
Na tym rysunku (przygotowanym notabene przez Decka) jak się zgadzamy pokazane są III strefy.gucio pisze: Progi są jednym z centralnych konstruktów teoretycznych fizjologii wysiłku. Wiele badań dotyczy ich bezpośrednio albo się do nich w jakiejś mierze odnosi.
Na wykresie widzę krzywą przeciętą w dwóch punktach rozdzielających ją na trzy obszary.
I obszar - gdzie poziom mleczanu jest na stałym niskim poziomie.
II obszar - gdzie poziom mleczanu wzrasta ale mechanizmy "usuwające" go radzą sobie z jego przyrostem. Ustalając kolejny obszar dynamicznego zrównoważenia (produkcji i utylizacji).
III obszar - zdolności organizmu do zachowania dynamicznej równowagi z obszaru II zostały wyczerpane. Następuje dalszy nie dający się wyrównać wzrost poziomu mleczanu.
To są dobre punkty odniesienia do praktycznego wykorzystania.
Ja nie mam wątpliwości, że poniżej tego "LT" jest bieganie mało intensywne a powyżej bardziej intensywne.
Nawet myślę że dobrze czuję te intensywności kiedy biegam, bardziej intuicyjnie bo badań nigdy robionych nie miałem.
Ale jeśłi chodzi o pojęcie "progu" to jest ono bardziej umowne niż bezdyskucyjne, bo jeśłi mierzyć to zakwaszeniem to rośnie ono ciągle, nie ma jakiegos skokowego miejsca powyżej którego się pojawia (zresztą jest też w spoczynku).
Moje zarzuty dotyczące "sprogowania biegania"

1. Próbując szacować intensywności biegu w oparciu o te "progi" wg mnie zaciemniamy prostotę tego sportu i utrudniamy zrozumienie początkującym którzy mogą odnieść wrażenie, że to jest dostępne tylko dla tych którzy są odpowiednio wykształceni lub przebadani.
2. Nie jest nigdzie dowiedzione, że bieganie w tym lub innym miejcu tej krzywej (jeśli wokół krzywej można biegac ale rozumiesz co co mi chodzi) jest lepsze. Oczywiście każdemu zalezy żeby przy tym samym tempie biegu mniej się męczyć (czyli mniej zakwaszać co tłumaczy się jako "przesuwanie" progu). Na tym forum znajdziesz post Ryszarda Szula (fizjologa Legii Warszawa) który mówi, że bieganie nad "progiem" go obniża a pod podwyższa - to jest przykład jednej z niepotwierdzonych nigdzie teorii ( Ryszardem zreszta porozmawiamy w kkrótce tylko trudno się z nim umówić bo jest zajęty i ma małe dziecko).
A co do wykorzystania tego w praktyce.
Ciekawe, że w Polsce w lewej części tego wykresu realizuje się aż dwa typy treningów - czyli tak zwany I i II zakres podzas kiedy w świecie zachodznim jest to poprostu "Easy" - choć to ichnie Easy zatrzymuje się jakiś kawałek przed "progiem" (można to zobaczyć z tabel Danielsa lub McMillana) i kawałek tej strefy traktuje jako "ziemię niczyją".
W Polsce wszystko co jest biegane po prawej części od LT to jest juz domena "III zakresu" podczas kiedy:
np w USA ich kolejny ważny "próg" jest włąśnie w tym miejscu oznaczonym przez Decka jako AT. I tez nie ma dowodów że powyżej lub poniżej jest lepiej.
Dlatego wydaje mi się, żę nie ma powodów aby twierdzić, że są specjalne strefy w których można a w innych nie należy biegać, trzeba się tylko sugerować:
- zdrowym rozsądkiem
- czasem - czyli im szybszy trening tym krótsza jednostka treningowa.
- intensywnością docelową (czyli startem docelowym).
Ten wspominany gdzieniegdzie Renato Canova wydaje mi się, że nie ma takich zachamować aby korzystać z całego spektruum intensywności - ale trening buduje wokół intensywności docelowej. U nas na stronie jest pokazany jego trening dla zawodników szykujących się pod 3 i 5 tys m a pokażemy jeszcze taki trening w którym praca do maratonu opiera się na zakresie wykorzystania maratońskiej intensywnosci docelowej - gdzie porusza sie płynnie w zakresie od 80% do 110 % także w ten sposób ją określając (a nie przez jakieś progi czy zakresy - % intensywności docelowej).