Tak się zastanawiam, czy koledzy nie próbują być bardziej świętsi od Papieża ?
Daniels pisze faktycznie o pilnowaniu tempa w przypadku Qualities, chociaż wprowadzenie dwóch temp R (R i F) oraz rozmycie T (od T do de facto M) osłabia jakoś ten rygoryzm. Na razie I trzyma się mocno, ale może w trzeciej edycji będziemy mieli I3 I5 I10 i I15 (w zależności od dystansu docelowego) ?
Nie wierzę w to, że według Danielsa okazyjne wychodzenie poza dość szerokie widełki E psuje optymalizację treningu. Przy podkreślaniu przez niego, że trening ma być indywidualny (to akurat mój wniosek z rozmów video dostępnych w sieci prowadzonych z JD) taki "biegowy radykalizm" byłby krokiem w drugą stronę.
Nie pamiętam teraz, czy nie na podstawie książki (tak mi się przynajmniej wydaje), w każdym razie od pewnego czasu moim zdaniem do drugiej części I fazy (tygodnie 4-6) bardzo korzystne byłoby wstawienie raz w tygodniu fartleka (wiecie, 10 steps easy, 10 steps hard itp.). Coś mi chodzi po głowie, że taką sugestię zaczerpnąłem od niego, nie bezpośrednio z planu, ale z jakiegoś tekstu.
Jeszcze drobiazg. Kiedyś uważałem, że najmniej ważny trening z trzech akcentów to R. Że to dodatek do pozostałych. Zmieniłem zdanie. Teraz uważam, że łączy się on bardzo harmonijnie z pozostałymi.
Prawdopodobnie niewielu z Was zna
tę pozycję. Sporo z tego co czytam w tym wątku, oraz tym o Cooperze nieźle się komponuje z książką Pfitzingera. Komentarz przemkaWCH wydaje mi się średnio pasować do Danielsa, natomiast (znowuż podkreślam to wydaje mi się) pasować bardzo dobrze do Pfitzingera. Czytając jego pozycje znajduje się tam fragmenty mówiące, dlaczego nie powinno się wychodzić poza granice określone przez tempa.
I teraz - w "Road Racing for Serious Runners" sprinty (realizowane głównie w postaci setek) służą do poprawienia szybkości i są tym mniej przydatne im dłuższy jest nasz dystans docelowy. Daniels swoje Repetitions opisuje jako poprawiające ekonomikę. Być może to efekt mojej nieumiejętności dostrzegania subtelności języka, może to wyobraźnia, w każdym razie mam wrażenie, że Daniels wie że R wpływa korzystnie ale nie bardzo wie dlaczego. Więc zaleca, daje je w fazach początkowych, zwłaszcza przy krótszych dystansach, ale o ile I i T (20-o minutowe) to efekt wniosków wyciągniętych z teorii, to R i większy zakres T to efekt empirii.
Mówiąc po naszemu - cholera wie dlaczego TO działa, ale działa.
Podczas dwusetek i czterysetek R wypracowywałem zupełnie inny krok biegowy. Zauważyłem (potem) ogromny wpływ na późniejsze treningi. Biegło mi się zupełnie inaczej. Szukając jakiegoś porównania - to było tak, jakby trening był marszem przez dżunglę. Treningi I oraz T rozbudowały, poszerzały, umacniały drogę, ale jej wyznaczanie zależało nie od nich, ale od treningu R. Repetitions mnie ciągnęło do przodu, nadawało ton.
Dlatego przemawiają do mnie hipotezy "zaprzęgające mózg do pracy". To nie jest (jak sądzę) cała prawda i tylko prawda, ale niewątpliwie (dla mnie) coś w tym jest.
Jestem ciekaw, czy Wasza praktyka również potwierdzi spory wpływ treningów R na Wasze bieganie.
Tak na koniec - piter82, próbuję sobie przypomnieć, czy Ty skończyłeś jakikolwiek trening który zacząłeś ? Z tego co pamiętam plan amerykański made by Nagór zarzuciłeś po paru tygodniach na rzecz czegoś innego. Skarżyńskim też chyba nie biegałeś od początku do końca, jeżeli dobrze pamiętam ?!
A Daniels ma 24 tygodnie (jak chcesz się szykować do maratonu). To niemal pół roku.