby mi w lipcu, gdybym trenował pod maraton na październik?