Nigdzie nie jest powiedziane ze nie mozna biegac bez planow :D Chyba ze lecisz na konkretny wynik to lepiej sie takowymi wesprzec.
Ja biegam od poltora roku i nigdy nie stosowalem konkretnego planu, co prawda przeanalizowalem ich mnostwo zeby mniej wiecej wiedziec jakie elementy sa potrzebne podczas treningu i tak biegalem w stylu "jak mi sie chce" na ogol z 2-4 dziesiatki w tygodniu z ktorych jedna(dwie) z mocniejszymi akcentami. w Weekend cos wiecej, ale luzniej glownie ok 20km na 5:15. W ostatnich miesiacach przed pierwszym maratonem (22 pazdziernik) troche zmodyfikowalem weekendowe rozbiegania stopniowo zwiekszajac dystans (tez na oko kopiujac troche z planow maratonskich). W ten sposob nigdy nie bylem zobligowany zeby wyjsc i pobiegac w danym dniu, i nie czulem takiej presji, takze dobierajac w ten sposob nie spotkalem sie zeby "plan" byl za ciezki. Co prawda trzeba chciec i lubic biegac, w przeciwnym wypadku nawet najlepszy plan nie pomoze.
W niedziele mam nastepny maraton do ktorego specjalnie sie nie przygotowywalem, najdluzszy bieg od poprzedniego to 20km (wyscig). W twoim przypadku ten etap stricte przed-maratonowy musialbys powtorzyc z rozbieganiami na jesieni :D A pozostalo czesc roku po prostu biegaj, to ma byc przyjemnosc ^^