
Przepraszam za mało ciekawy tytuł posta ale nie umiałem tego lepiej nazwać.
Moje dane: 34 lata, 176/71, całkiem dobra kondycja - od dziecka góry, rower szosowy i górski, narciarstwo biegowe i turowe. Ale nigdy nie biegałem bo nie cierpiałem tego.
W tym roku nastąpił przełom. Przygotowując się do Kieratu (100km non stop ale bez biegania) zacząłem biegać. Od kwietnia zrobiłem 400km i się po prostu zaraziłem.
Ale do rzeczy. Chciałbym kiedyś (być może dopiero za rok) przebiec maraton, ale lekko niepokoi mnie ból (pewnie klasyczne mikrourazy) w okolicach kolan po przebiegnięciu półmaratonu. Dodam, że po paru godzinach po treningu praktycznie żadnego bólu już nie czuję. Do tej pory 4x pokonałem ten dystans - najlepszy z czasem 1.57h. Ogólnie biegam 3x w tygodniu (10, 12 i około 20), także po górach.
Mam wrażenie, że moim głównym wrogiem nie będzie problem z kondycją, tylko ów ból mięśni i układu kostnego. O kondycję się nie martwię. Czy moje obawy, to klasyczna panika? Czy jak zacznę zwiększać dystans, to powoli przyzwyczaję organizm do bólu? czy te wszystkie programy treningowe dla początkujących mają własnie uodpornić na ból czy wyrobić kondycję i wytrzymałość?
Dzięki za wszelkie uwagi.