jak to jest możliwe, że na moich treningach przed półmaratonem raz przebiegłam 20 km (zajęło mi to 2,30 równo czyli 7,5 min/km), oraz parę razu wybiegałam powyżej dychy (np 13, 15, 16 km w tempie 6,50/ km) a tu nagle z czapki w półmaratonie wg czasu netto mi wyszlo średnio 6,12 na całości???)
Czy wpływ zawodów, a więc i stres i ogólna mobilizacja przy współzawodnikach jest aż tak duży ????
Nurtuje mnie to, bo pamiętam jak raz na wybieganiu czułam się lepiej i "przyspieszyłam" do sredniej 6,25 z kilometra co zakończyło się totalną ścianą na 15km - do samochodu dotarałm marszem powłócząc nogami.
Z innych czynników to przed połowką czytałam wasze dobre rady: wyspalam się i zastosowałam "carbo loading" (piatek - pizza i 3 piwa, sobota - makarony, już bez piwa

Wczesniej trenowałam do Biegnij Warszawo (moje pierwsze zawody), i treningowo przebiegłam dychę 3x - każda w 62-63 minuty taki też mialam czas "oficjalny" - wtedy mi jakoś "efekt zawodów" nie wystąpił ....
Jak to jest u was?