Dobra, czas na kolejną relację.
Dzisiaj przejechałem się na krakowski AWF, a dokładniej na stadion krakowskiego AWFu. Z tego względu warunki zdecydowanie lepsze (aczkolwiek było czuć wiatr), okrążenie to równe 400 metrów, a nawierzchnia - dobrej jakości tartan. Prawdopodobnie będę teraz co poniedziałek na ten AWF jeździć, niezależnie od sobotnich (jak na razie, może będę to zmieniał) interwałów VO2max.
W sobotę mam kolejny bieg górski, więc dzisiaj 200-metrówki nawet nie wchodziły w grę. I tak ten tydzień - nie licząc dnia dzisiejszego - będzie już czysto regeneracyjny, czuję, że mam się z czego regenerować :D
6x400 metrów wyszło następująco:
1:21 :/
1:24
1:26
1:26
1:27
1:23
Pochwalę się, że był to pierwszy tego typu trening, podczas którego przerwy wynosiły ładne, równe 4 minuty, bez przeciągania. Trochę mało - kiedy przystępuję do kolejnej serii, czuję jeszcze minimalnie (w oddechu i samopoczuciu) poprzednią, ale sukces to sukces.
Niestety, nadal nie wyszło zmieszczenie się w ramach 1:24. Gdyby nie pierwsza seria, reszta mogłaby się potoczyć inaczej. Biegło się bardzo ciężko, chociaż sam bieg był jednak stosunkowo luźny, tak mi się wydaje. Trochę czułem lewą goleń, ale to raczej czasów nie pogorszyło, tylko komfort był mniejszy.
Z ciekawostek, pierwszy raz w życiu po biegu miałem "stany przedskurczowe". Ostrrro. Bo i trening osttry. Serio. Męczący cholernie. Czemu? Nie jestem pewien, ale chyba ten "trójdzień" sobota-niedziela-poniedziałek jednak są bardzo ciężkie. W ostatnią sobotę robiłem 5x1 km w tempach okolicznych do VO2max, później jeszcze przebiegłem się do znajomego prawie 6 km, w niedzielę wyszło 14 km (jak na mnie wręcz rekordowo dużo), biegło się luźno i z Luzem, to i na taki drastyczny krok się zdecydowałem. No i poniedziałek - obawiam się, że nie przystępowałem do tego najcięższego treningu w tygodniu w pełni wypoczęty. Będę musiał się zastanowić nad jakąś zmianą w planie treningowym, w samej kolejności sesji.
No i co? I jakoś leci, ciężkie są te średniodystansowe treningi cholernie. Przed nimi jestem tak psychicznie spięty ("przestraszony"), że to ludzkie pojęcie przechodzi. Ale jakoś wychodzi. Ciekawi mnie, co za tydzień, za dwa wyjdzie. ;D
"Silikon nad kolanami zapobiega ślizganiu się rąk podczas wspinania się" - patrzcie no, jakie cuda teraz produkują!