Witam, odpisałbym dzisiaj rano, ale miałem mało czasu
Po pierwsze- dziękuję bardzo za porady i mam cichą nadzieję, że ktoś jeszcze coś dorzuci. Teraz odpowiem każdemu z osobna
MichalJ - każdy z tych planów ma coś, co mi "nie pasi", więc postanowiłem samemu coś naskrobać, ponieważ uważam, że na własne wyczucie może wyjść coś dobrego (znając własne możliwości, słabości, temperament itp)
Ssokolow- nie podpuszczam Cię

też myślałem nad zamianą wtorek/środa, lecz jest jedno "ale"
Otóż we wtorek nie jestem jeszcze rozruszany (tak mi się przynajmniej wydaje) i szybciej dostaję w tyłek. POdam przykład. Dwa tygodnie temu chciałem sobie zrobić dyszkę tempem 5:15 (zrobiłem sobie 4 kółeczka spokojnego truchciku). Na starcie szło dobrze, ale po 5 kilometrze coś we mnie pękło i nogi zaczęły mi niemożliwie ciążyć, serce waliło jak szalone a kolana chciały wyć. Wpadłem na pomysł, by we wtorek się rozruszać spokojniejszym tempem i środę sobie śmignąć jak się da
Dzisiaj z kolei zrobiłem sobie 8km w 40 minut i po powrocie jestem świeży, nawet się zbytnio nie zmęczyłem (Takie tempo to wynik oscylujący w granicach mojej życiówki na 10 km). Wydawało mi się więc, że to dobre wyjście. Spróbuję w następnym tygodniu zamienić miejscami te dni- może wystarczy lepiej się rozgrzać. Często zapominam o przebieżkach, dzięki za przypomnienie, postaram się wplatać je.
Co do szybkości- ja po prostu wolniej nie umiem i specjalnie nie lubię- nogi same mi przyspieszają. Organizm dyktuje mi pewne tempo a staram się po prostu podziwiać krajobrazy

(dla mnie prędkość w sam raz bądź co bądź). Oparłem swój plan o ten właśnie kalkulator, ale ta szybkość.... ach, po prostu w gorącej wodzie jestem kąpany
Pulsometru niestety z prawdziwego zdarzenia nie mam. Mam tylko taki dosyć stary niemiecki krokomierz przypinany do paska- ma pulsometr ale trzeba trzymać kciukiem na guziczku
Maneater- nie wiem, czy za dużo. Ja daję radę i uważam, że nie przemęczam się zbytnio. W jednym z tygodni przeprowadziłem test robiąc 81 km, a nawet wtedy nie byłem wypompowany do cna. Jakieś 2 tyg robiłem po 6 treningów, ale słyszałem że to duża przesada, więc zszedłem do 5. Siły mam, rzadko kiedy wracam do domu mocno zmęczony, może jedynie po niedzielnym wybieganiu. Robiąc 4 treningi na mniejszym kilometrażu czułbym się.... nierozładowany.
Cóż, zobaczę, może uszczknę tu i uwdzie jakieś parę km.
Co do interwałów- czy istnieje jakaś logiczna przesłanka by ich na początku nie robić? Jestem w tej materii akurat zielony, więc wolę nie popełniać poważnych błędów.
Tompoz- dzięki
