kryzys po 35 km
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 17
- Rejestracja: 03 lut 2004, 23:34
Doswiadczeni maratończycy, pomóżcie.
Mam kłopot z utrzymaniem tempa do końca maratonu. Juz drugi raz z rzędu dzieje się to samo. Staram się trzymać równe tempo ok. 5,20 - 5,30 na km. I idzie ładnie. Ale gdzies ok. 35 - 37 km dopada mnie fatalny ból nóg i stawów, który powoduje że muszę przejść w marsz, albo nawet spacer. Puls, oddech są ok, jakieś rezerwy siły jakby jeszcze mam, ale ten ból mnie po prostu blokuje. Mam opór przed postawieniem nogi, przeniesieniem na nią ciężaru ciała, głownie w obawie przed bólem. Bolą czwórki, stawy kolanowe, biodrowe, ostatnio także stopy. Jedynie łydki sa ok, ściegna tez siedzą cicho.
Co to może być?
Biegam amatorsko 5 rok, w rytmie dla sredniozaawansowanych wg Skarzynskiego (4 x w tyg., ok. 40 - 50 km), waga ok - BMI=24, biegam w dobrych asicsach. Tempo w maratonie mam w granicach 86-90% HRmax. Owszem, siłownia nie jest czestym adresem.
Ale czy to siła mięsni gra rolę?
Zakwaszone mięsnie, czy raczej niedotrenowane?
Przemiany tlenowe, czy słabe nogi?
Pomóżcie, na co zwrócic uwagę, gdzie się przyłozyć?
Z góry dzięki za instrukcje.
Mam kłopot z utrzymaniem tempa do końca maratonu. Juz drugi raz z rzędu dzieje się to samo. Staram się trzymać równe tempo ok. 5,20 - 5,30 na km. I idzie ładnie. Ale gdzies ok. 35 - 37 km dopada mnie fatalny ból nóg i stawów, który powoduje że muszę przejść w marsz, albo nawet spacer. Puls, oddech są ok, jakieś rezerwy siły jakby jeszcze mam, ale ten ból mnie po prostu blokuje. Mam opór przed postawieniem nogi, przeniesieniem na nią ciężaru ciała, głownie w obawie przed bólem. Bolą czwórki, stawy kolanowe, biodrowe, ostatnio także stopy. Jedynie łydki sa ok, ściegna tez siedzą cicho.
Co to może być?
Biegam amatorsko 5 rok, w rytmie dla sredniozaawansowanych wg Skarzynskiego (4 x w tyg., ok. 40 - 50 km), waga ok - BMI=24, biegam w dobrych asicsach. Tempo w maratonie mam w granicach 86-90% HRmax. Owszem, siłownia nie jest czestym adresem.
Ale czy to siła mięsni gra rolę?
Zakwaszone mięsnie, czy raczej niedotrenowane?
Przemiany tlenowe, czy słabe nogi?
Pomóżcie, na co zwrócic uwagę, gdzie się przyłozyć?
Z góry dzięki za instrukcje.
- bebej
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2102
- Rejestracja: 01 lis 2004, 09:47
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Przeźmierowo koło Poznania
- Kontakt:
Mam podobne doswiadczenia i chyba czerpiemy z podobnych wzorców treningowych. Przebiegłem ( końcówki przeszedłem ) 2 maratony i teraz musiałbym coś zmodyfikowac ten plan Skarzyńskiego Trzeba będzie postawić na długie wybiegania moze cos to zmieni. Kilometrarz tez bede musiał zwiekszyć a nie do końca jeszcze dojrzałem do tego.
- rono
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 751
- Rejestracja: 17 kwie 2004, 20:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Łódź
Ciężko Ci coś doradzić, może po prostu nie jesteś typem maratonczyka? Biegasz od pięciu lat, a jak długo przygotowywałeś się do tego konkretnego maratonu i ile kilometrów w tygodniu przebiegałeś? To wszystko jest ważne i Ty o tym napewno wiesz. Czy robisz długie wybiegania w zakresie tlenowym? Według planów, którymi dysponuję, w okresie przygotowawczym (3 miesiące) należy zaliczyć 6-8 takich wybiegań (do 35 km) i biegać min. 60-70 km w tygodniu, stosując różnorodne środki treningowe (interwały, treningi tempowe, fartleki, trening siłowy itp.). Chociaż ostatnio spotkałem biegacza (miał troszkę więcej niż 30 lat), który nigdy nie robił tak długich wybiegań, a jego życiówka to czas poniżej 2:30! Dlatego moje stwierdzenie tak jak na początku. Ważne jest nauczenie organizmu ekonomicznego korzystania z zasobów energetycznych, czyli wykorzystywania przemian tłuszczowych i oszczędzania glikogenu, którego tak brakuje w okolicy 35 kilometra. Taki stan osiągniemy, biegając na treningach długie odcinki z niską intensywnością, 6:00-7:00 min. na 1 km. A przyłożyć trzeba się właściwie do wszystkiego. Życzę powodzenia!
