Hej, jak w temacie, jakie radzicie robic treningi aby przygotowac się do górskiego maratonu i powyżej maratonu ?
Jak dużo siły trzeba robic w tygodniu ile razy i jaką - podbiegi, crossy, długie wybiegania po pofałdowanej trasie ? Co jeszcze i jak ?
Maraton uliczny biegam w okolicach 3:35h
pozdrowionka
biegi górskie, jaki trening ?
- krasnoludek6
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 825
- Rejestracja: 13 gru 2010, 20:59
- Życiówka na 10k: <40
- Życiówka w maratonie: 3:27
ja tylko moge polecic Ci ksiazke J.S biegi ultra,,trudny temat;pozdrawiam
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 378
- Rejestracja: 04 lut 2009, 10:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Piaseczusetts
no tak, wiem że są takie książkikrasnoludek6 pisze:ja tylko moge polecic Ci ksiazke J.S biegi ultra,,trudny temat;pozdrawiam




pozdrowionka
-
- Stary Wyga
- Posty: 151
- Rejestracja: 20 maja 2011, 11:04
- Życiówka na 10k: 00:40:30
- Życiówka w maratonie: 03:38:58
- Lokalizacja: Pruszków
tu masz trochę wiedzy
http://www.biegigorskie.pl/trening-w-biegach-gorskich/
tylko nie bierz wszystkiego dosłownie - fragment nt. trudności trasy w kontekście koloru szlaku to całkowita nieprawda
http://www.biegigorskie.pl/trening-w-biegach-gorskich/
tylko nie bierz wszystkiego dosłownie - fragment nt. trudności trasy w kontekście koloru szlaku to całkowita nieprawda
- kisio
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1774
- Rejestracja: 26 sie 2010, 08:34
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Jak mieszkasz daleko od gór to..
Przede wszystkim siła.. ale nie 'siła biegowa' tylko siła nóg robiona na siłowni albo w domu. Sztanga, kettle, TRXy, skakanka, przysiady, wskoki, zeskoki, przeskoki, wspięcia. Do tego solidna praca nad corem i brzuchem. To jest moim zdaniem 90% sukcesu w górach. 10% to mądrze wybiegane kilometry. I wcale nie musi być ich dużo.
Jeśli już podbiegi to nie 6-8 (albo 1-2 jak na agrykoli ostatnio widuję), tylko w zależności od ich długości od kilkunastu wzwyż. W różnych kombinacjach, czasem z luźnym odpoczynkiem 'w dół' a czasem połączonych w mocne serie (kilka razy góra dół cały czas bardzo mocno). Urozmaicaj, czasem biegaj mocniej, czasem słabiej. Generalnie pojęcie podbiegu pasywnego nie powinno dla Ciebie istnieć - zawsze pod górę dociskasz, kwestia tylko jak bardzo.
Jeśli nie masz żadnej górki pod ręką wbijasz na bieżnię mechaniczną i ustawiasz sobie nachylenie na 5 stopni i np. co kilometr zwiększasz o stopień. Jak serce przestanie wydalać na kilometr robisz 1 stopień i wracasz znowu do poprzedniego nachylenia.
Jeśli już biegasz po płaskim (czyli nie w terenie, nie cross, nie podbiegi) to lataj interwały. Krótkie i intensywne - 800-1200m. Musisz przyzwyczaić organizm do pracy na zmieniającej się ciągle intensywności i do pracy na wysokich zakresach tętna. Jak będziesz zasuwał pod ostrą górę to bez względu na to jak bardzo zwolnisz serce i tak dostanie ostro w tyłek - musisz się na to przygotować. (zakładam, że takie 'po płaskim' to max raz w tygodniu, bo.. patrz wyżej, lub niżej)
Każdy inny, 'spokojny' trening (czyli długie wybiegania lub bezsensowne je..nie kilometrów) latasz w terenie, najlepiej pagórkowatym, ale z braku laku jak nie ma nachylenia to niech chociaż stopa nad stabilizacją pracuje.
Ale zamiast rypać kilometry lepiej przysiąść nad ćwiczeniami siłowymi
A jako bonus - gdziekolwiek masz w codziennym życiu do pokonania schody - wbiegaj na nie co dwa.. jak dasz radę co trzy
Przede wszystkim siła.. ale nie 'siła biegowa' tylko siła nóg robiona na siłowni albo w domu. Sztanga, kettle, TRXy, skakanka, przysiady, wskoki, zeskoki, przeskoki, wspięcia. Do tego solidna praca nad corem i brzuchem. To jest moim zdaniem 90% sukcesu w górach. 10% to mądrze wybiegane kilometry. I wcale nie musi być ich dużo.
Jeśli już podbiegi to nie 6-8 (albo 1-2 jak na agrykoli ostatnio widuję), tylko w zależności od ich długości od kilkunastu wzwyż. W różnych kombinacjach, czasem z luźnym odpoczynkiem 'w dół' a czasem połączonych w mocne serie (kilka razy góra dół cały czas bardzo mocno). Urozmaicaj, czasem biegaj mocniej, czasem słabiej. Generalnie pojęcie podbiegu pasywnego nie powinno dla Ciebie istnieć - zawsze pod górę dociskasz, kwestia tylko jak bardzo.
Jeśli nie masz żadnej górki pod ręką wbijasz na bieżnię mechaniczną i ustawiasz sobie nachylenie na 5 stopni i np. co kilometr zwiększasz o stopień. Jak serce przestanie wydalać na kilometr robisz 1 stopień i wracasz znowu do poprzedniego nachylenia.
Jeśli już biegasz po płaskim (czyli nie w terenie, nie cross, nie podbiegi) to lataj interwały. Krótkie i intensywne - 800-1200m. Musisz przyzwyczaić organizm do pracy na zmieniającej się ciągle intensywności i do pracy na wysokich zakresach tętna. Jak będziesz zasuwał pod ostrą górę to bez względu na to jak bardzo zwolnisz serce i tak dostanie ostro w tyłek - musisz się na to przygotować. (zakładam, że takie 'po płaskim' to max raz w tygodniu, bo.. patrz wyżej, lub niżej)
Każdy inny, 'spokojny' trening (czyli długie wybiegania lub bezsensowne je..nie kilometrów) latasz w terenie, najlepiej pagórkowatym, ale z braku laku jak nie ma nachylenia to niech chociaż stopa nad stabilizacją pracuje.
Ale zamiast rypać kilometry lepiej przysiąść nad ćwiczeniami siłowymi

A jako bonus - gdziekolwiek masz w codziennym życiu do pokonania schody - wbiegaj na nie co dwa.. jak dasz radę co trzy
