To mój pierwszy wpis i jak na żółtodzioba przystało, od razu mam zamiar udowodnić, że pozjadałem wszystkie rozumy

Biegam sobie od jakichś trzech lat, bez żadnych planów i założeń, tak po prostu dla przyjemności. Zgodnie z wyliczeniami różnych mądrych dietetyków mam lekką nadwagę (76-77kg przy 168cm wzrostu), ale w lustrze jakoś tego za bardzo nie widać. Rok temu pobiegłem półmaraton w 2:18:coś, potem trochę się podciągnąłem i w Biegu Niepodległości na 10km miałem 50:48.
No i teraz zapisałem się na maraton Orlenu i tak sobie knuję, czy to w ogóle możliwe, żebym go przebiegł w jakieś cztery godziny z małym hakiem. Z lektury forum jak na razie odnoszę wrażenie, że wszyscy tu uskuteczniają jakieś superskomplikowane plany treningowe, a to kompletnie nie dla mnie. Mogę biegać kilka razy w tygodniu rano przed pracą, po jakieś 45 minut, oraz robić sobie dłuższe treningi w weekendy. Chciałbym więc spytać, jak to jest: Czy przebiegnięcie maratonu to naprawdę taka trudna sprawa i trzeba się do niego specjalnie przygotowywać, biegając długie miesiące według sprawdzonego planu, czy też dwa miesiące sumiennego treningu, ale takiego bez tabel, współczynników i specjalistycznych ćwiczeń również da radę?
Pozdrawiam,
Samuel
PS. Aha, jako dodatkowy bonus: biec zamierzam w Vibram Fivefingers