- rono
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 751
- Rejestracja: 17 kwie 2004, 20:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Łódź
Hej, zapomniałem. Ważne jest oczywiście przygotowanie mentalne, a to również kształtowane jest przez długi, monotonny, dołujący bieg ciągły na dystansie ok. 30 km. Podczas takiego biegu naprawdę walczy się ze swoim drugim ja, które co jakiś czas odzywa się i "przytacza" różnego rodzaju argumenty, aby nie biec aż tak długo i tak daleko. Jeżeli wygramy, to jesteśmy silniejsi na następnym treningu. Nic tak nie wzmacnia psychiki biegacza, jak samotne, trzygodzinne dreptanie po lesie. Pozdrowienia.
-
- Stary Wyga
- Posty: 238
- Rejestracja: 14 kwie 2003, 15:50
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
Ja mam na koncie raptem cztery maratony, ale podczas dwóch z nich miałem takie same doświadczenia. W moich treningach nie uwzględniałem nigdy długich wybiegań, a mimo wszystko ostatnie dwa maratony udało mi się przebiec bez kryzysu. Według mnie bardzo ważne jest aby pierwszą częśc pobiec wolniej i w razie możliwości przyspieszyć dopiero po 35 km. Nie piszesz jak jest z Twoim odżywianiem na trasie, a to też jest dośc istotny aspekt. Równie ważna jest psychika, bo nasz organizm po 2,5 h wysiłku zdecydowanie odmawia współpracy. Nie wiem na czym to polega, bo przeciez prawie wszyscy startujący są zawsze mocno zmotywowani. Mi się udało dopiero za trzecim razem pokonać królewski dystans bez żadnych ekscesów, życzę powodzenia.
- lezan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 555
- Rejestracja: 20 cze 2001, 04:17
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Australia
Stare powiedzenie mowi ze maraton zaczyna sie po 35 km. Kryzys dopada kazdego, roznie ludzie sobie z tym radza. Na pewno przygotowanie fizyczne w tym kilka dlugich biegow 32-35 km pomaga. Jak rono zauwazyl b wazne jest przygotowanie mentalne i dazenie do przezwyciezenia kryzysu. Czasem jest to niemozliwe ze wzgledu na fizjologie- sciana, czasem gdy masz zapasy paliwa mozesz przebic sie przez bariere bolu i przec naprzod. Sprobuj pobiec nastepny maraton w tempie 5s/km wolniej. Gdy wyjdzie to Ci da duze wsparcie psychiczne i wtedy nastepny pobiegnij te 5s/km szybciej. Nawiasem mowiac piszesz ze biegniesz 5.20- 5.30. Jesli Twoje maratony byly na plaskiej trasie to te roznice tempa sa zbyt duze. Gdy kilka km po starcie wpadniesz w rytm odchylka tempa nie powinna przekraczac, oczywiscie zanim zaczniesz walczyc ze zmeczeniem, 2-3s/km. Powodzenia w nastepnym starcie.
If God invented marathons to keep people from doing anything more
stupid, triathlon must have taken Him completely by surprise
stupid, triathlon must have taken Him completely by surprise
- skrzych
- Dyskutant
- Posty: 37
- Rejestracja: 23 lip 2004, 18:12
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Oleśnica
- Kontakt:
Witam. Dwa razy przeżywałem podobne kłopoty na trasie, ostatnio udało mi się wyeliminować błędy które to powodowały i poprawiając życiówkę o 15 min. na 3.35 dobiegłem do mety finiszując sprintem. Po pierwsze: odżywianie! Rozstawiłem bidony z Isostarem co 5 km i piłem właściwie cały czas. Po drugie: mając wcześniej kłopoty z rozłożeniem sił spróbowałem metody Jeffa Gallowaya, lekko ją modyfikując, czyli 40 sek. marszu co 2,5 km. Prędkość biegu dobrałem w ten sposób że do tempa WB2 dodałem 10 sek na kilometr. Satysfakcja z własnych możliwości na mecie nie do opisania! Zastanówcie się sami co mogło u was powodować kryzys na 35 km.
Klub Biegacza "LUPUS" Oleśnica
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 17
- Rejestracja: 03 lut 2004, 23:34
Dzięki serdeczne wszystkim za rady.
Wynika z nich jakby jedno zasadnicze przesłanie: więcej i dłużej biegać, z naciskiem na większa ilość długich, kilkugodzinnych wybiegań. Pytanie tylko czy stosować je w całym cyklu treningowym, czy - zgodnie z logiką planów Skarżyńskiego - w końcowej fazie przed maratonem?
Swoja droga sądziłem, że winą za te kryzysy należy najbardziej obciążyć zbyt słabe nogi. Bo z silowni praktycznie nie korzystałem.
Jeszcze raz dzięki za pomoc,
joy
Wynika z nich jakby jedno zasadnicze przesłanie: więcej i dłużej biegać, z naciskiem na większa ilość długich, kilkugodzinnych wybiegań. Pytanie tylko czy stosować je w całym cyklu treningowym, czy - zgodnie z logiką planów Skarżyńskiego - w końcowej fazie przed maratonem?
Swoja droga sądziłem, że winą za te kryzysy należy najbardziej obciążyć zbyt słabe nogi. Bo z silowni praktycznie nie korzystałem.
Jeszcze raz dzięki za pomoc,
joy